"Piłsudski": Gdzie ten ogień? [recenzja]

Borys Szyc jako tytułowy bohater filmu "Piłsudski" /Jarosław Sosiński /materiały dystrybutora

Jedna z najbarwniejszych i najważniejszych postaci polskiej historii i film, z którego wychodzi się z poczuciem niedosytu. Widać intencje i ambicje, a jednak brakuje żaru.

Jest wymarzony dla kina temat - walka o niepodległość Polski. Jest bohater, którego życiorys ma tyle punktów i odcieni, zwrotów akcji, że spokojnie mógłby zapełnić kilka, o ile nie kilkanaście filmów, wręcz małe uniwersum (swoją drogą w produkcji jest serial - "Ziuk. Młody Piłsudski"). Przez ostatnie trzy dekady gościł na ekranie za rzadko, głównie w dokumentach lub jako postać drugoplanowa (np. w "1920. Bitwie warszawskiej"). Wyjątkiem jest serial "Marszałek Piłsudski" Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego z 2001 roku.

Przez lata ekranowo Józef Piłsudski kojarzył się głównie z Januszem Zakrzeńskim, który zagrał go w filmie i serialu "Polonia Restituta" z 1980 roku. Gdy pojawiły się plany nakręcenia nowej kinowej biografii Józefa Piłsudskiego, z rozmachem, ambicjami i znaną obsadą, można było zareagować tylko w jeden sposób: "Nareszcie!".

Reklama

Za wiele rzeczy "Piłsudskiego" można chwalić. Są świetni aktorzy z Borysem Szycem na czele - ucharakteryzowanym na Marszałka, z wileńskim akcentem, charyzmą, zaangażowaniem, które widać w niemal każdej scenie. Aktor dał z siebie wszystko i chociaż jesteśmy przyzwyczajeni do jego bardziej współczesnych kreacji, w kostiumie mu do twarzy. Zresztą rozmach scenograficzny i kostiumowy też przykuwają uwagę.

Pozytywnie trzeba mówić o zdjęciach Piotra Śliskowskiego - z epickim zacięciem i wpadającą w oko kolorystyką, nieco przyduszonymi zieleniami i granatami, dobrze zmontowane. Może to nie "Peaky Blinders", ale jest w tym obrazie pewien awanturniczy (w pozytywnym znaczeniu) rys. W wielu scenach widać wysiłki, ogrom roboty i umiejętności całego zespołu. Zapamiętuje się pościg przez las, napad na pociąg, czy prostą, ale wymowną scenę zwalenia słupa granicznego, gdy legiony wkraczają na polskie ziemie pod zaborem rosyjskim.

Na plus przemawia również brak pomnikowości. Portret Piłsudskiego nie jest jednowymiarowy - to bohater z pewnymi słabościami, może porywczy, uparty, ale zarazem z silnym duchem i niezachwianą, zaraźliwą wiarą w wolną Polskę. Czyli ciekawy.

Pomimo niewątpliwych zalet, film nie porywa. Pozostaje pewną chłodną relacją - wyważoną i staranną, nakręconą z zaangażowaniem, ale jednocześnie mocno "akademicką". Może za wiele Michał Rosa, który jest nie tylko reżyserem, ale również autorem scenariusza, chciał widzom przekazać? To wyzwanie i słabość wielu dramatów biograficznych.

Przez ekran mkną informacje, daty, postaci, zdarzenia, są wątki polityczne i osobiste. To niemal dwadzieścia lat bardzo gorącego okresu w historii Polski, ale też wielu zawirowań w życiu samego Marszałka. I w tym natłoku wszystkiego - w filmie giną emocje. Kolejne karty historii zostają przed naszymi oczami przedstawione niczym ruchome slajdy. A nie opowieść z ogniem, która sprawia, że siedzi się na krawędzi fotela, emocjonujące widowisko, na jakie bez wątpienia Józef Piłsudski zasługuje.

6/10

"Piłsudski", reż. Michał Rosa, Polska 2019, dystrybutor: Next Film, premiera kinowa: 13 września 2019 roku.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Piłsudski (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy