Reklama

"Niebo w gębie": Gustownie i ze smakiem

"Niebo w gębie" Christiana Vincenta to - oparta na motywach wspomnień z życia kucharki francuskiego prezydenta - opowieść o pasji, miłości, gotowaniu i o tych, którzy nie chodzą na kompromisy, bo uparcie idą przez życie własną drogą.

Z biograficznych historii bardzo często wieje nudą lub ich target jest obliczony na fanów opisywanej gwiazdy. Film Christiana Vincenta jest zaprzeczeniem obu tych, dosyć stereotypowych, ale obiegowych opinii. "Niebo w gębie" zaskakuje od pierwszej sceny i jest filmem na tyle lekkim, przyjemnym oraz subtelnie wzruszającym, że ma szansę uwieść rzesze różnorodnych widzów. Na tych, którzy nie lubią ani przepychu ani zaglądania na zaplecze pałacu prezydenckiego, czeka bowiem przygoda w prowizorycznej kuchni małej stacji badawczej na Antarktyce. Tam po raz pierwszy spoglądamy zresztą w skromne, ale pełne determinacji oczy Hortense Laborie (Catherine Fort).

Reklama

Kobieta ubrana w grubą, puchową kurtkę na pierwszy rzut oka ani odrobinę nie przypomina eleganckiej szefowej kuchni François Mitteranda (świetnie kreowanego w filmie przez Jeana d'Ormessona), którą niegdyś była. Nie chce też wspominać minionych czasów, chociaż jest nieustannie nagabywana przez kręcącą na wyspie dokument australijską dziennikarkę. Z tego względu wszystkie retrospekcje, które oglądamy, nie mają charakteru osobistych wspomnień. Są raczej zbiorem eleganckich obserwacji dyskretnie uzupełniających minimalistyczny krajobraz życia, które Hortense prowadzi na podbiegunowej stacji.

W czasie, gdy przygotowuje ona wykwintną, pożegnalną kolację dla grupy polarników, co chwilę przenosimy się więc do pałacu, gdzie przed kilku laty pani Laborie gotowała dla prezydenta i jego gości. Szybko okazało się, że nie zostanie w pałacu zbyt długo? Tak, ale co ważne, rozczarowanie życiem w wyższych sferach nie pozbawiło jej pasji, determinacji i wielkiej świadomości tego, że każdy posiłek - zwłaszcza ten skromny - może być ucztą, jeśli podstawowymi składnikami dania będą jakość, precyzja i czułość wykonania.

Kierująca się powyższymi wartościami Hortense zderza się ze światem, w którym liczy się szybkość i obniżanie kosztów. Każdy z nas wie coś na ten temat. "Niebo w gębie" to głęboko współczesna, przyprawiona odrobiną goryczy, historia. Niemal w każdej scenie Christian Vincent pokazuje jednak, że Hortense jest perfekcjonistką i nawet gotowanie może być jedną ze sztuk pięknych, która nie zna kompromisów. Dania Hortense przypominają niedzielne obiady u babci - przyrządzane z najlepszych składników, popijane wytrawnym, ale łagodnym winem. Ze względów finansowych dla kancelarii prezydenckiej byłoby jednak wygodniej, gdyby miały one charakter rozmrażanych fast foodów. Logika, z jaką zrealizowany jest film, każe jednak wierzyć, że brak zrozumienia dla pasji nie musi się kończyć rezygnacją z miłości do niej. Hortense zachęca on raczej do podejmowania nowych wyzwań. Kłopoty są dla niej niczym przyprawa do dań, bez nich życie byłoby mdłe.

Film opowiadający o Daniele Mazet-Delpeuch - autorce kuchennych wspomnień - jest zrealizowany z równym gustem, i wyrafinowaniem, co każda z przyrządzanych przez nią potraw. Wisienką na torcie jest w "Niebie w gębie" świetna kreacja Catherine Fort, która z taką łatwością wciela się w jej postać, jakby autentycznie znała nie tylko wszystkie kulinarne sekrety pani Mazet-Delpeuch, ale i zakamarki jej duszy.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Niebo w gębie", reż. Christian Vincent, Francja 2012, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 7 grudnia 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy