"Personal Shopper" [recenzja]: Nienajlepszy film z dobrymi pytaniami

Kristen Stewart w filmie "Personal Shopper" /materiały prasowe

"Personal Shopper" potwierdza, że Oliver Assayas ("Sils Maria") jest reżyserem przereklamowanym. I chociaż jego nierównym filmom można sporo zarzucić, to nawet w najsłabszych nie brakuje ciekawych refleksji. Tym razem te osnute są wokół obecności śmierci w zdigitalizowanym świecie.

Maureen pracuje jako osobista stylistka. Dnie spędza na zakupach w najbardziej ekskluzywnych sklepach i drogeriach, nocami wyczekuje znaku od zmarłego brata. Dwie twarze tej samej osoby? Starcie racjonalnego z nieracjonalnym? Nie, "Personal Shopper" to nie współczesna wariacja na "Doktora Jekylla i Mister Hyde’a", choć i tu kwestia nieakceptowanego jest istotna. To jednak nie bohaterka, która jest medium, ma z tym problem, tylko - co stara się nam powiedzieć reżyser - człowiek w XXI wieku, odcinający się od tematu śmierci.

W "Personal Shopper" ożywają te niepokoje, które zakłócają naszą iluzję o obecności w świecie komunikatorów wyłącznie osób żywych. Jak byście zareagowali, gdyby nagle wyświetlił się jako dostępny na jednym z komunikatorów internetowych znajomy, który już nie żyje? Kiedy Maureen dostaje SMS-a od brata, bardziej skłonna jest wziąć go za głupi żart, niż za próbę kontaktu. Assayas próbuje subtelnie mnożyć wątpliwości i choć zależy mu na unikaniu jednoznaczności, to sugestia, że światem danych zawładnął duch, jest równie toporna, jak w "Transcendencji". Co prawda, nie ma tu tylu dosłowności, co w filmie z Johnnym Deppem, w którym zmarły bohater wizualizował się na ekranach komputerów, ale już nastawione na efekt sceny straszenia wyglądają podobnie. Zamiast budować klimat, burzą go.

Reklama

Do subtelnych nie należy też gra Kristen Stewart, która próbuje ograniczyć arsenał środków ekspresji do minimum, ale zamiast tajemnicy, udaje jej się osiągnąć efekt mimozy: jest po prostu nijaka. Szkoda, bo już "Sils Maria" udowodniła, że Assayas potrafi ją poprowadzić po Cezara, francuski odpowiednik Oscara, którego dostała jako pierwsza niefrancuska aktorka. Tym razem Stewart zrobiła krok w stronę "Zmierzchu".

Mimo licznych wad, "Personal Shopper" nie zasłużył jednak na wygwizdanie, jak został potraktowany w Cannes, gdzie był pokazywany w konkursie głównym. Gatunkowa nieporadność i aktorska nijakość to w kinie wielkie przewinienie.

O ile jednak z nich można się szybko otrząsnąć, o tyle trudno zapomnieć o temacie tego filmu, który antycypuje problem, jaki niewątpliwie z biegiem lat będzie się nasilał: co zrobimy z kontami w portalach społecznościowych osób, które umrą? Kto dostanie prawo do decydowania o tym, czy powinny być skasowane, czy zachowane? Czy już na ten moment powinniśmy myśleć o tym, by we własnym testamencie zapisać komuś dostęp do nich? "Personal Shopper" nie jest najlepszym filmem, ale stawia bardzo dobre pytania.

5/10

"Personal Shopper", reż. Oliver Assayas, Niemcy, Francja 2016, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 17 marca 2017 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Personal Shopper
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy