Reklama

Pierwsza miłość jest zawsze nieśmiertelna!

"Łono", reż. Benedek Fliegauf, Niemcy, Węgry, Francja 2010, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 16 grudnia 2011

Para kilkuletnich dzieciaków biegająca po plaży w szampańskich humorach. Rebecca odwiedza dziadka w małej nadmorskiej miejscowości. Przypadkowo poznaje Thomasa, który już do końca będzie tym jednym jedynym ukochanym. Wspólne dorastanie i pierwsze wzajemne fascynacje. Idyllę przerywa niespodziewany wyjazd Rebekkii do Japonii. Para "zakochanych" nie ma szans nawet na pożegnanie - kilkuletni Thomas przesypia moment odjazdu przyjaciółki.

"Po latach" Rebecca (Eva Green) wraca do domu dziadka. Pierwsza myśl, to oczywiście odnalezienie Thomasa. Absolwentka matematyki, której życie miało wyglądać zupełnie inaczej, postanawia wrócić do przeszłości. W tym szczytnym marzeniu utwierdza ją oczywiście wiara w "nieśmiertelną pierwszą miłość". Thomas (Matt Smith) w trakcie pierwszego spotkania dawnej ukochanej nie ma cienia wątpliwości, jaką decyzję powinien podjąć. Przerwana przed laty idylla powraca aż do momentu tragicznego wypadku, którego powodem było .... siusiu Rebekki.

Reklama

"Łono" to dziecięca historyjka miłosna, która przypomina baśń bez szczęśliwego zakończenia, ale z pouczającym morałem. Nie ma bowiem miłości bez ryzyka porażki, szalonej odwagi i dylematów moralnych, które w tym przypadku oscylują wokół tematyki klonowania ludzi. Tajemnicza, magiczna siła uczucia, które łączy Rebekkę i Thomasa, jest w stanie przezwyciężyć nawet śmierć jednego z bohaterów. W końcu genetyczne ingerencje w ludzkie ciało w świecie wykreowanym przez Fliegaufa są na porządku dziennym. Trudno byłoby odpowiedzieć na pytanie, jakie są motywacje Rebekki. Autor scenariusza i reżyser bez rezultatów stara się unikać jednoznaczności, wplątując się w argumenty o "kolejnej szansie ratowania istnienia". Koniec końców i tak chodzi o stosunek seksualny i niespełnione żądze, tak jakby kompleks Edypa był jedynym ratunkiem w scenariuszu o toksycznej relacji matka-syn.

Atmosfera sielskości dzieciństwa zestawiona z dramatem matki, która oczywiście "zrobi wszystko" w imię pierwotnego uczucia, to jedyne możliwe podsumowanie filmu "Łono". Eva Green, obecna na ekranie praktycznie w każdej minucie filmu, jest niczym eteryczna nimfa próbująca spełnić swoją odwieczną powinność. Partneruje jej na domiar złego Matt Smith, który kilkukrotnie wręcz naśladuje osobę psychicznie chorą, tak jakby była to najlepsza recepta na pokazanie "męskiej" słabości.

"Łono" Benedeka Fliegaufa przypomina film inicjacyjny, w którym niektóre rozwiązania narracyjne zaskakują naiwnością i banałem. Z drugiej strony Fliegaufowi udało się, z pomocą autora zdjęć Petera Szatmáriego, wykreować krajobraz zimnego, ascetycznego, nadmorskiego miasteczka, które wciąga bohaterów i coraz bardziej ich osacza. Reżyser zrezygnował z elementów science-fiction, które w przypadku filmów o "genetycznych zabawach przyszłości" zdarzają się dość często. Jego klony to po prostu kopie, które nie różnią się w żaden sposób od innych ludzi. Niestety wszystkie próby dotknięcia tematyki moralno-etycznej kończą się jedynie na buńczucznych deklaracjach: "Nie wiem, kim jesteś. Ani kim ja jestem". Niestety "tragiczna miłość" pary dzieciaków, które nie boją się klonowania, nie wystarczy.

4,5/10



Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy