Reklama

"Nie ma tego złego": Dewiacje i frustracje

"Czarna, jak smoła, niepoprawna komedia o samotności i seksie" - tak reklamowany jest duński dramat "Nie ma tego złego" w reżyserii debiutanta Mikkela Muncha-Falsa.

Anna, młoda nauczycielka, niedawno przeszła operację usunięcia piersi i nie może sobie z tym poradzić. Jej matka owdowiała w dniu, w którym odeszła na emeryturę. Jonas żyje na ulicy z prostytucji, a jego ojciec - pracownik biurowy - walczy z silniejszym od niego pragnieniem obnażania się w miejscach publicznych. Los całej czwórki nieoczekiwanie się ze sobą splecie, bo - jak się okaże - nie ma tego złego...

Pełnometrażowy debiut młodego duńskiego reżysera - Mikkela Munch-Falsa - zdobył już uznanie na festiwalach (w San Sebastian i na Camerimage) oraz nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii Europejskie Odkrycie Roku. Co jest takiego w filmie "Nie ma tego złego", opowieści z mało odkrywczym w gruncie rzeczy przesłaniem, iż człowiek najbardziej w życiu cierpi z powodu samotności? Niezwykła jest w filmie Muncha-Falsa dojrzałość, z jaką podchodzi do swoich bohaterów. Nie ocenia, choć nie zachowuje obiektywizmu. W ciepłym świetle i z sympatią ukazuje ludzi, którzy muszą zmagać się ze swoimi dewiacjami i słabościami. Nie są źli, raczej przeciętni, jakich wiele na ulicy.

Reklama

Wspomniana Anna, która cierpi w samotności po operacji usunięcia piersi, w końcu zaczyna fascynować się filmami pornograficznymi, co doprowadza ją do nieoczekiwanej decyzji. Metroseksualny Jonas musi pogodzić się z chorobą ojca (ekshibicjonizm). Zarabia swoim ciałem na życie przekonując się zarazem, jak cienka jest granica między erotyczną usługą a potrzebą obecności drugiego człowieka. Podobnie Ingeborga, matka Anny, z którą nie potrafi ona nawiązać kontaktu. Po śmierci męża czuje się samotna. Zawładnięta przez kult młodości rozerotyzowana rzeczywistość nie potrafi jej dostarczyć tego, czego naprawdę potrzebuje - rozmowy z drugim człowiekiem. W końcu Anders, cierpiący z powodu swojej choroby i osamotnienia.

Samotność i poczucie niedopasowania do otaczającego bohaterów świata jest wręcz dojmująca w obrazie Muncha-Falsa. "Nie ma tego złego" to jednak raczej tragikomedia z niezwykle ciepłym, optymistycznym i powściągliwym zakończeniem. Munch-Fals potrafi wykorzystać absurdalne sytuacje do zbudowania humoru poszczególnych scen, które - nawet jeśli przerysowane - stają się trafną obserwacją rzeczywistości. Wystarczy wspomnieć scenę pożegnania z pracy odchodzącej na emeryturę Ingeborg, w której zawiera się charakterystyka naszych czasów z ich kultem młodości i naszą bezradnością w podejściu do wieku dojrzałego.

"Nie ma tego złego" ma w końcu pewien charakterystyczny skandynawski rys w swoim bezkompromisowym ukazywaniu ludzkiego ciała i seksualności. Munch-Fals nie epatuje nadmiernie erotycznymi scenami. Niemniej seksualność, co wynika w pewnej mierze ze skandynawskiej mentalności, traktowana jest jako coś naturalnego. Podobnie do dewiacji swoich bohaterów podchodzi z dozą zrozumienia.

Seksualność nie ma szokować, a stanowi raczej część człowieczeństwa, podobnie jak potrzeba rozmowy, ciepła i obecności drugiego człowieka. Munch-Fals ukazuje człowieka w całej jego okazałości, słabości i śmieszności. Z owych frustracji i dewiacji wyłaniają się nieoczekiwanie tytułowi (tak brzmi oryginalny, duński tytuł filmu) "piękni ludzie".

6,5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Nie ma tego złego" ("Smukke mennesker"), reż. Mikkel Munch-Fals, Dania 2010, dystrybutor: Vivarto, premiera kinowa: 22 czerwca 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama