O kontroli i chorobliwej zazdrości. Świat przemocy w tzw. normalnych domach

Melvil Poupaud i Virginie Efira w filmie "Tylko my dwoje" /© materiały dystrybutora /materiały prasowe

Przemoc domowa to zjawisko globalne, co więcej, mimo coraz szerszego systemowego wsparcia dla ofiar, ma ono tendencję wzrostową. Ale choć kino kocha pokazywać przemoc na ekranie, to z tym konkretnym jej rodzajem mierzy się niezbyt chętnie. Być może to kwestia dominującego wciąż patriarchatu, a może faktu, że tego typu zachowania nadal stanowią temat tabu. A przywykli traktować przemoc jako formę rozrywki widzowie niekoniecznie chcą stawiać czoła jej poważnemu obliczu. A takie właśnie ukazuje obraz "Tylko my dwoje" w reżyserii Valérie Donzelli.

  • Kiedy Blanche poznaje na imprezie Grega, wydaje jej się, że trafiła na idealnego mężczyznę. Bohaterka oczarowana jest nim do tego stopnia, że gotowa jest dla niego zmienić swoje życie. Wkrótce, w związku ze zobowiązaniami zawodowymi Grega, para przenosi się na drugi koniec kraju, a niedługo później na świat przychodzą ich dzieci. Wkrótce Blanche odkrywa, że Greg okłamał ją, ukrywając prawdziwe powody przeprowadzki. Mężczyzna stara się coraz bardziej kontrolować Blanche. Czy kobiecie uda się wyzwolić z tej toksycznej relacji?
  • Film "Tylko my dwoje" na ekranach polskich kin od 21 czerwca 2024 roku. Zobacz zwiastun!

"Tylko my dwoje": O kontroli i chorobliwej zazdrości

To historia Blanche - około czterdziestoletniej kobiety po przejściach, która na imprezie przypadkowo spotyka Grégoire'a - dawnego znajomego ze szkoły. On jest szarmancki i opiekuńczy, wydaje się czytać w niej jak w otwartej księdze. Pierwszej nocy idą do łóżka, a następnie zaczynają się regularnie spotykać. Nowemu związkowi Blanche kibicuje rodzina: jej matka oraz siostra-bliźniaczka Rose. Gdy po paru miesiącach znajomości Blanche zachodzi w ciążę, przyjmuje oświadczyny Grégoire'a, a następnie decyduje się na wyprowadzkę wraz z nim z Normandii do Lotaryngii. On ma tam podjąć pracę w nowej filii banku. Ona, po urodzeniu dziecka, zamierza wrócić do nauczania francuskiego. Sielski obrazek miodowych miesięcy szybko ustępuje miejsca kolejnym czerwonym flagom zwiastującym pułapkę, w którą wpadła główna bohaterka.

Francja należy do czołówki europejskich krajów, jeśli chodzi o zjawisko przemocy domowej. W 2022 roku policja zarejestrowała tam 244 tys. ofiar, z czego 87% stanowiły kobiety. Nic więc dziwnego, że akurat francuskie kino regularnie próbuje mierzyć się z tą tematyką.

Kilka lat temu na ekranach polskich kin można było zobaczyć obraz "Jeszcze nie koniec" Xaviera Legranda, pokazujący rozpad dotkniętej przemocą rodziny z wielkomiejskiej klasy średniej. U Legranda przemoc miała wymiar fizyczny. Valérie Donzelli również zwraca kamerę w stronę dobrze sytuowanych Francuzów, jednak sama przemoc ma tu wymiar dużo bardziej psychologiczny. To opowieść o kontroli i chorobliwej zazdrości oraz ich konsekwencjach.

Świat przemocy wielu tzw. normalnych domów

"Tylko my dwoje" to aktorski koncert Virginie Efiry - gwiazdy francuskiego kina jeszcze do niedawna kojarzonej głównie z rolami w komediach romantycznych. Przełamująca od kilku lat z sukcesem ten stereotyp aktorka w filmie Valérie Donzelli dźwiga na barkach dwie kreacje - spokojną, delikatną, a od pewnego momentu zastraszoną Blanche oraz jej rezolutną bliźniaczkę Rose, która nie waha się brać życia garściami.

W przemocowego męża Blanche wciela się Melvil Poupaud, którego polscy widzowie mogą pamiętać z przejmującej roli ofiary księdza-pedofila w głośnym "Dzięki Bogu" Françoisa Ozona. Razem tworzą na ekranie niezwykłą chemię, którą czuć zarówno w romantycznym początku filmu, jak i w jego pełnym napięcia, złości i niewyartykułowanej agresji rozwinięciu. Dostrzegła to francuska Akademia Sztuki i Techniki Filmowej, która uhonorowała oboje nominacjami do Cezarów.

Ale choć ich gra perfekcyjnie opisuje toksyczną relację zawartą na kartach nagrodzonego Cezarem scenariusza "Tylko my dwoje", to jednak jego konstrukcja sprawia, że czujemy się prowadzeni jak po sznurku. Będąca adaptacją nominowanej do Nagrody Goncourtów powieści "Miłość i lasy" Érica Reinhardta ekranowa historia, którą reżyserka napisała wspólnie z Audrey Diwan, jest w gruncie rzeczy dość przewidywalna. A fakt, że ma ona formę retrospekcji dodatkowo upewnia widzów, że jednak bohaterce uda się znaleźć drogę ucieczki. To kontrolowane obniżenie napięcia może rozczarować tych, którzy po "Tylko my dwoje" spodziewają się wywołującego ciarki thrillera. 

Donzelli tworzy na ekranie psychologiczny portret bohaterki, by obnażyć mechanizmy, z którymi mierzą się ofiary przemocy domowej. To film, który podkreśla rolę empatii i może być impulsem do działania dla osób tkwiących w toksycznych związkach. A dla ich bliskich okazją do zajrzenia za firanki skrywające świat przemocy wielu tzw. normalnych domów.

6/10

"Tylko my dwoje" (L'amour et les forêts), reż. Valérie Donzelli, Francja 2023, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 21 czerwca 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tylko my dwoje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy