"Pasolini" [recenzja]: Zbyt grzeczny

Willem Dafoe w filmie "Pasolini" /materiały prasowe

Abel Ferrara oddaje hołd Pasoliniemu - najważniejszemu prowokatorowi kulturalnej i politycznej sceny Włoch lat 60. i 70. XX wieku. Wyszedł jednak portret bardzo nijaki.

Pier Paolo Pasolini to jedna z najważniejszych postaci XX wieku. Reżyser, poeta, bardzo mocno zaangażowany politycznie, brutalnie zamordowany w 1975 roku na plaży w Ostii najprawdopodobniej z powodu swojej orientacji seksualnej.

Ferrara, twórca "Złego porucznika", opowiada o dwóch ostatnich dniach Pasoliniego. Artysta wrócił właśnie z wyprawy do Szwecji, pisze swoją kolejną książkę, "Petrolio". Dzieło ambitne, bo przełamujące tradycyjną narrację, stanowiące połączenie eseju, reportażu, krytyki literackiej, poezji i osobistych zapisków. Ferrara wraz ze scenarzystą, Maurizio Braucci, czerpie z niej inspirację i  tworzy podobny kolaż, lecz niestety ze skutkiem raczej miernym.

Reklama

Pasolini Ferrary wypada najlepiej w scenach, w których właściwie cytuje zapiski, prywatną korespondencję i wypowiedzi z ostatniego wywiadu udzielonego "La Stampa". Ferrara eksperymentuje z formą. Wplata sceny z kolejnego, planowanego przez Pasoliniego filmu - o alegorycznej wyprawie w poszukiwaniu prawdy, w którym gra Ninetto Davoli, znany z filmów Pasoliniego. Fragmenty te wypadają jednak groteskowo i absurdalnie - raczej niezamierzenie.

Największą zaletą filmu Ferrary jest Willem Dafoe, który stara się wycisnąć z portretu artysty nakreślonego w scenariuszu, co tylko się da. Nie pomagają mu w tym dialogi, zupełnie niepotrzebnie przeplatające raz angielski raz włoski. Ferrara stara się odtworzyć stylistykę filmów Pasoliniego, co mu się udaje. Jest nienachalnie i z gustem. Podobnie wypada scenografia osadzająca akcję we Włoszech lat 70. XX wieku.

"Pasolini" miał być portretem artysty i człowieka. Hołdem oddanym mistrzowi. Wypada jednak blado. Szkoda tym większa, że przecież mowa o twórcy "Salo". Film Ferrary, choć półtoragodzinny, dłuży się i - poza wstrząsającą sceną morderstwa oraz monologami, czyli odczytywanymi zapiskami Pasoliniego - wydaje się nijaki. Brak w nim pazura Ferrary. Jak na film o Pasolinim jest po prostu zbyt grzeczny.

4/10

"Pasolini", reż. Abel Ferrara, Włochy, Francja, Belgia 2014, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 1 kwietnia 2016 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy