Reklama

Nieprzewidywalna partia szachów

"Niewinna" ("The Other Man"), reż. Richard Eyre, USA/Wielka Brytania 2008, dystrybutor Best Film, premiera kinowa 3 września 2010 roku.

Antonio Banderas, Liam Neeson i Laura Linney zagrali w filmie, który zaczyna się niczym sztampowa opowieść o miłosnym trójkącie, a po dwóch kwadransach zamienia się w grafomańską zabawę w żonglerkę prawdą i fikcją.

Początek filmu autora "Notatek o skandalu" sugeruje, że oglądamy powtórkę z "Niewiernej" Adriana Lyne'a. Peter (Liam Neeson) to biznesmen z sukcesami, zaś jego żona Lisa (Laura Linney) jest cenioną projektantką obuwia. Pewnego dnia kobieta znika, więc mąż rozpoczyna infiltrację jej prywatnego życia - odsłuchuje wiadomości w telefonie, przegląda zasoby komputera. W ten sposób dowiaduje się o namiętnym romansie żony z hiszpańskim nieznajomym (Antonio Banderas).

Reklama

Pierwsza reakcja Petera to trudny do pohamowania gniew - jedzie do Włoch, gdzie mieszka przystojny rywal, z mocnym postanowieniem jego eliminacji. Oto zaczyna się śmiertelna rozgrywka, jakich widzieliśmy w kinie dziesiątki - myśli sobie widz - wszak seks pozamałżeński, zdemaskowanie kochanków i ewentualna zemsta to tematy stare i wciąż dobrze się sprzedające, a przy tym całkiem emocjonujące. Eyre wybiera jednak inną drogę - wykorzystuje wątek zdrady nie do budowania dramaturgii, lecz do sportretowania pełnego obłudy i mitomanii świata mężczyzn.

Tak zagmatwanego filmu nie widziałem już dawno. Peter i Ralph spotykają się podczas pełnej napięcia partii szachów i ten moment filmu zwiastuje rozpoczęcie gry reżysera z widzem, w której ten drugi jest skazany na porażkę. Panowie nie będą okładać się pięściami, walczyć o kobietę, niszczyć się nawzajem, ale za to będą długo i namiętnie rozmawiać, okłamywać się nawzajem, odkrywać swoje słabości i oczywiście grać w szachy. Na ekranie oglądamy dziwaczną rozgrywkę pomiędzy dwoma zagubionymi mężczyznami, uwięzionymi w okowach własnych fobii, kompleksów, kłamstw, fetyszy.

Eyre chciałby, by jego krótki (niewiele ponad 80 minut) i dość zagmatwany film przypominał kino Michelangelo Antonioniego (na dodatek scenariusz jest inspirowany prozą Bernharda Schlinka). Lisa znika w "Niewinnej" niczym Anna w "Przygodzie" i pojawia się tylko w przedziwnych quasi-retrospekcjach. Przemyślenia reżysera przypominają tezy "Powiększenia" bądź "Zawodu: reporter". Niestety wizja Eyre'a jest skonstruowana chaotycznie i niekonsekwentnie. Porównania z Antonionim "Niewinna" niestety nie wytrzymuje - zbyt wiele tu niezbyt wyrafinowanych chwytów narracyjnych, zabawy prawdą i fikcją, nieczytelnych zwrotów akcji.

Niewiele do zaoferowania mają aktorzy. Laura Linney wypowiada w filmie zaledwie kilka kwestii. Liam Neeson powoli zapracowuje na miano, kolejnego po Melu Gibsonie i Nicholasie Cage'u, cierpiętnika ekranu - jego sfrustrowane i zmęczone oblicze jest niezmienne w czasie całego filmu. Szkoda, że znakomity aktor zaczyna tworzyć kreacje w tak irytującej manierze. Antonio Banderas wypada tu najciekawiej, zwłaszcza, że w końcu nie otrzymał roli tryskającego testosteronem podrywacza.

Chyba wystarczyłoby, gdyby film Eyre'a ukazał się tylko na DVD, na polską premierę kinową i tak czekaliśmy aż dwa lata. "Niewinna" to dzieło wymagające cierpliwości, jednak niestety nasze męki nie zostaną wynagrodzone po 80 minutach seansu. Zamiast dramaturgii i świeżych refleksji na temat samczego uniwersum, zaserwowano nam narracyjny bełkot, który pozuje na wielką sztukę.

3/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: partie polityczne | film | Antonio Banderas | Partia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL