Reklama

Okruchy życia

"Nie opuszczaj mnie", reż. Mark Romanek, Wielka Brytania, USA 2010, dystrybutor Imperial - Cinepix, premiera kinowa 11 marca 2011 roku.

Nie jest łatwo przenieść na duży ekran powieści Kazuo Ishiguro. Twórczość tego brytyjskiego pisarza o japońskich korzeniach jest bowiem na tyle specyficzna, że dotąd tylko "król adaptacji" James Ivory ośmielił się to zrobić. Teraz podobnej próby podjął się Mark Romanek.

Ivory przeniósł na ekran bodaj najlepszą powieść pisarza, "Okruchy dnia" (1993), która przyniosła mu 8 nominacji do Oscara (i co ciekawe żadnej statuetki). Później obaj artyści współpracowali jeszcze przy "Białej hrabinie" (2005), do której scenariusz napisał Ishiguro, ale film nie odniósł już tak spektakularnego sukcesu. Zresztą kino od zawsze fascynowało angielskiego pisarza, a jego pierwsza prawdziwa z nim styczność pochodziła z 2003 roku, kiedy to współpracował z Guyem Maddinem przy "Najsmutniejszej muzyce świata".

Reklama

Nie wiem, czy Romanek zaproponował Ishiguro twórczą współpracę przy ekranizacji jego najnowszej powieści "Nie opuszczaj mnie" i tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Jego film jest bowiem bardzo bliski literackiemu pierwowzorowi i to zarówno w kontekście prezentowanej historii, jak i nastroju, dlatego wątpię żeby pisarz, który jest nota bene jednym z producentów, miał jakiekolwiek obiekcje czy zastrzeżenia do jego dzieła.

Sęk jednak w tym, że te najważniejsze w powieści kwestie, subtelnie odsłaniane przez wiele rozdziałów, w filmie zostają ujawnione dosyć szybko. Skonstruowany w efekcie przez Anglika niezwykły suspens traci nieco na sile, a pozostają jedynie rozważania: nad sensem istnienia, wartością życia, etyką dokonywanych wyborów czy poświęcania jednych jednostek dla innych.

Podobnie jak w książce, w centrum wydarzeń obrazu Romanka jest trójka bohaterów, których losy śledzimy na przestrzeni lat 70., 80. i 90. Kathy (Carey Mulligan), Tommy (Andrew Garfield) i Ruth (Keira Knightley) poznają się w Hailsham, dosyć nietypowej szkole, w której panują niezwykle rygorystyczne zasady wychowawcze, a uczniowie są na każdym kroku pilnowani, śledzeni i nadzorowani.

Pomiędzy całą trójką powstaje szybko dosyć nietypowa więź, która z biegiem lat przekształca się w miłosny trójkąt uzależnień. Mimo że każde z nich doskonale zdaje sobie sprawę, w jakim celu przyszło na świat i w związku z tym powinno dążyć do wyłącznie własnego szczęścia, to jednocześnie wszyscy gotowi są do poświęceń, jakby w jakiś cudowny sposób miały im one wydłużyć ich zdeterminowaną od urodzenia egzystencję.

W efekcie czas, który mogliby spędzić w zupełnie inny sposób, upływa im na przemilczeniach, skrytych obsesjach, ukrytych pragnieniach. Żadne nie ma na tyle odwagi, aby wprowadzić ład w ich relacje, każde woli iść na ustępstwa, byle nikogo nie zranić. Tymczasem tracone szanse nigdy nie zostają wynagrodzone, a im pozostaje coraz mniej czasu, żeby wszystko naprawić i tym samym przeżyć swoje życie właściwie.

Romankowi znakomicie udało się oddać realia brytyjskiej prowincji na przestrzeni kolejnych dekad, w których dzieje się akcja jego filmu. Mimo że dla fabuły niezwykle istotne są futurystyczne treści, to celowo nie są one podkreślane za pomocą środków technicznych czy efektów specjalnych, wzmacniając dodatkowo ową oryginalność świata przedstawionego.

Widać przez to, że najważniejsze dla amerykańskiego reżysera były w kontekście adaptacji "Nie opuszczaj mnie" kwestie związane z moralnością i etyką. Bo to właśnie o trudnych wyborach, wyrzuceniu poza społeczny margines, wykorzystywaniu innych ludzi, a także o wspomnieniach, świadomości zaprzepaszczenia swojej szansy oraz upływającym czasie, którego nie można zatrzymać ani cofnąć, jest w gruncie rzeczy jego film.

Warto zwrócić uwagę na świetne role wspomnianej trójki aktorów. Zwłaszcza Mulligan jest po raz kolejny (podobnie jak w filmach "Była sobie dziewczyna" i "Wall Street: Pieniądz nie śpi") bez zarzutu, udowadniając, że jest jedną z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia. Mogą się także podobać wystylizowane krajobrazy, a także paleta barwna: sielanka kolorów czy biel samotności, oddająca uczucia bohaterów.

Warto docenić starania Romanka, ale trzeba przyznać, że nie ustrzegł się kilku znaczących błędów: związanych z umotywowaniem postępowania swoich bohaterów czy też spłaszczeniem niektórych wątków, z którymi można było zrobić coś więcej, niż jedynie je zasygnalizować. W efekcie mam nieco dwuznaczny stosunek do "Nie opuszczaj mnie", bo mimo podziwu dla tematu i przekazu, sam film specjalnie mnie nie zachwycił.

6/10


Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Nie opuszczaj mnie"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nie opuszczaj mnie | życia | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy