W recenzji "Nocy dziękczynienia" napisałem, iż cieszy mnie, że Eli Roth postanowił zrobić slasher wedle prawideł gatunku z lat 80., bez zbyt mocnego wznoszenia go na poziom meta ze świata Wesa Cravena. "Nóż w nocnej ciszy" jest natomiast slasherem, który potrzebuje tej warstwy jak Freddie Krueger kolejnego liceum w zasięgu pazura. Sam pomysł na slasherowe wykorzystanie świątecznego klasyku "To wspaniałe życie" Franka Capry jest ciekawy, ale pary tutaj wystarcza co najwyżej na krótki metraż.
- "Nóż w nocnej ciszy" to nowy horror Tylera MacIntyre'a, autora "Pięciu koszmarnych nocy"
- Oryginalny tytuł filmu "It's a Wonderful Knife" to nawiązanie do świątecznego klasyka Franka Capry "To wspaniałe życie" ["It's a Wonderful Life"]
- Główną bohaterką filmu jest dziewczyna (Jane Widdop), która widzi, jak nożownik w białej masce morduje jej przyjaciółkę
- "Nóż w nocnej ciszy" to tzw. świąteczny slasher, czyli horror, którego akcja rozgrywa się w Boże Narodzenie
- W filmie, obok Jane Widdop, zobaczymy także: Justina Longa, Katherine Isabell i Joela McHale'a
Tradycja świątecznych horrorów nie jest nowa. "Cicha noc, śmierci noc", "Zły święty", "Ścięta noc" i w końcu "Czarne święta" to znane fanom slasherów tytuły. "Nóż w nocnej ciszy", z oryginalnym tytułem "It's a Wonderful Knife" jednoznacznie nawiązującym do "It's a Wonderful Life" Franka Capry, jest skierowany właśnie do fanów tych filmów. Tym razem to jednak nie Jimmy Stewart kwestionuje sens swojego życia w świąteczny dzień, ale robi to nastolatka Winnie (Jane Widdop), która doświadcza masakry swoich rówieśników dokonanej przez nożownika w białej masce.
Winnie dostaje szansę zobaczenia, jak wyglądałby świat, gdyby ona (zgodne ze swoim wypowiedzianym w Boże Narodzenie życzeniem) się nie urodziła. To istotne, bo właśnie to ona pokonała zabójcę w masce, choć nie udało jej się uratować najlepszej przyjaciółki. Gdy jej życzenie o "nieistnieniu" się spełnia, morderca nadal grasuje po miasteczku, a ona w alternatywnej rzeczywistości musi go znów pokonać. Michaelowi Kennedy'emu (scenarzyście niezłego komediowego horroru "Piękna i rzeźnik") oraz reżyserowi Tylerowi MacIntyre'owi ("Tragedy Girls", "Pięć koszmarnych nocy") udaje się zabłysnąć taką wersją "Tego wspaniałego życia" zaledwie na 15 pierwszych minut.
Ciekawie wyglądający maniak z nożem w śnieżnym kombinezonie, przebudowywane przez skrzyżowanie Biffa z "Powrotu do przyszłości" z Donaldem Trumpem Jr. przedmieścia i interesująca obsada na czele z Justinem Longiem, Katherine Isabell (Ginger ze "Zdjęcia Ginger") czy Joelem McHale'em (serial "Community") nadają świątecznemu slasherowi uroku i nietypowego klimatu. Problem w tym, że twórcom brakuje pomysłu, jak tą przedziwną miksturę twórczo rozwinąć. Kim jest morderca w masce, dowiadujemy się w pierwszych minutach filmu, więc odpada element zaskoczenia pod tytułem "kto zabija?". Natomiast sposób, w jaki śnieżny psychol tnie nastolatków, może i szokuje, ale ani nie zaskakuje oryginalnością, ani nie bawi. Histerycznie biegająca Winnie, która nie może przekonać rodziców, że jest ich córką, nie tylko szybko nuży, ale też irytuje.
Film Capry był tradycyjnie judeochrześcijańską moralną przypowieścią, więc wariacja na jego temat powinna być albo bezczelnie amoralna, albo powinna iść w stronę odjechanej parodii. Zamiast tego "Nóż w nocnej ciszy" grzęźnie w zaspie przeciętnego slashera z bohaterami, z którymi trudno się utożsamiać, polityczną poprawnością lejącą się z ekranu mocniej niż posoka na siekierze Jasona i hallmarkowym ukąszeniem w obrazach ćpającej młodzieży wyciętej ze starych numerów "Bravo". Nadaje się to na 40-minutowy odcinek jakiejś slasherowej antologii i to tam ten nóż powinien zostać wbity. Mam nadzieję, że w sequelu nie spotkamy Scrooge’a z piłą Leatherface’a.
5/10