Patologie i stereotypy
"Świnki", reż. Robert Gliński, Polska, Niemcy 2009, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 20 maja 2011
Robert Gliński nie miał ostatnio szczęścia do dystrybucji. "Benek" doczekał się zaledwie kilku kopii. "Świnki" wchodzą na ekrany dwa lata po debiucie. Choć sam reżyser się przed tym broni, to nie uniknie porównań do świetnej "Cześć, Tereski". Niestety najnowszy film Glińskiego tego porównania nie wytrzymuje.
Owszem, sporo oba filmy dzieli, ale jest prócz dziecięcych bohaterów istotny czynnik wspólny - intencja twórców, by pokazać patologiczny, smutny świat młodego pokolenia. Gliński temat traktuje bardzo poważnie, tak jak zresztą należy go potraktować. Sięga do zjawiska "świnek", kilkunastoletnich dzieci, które sprzedają się za pieniądze dorosłym. To galerianki, ale i taki Tomek oraz jego koledzy z małego miasteczka na granicy z Niemcami. Chłopiec pochodzi z ubogiej, choć niepatologicznej rodziny. Raczej rodziny bez nadziei na przyszłość. Siostra marzy jedynie o pracy za granicą, ojciec oddaje się piwu i telewizji (świetna rola Bogdana Kocy). Matka pracuje za grosze w szpitalu. Tomek zakochuje się w koleżance, Magdzie. By sprostać jej wymaganiom i zachciankom (markowe buty i białe, proste zęby kosztują), chłopiec zostanie wciągnięty w półświatek dziecięcej prostytucji. Rzeczywistość "świnek", której istnienia nie przyjmował z początku do świadomości, zmieni go i doprowadzi do tragedii.
Gliński w wywiadach wiele opowiadał o chęci ukazania zagrożeń, jakie pojawiły się po wejściu do UE, jak i chaosie wartości świata współczesnych młodych ludzi. To gdzieś w "Świnkach" jest, ale mam wrażenie, że przygniecione zostaje chyba często nieświadomą chęcią szokowania widza.
Na słabość "Świnek" w ostatecznym rozrachunku złożyło się kilka elementów.
Aktorstwo. Nagradzany już za swoją rolę między innymi w Karlowych Warach, Filip Garbacz radzi sobie bardzo dobrze. Gorzej z pozostałą częścią młodej obsady, która często wypada mało autentycznie. W "Cześć, Tereska" istotna była relacja między Tereską a Edkiem w wykonaniu Zbigniewa Zamachowskiego. Młodzi naturszczycy mieli w ten sposób wsparcie w zawodowcach, a i bohaterowie na tym zyskiwali. W "Świnkach" takiej wybijającej się dorosłej postaci brak. Jest doskonały w roli ojca Bogdan Koca, ale relacja Tomka z rodzicami zostaje zepchnięta na plan dalszy.
Forma. Para-dokumentalne, chwilami surowe zdjęcia "Świnek" teoretycznie powinny dobrze zagrać z tematyką, niestety na ekranie się nie sprawdzają, podkreślając jedynie styl a la "sensacyjne reportaże prasowe" drugiej części filmu. "Cześć, Tereska" grała formą. "Świnki" sprawiają wrażenie, że forma nie jest tu ważna, lecz czysta obserwacja, by zbliżyć się do postaci. Ostatecznie, forma jest, ale się nie sprawdza, bo wbrew pozorom dystansuje i utrudnia zaangażowanie w historię.
Scenariusz. Pomysłodawczynią scenariusza jest Joanna Didik, która napisała historię w oparciu o własne doświadczenie z czasów szkolnych, gdy jej znajomi zaangażowani byli w podobny proceder. Tym bardziej dziwić więc może przebijająca się gdzieniegdzie sztuczność tej opowieści. Z jednej strony jest ucieczka od stereotypów, bo brak tu patologicznej rodziny, która pchnęłaby Tomka w prostytucję, jest raczej marazm rzeczywistości. Z drugiej strony jednak, wiele postaci rysowanych jest grubą kreską (jak ksiądz czy Borys). Wszystko zmierza do feralnej przemiany inteligentnego, spokojnego Tomka z ofiary w sutenera, w którą trudno uwierzyć, o prawdopodobieństwie przejęcia przez to dziecko "interesu" nie wspominając.
Mocne zakończenie bliskie jest "Cześć, Tereska", tylko tam było punktem kulminacyjnym niezwykle emocjonalnej, choć opowiedzianej z wyczuciem historii. Tutaj daje posmak pewnej sensacyjności, by widza na zakończenie już ostatecznie zszokować. Znając wcześniejsze filmy Glińskiego wątpię, by o nią twórcy chodziło.
4,5/10
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!