Reklama

Nic nowego, ale działa

"Przytul mnie", reż. Kaspar Munk, Dania 2010, dystrybutor: Vivarto, premiera kinowa: 3 czerwca 2011

Temat współczesnych nastolatków w erze nowych technologii, które czynią młodociane żarty okrutniejszymi i o większych konsekwencjach, ostatnio coraz częściej fascynuje młodych reżyserów. I choć "Przytul mnie" Kaspara Munka nie wydaje się wnosić nic nowego w tej kwestii, to umiejętnie buduje historię, która potrafi emocjonalnie oddziaływać na widza.

Gus van Sant swoim nagrodzonym Złotą Palmą "Słoniem" zapewne jeszcze długo stanowić będzie pewien punkt odniesienia - stylistyczny i ideowy - do opowiadania w kinie o nastolatkach. Rok temu australijski reżyser Ben C. Lucas zadebiutował "Wasted on Young" o zblazowanych bogatych dzieciakach w świecie internetowych komunikatorów, filmem mocno inspirowanym estetyką "Słonia".

Reklama

W polskiej próbie zmierzenia się z nastolatkami, "Sali samobójców", Jan Komasa zdecydował się na eksperymenty formalne, co dało ostatecznie interesujące efekty. Munk nie bawi się estetyką, montażem czy paradokumentem. Kamera jedynie ze skupieniem obserwuje młodych bohaterów (brawa za dobrze dobranych aktorów), lecz z van Santem łączy go podejście - nie ocenia, nie wydaje opinii, nie wskazuje winnych, nie pokazuje, co dalej. Jest tylko czyn i jego bezpośrednie tragiczne konsekwencje, w końcu kilkoro różnych z pozoru, bo z różnych środowisk, nastoletnich bohaterów.

Sara to spokojna, zdolna dziewczyna, córka zapracowanych prawników, która musi opiekować się młodszym bratem. Jest i Hassan - syn emigrantów, prowadzących warsztat rowerowy; Louise, której matka ma dwie miłości - mężczyzn i alkohol. W końcu Mikkel - zwykły chłopak, ze zwykłej rodziny, zadurzony w Sarze stanie się mimowolnie głównym wykonawcą okrutnego żartu na dziewczynie. Po lekcji w klasie chłopcy atakują Sarę, zdzierają bluzkę i spodnie, udając gwałt. Wszystko filmuje komórką Louise.

Kaspar Munk skupia się przede wszystkim na wieczorze po okrutnym incydencie, na reakcji poszczególnych bohaterów, ich powolnym uświadamianiu sobie znaczenia swojego czynu i potencjalnych konsekwencji. Obserwuje różne decyzje i reakcje rodziców. Ostatecznie okazuje się, że choć, jak pisze Mikkel w swoim liście do Sary, nikt tak naprawdę w klasie się nawzajem nie zna, wiele ich łączy - zagubienie, agresja przykrywająca strach i pragnienie bliskości, poszukiwanie własnej drogi i akceptacji.

Banał? Owszem, ale po każdym filmie o nastolatkach zastanawiam się, czy można poza niego wyjść, a jeśli nawet, to czy nie oszuka się w ten sposób rzeczywistości. Tak po prostu jest. Munk widzowi pozostawia odpowiedzieć na pytanie "co dalej?", nie wydaje jednoznacznych ocen, traktuje swoich młodych bohaterów jak pełnoprawne jednostki na równi z dorosłymi (skandynawskie tradycje?). Przy takim temacie to i tak wiele. Jeśli do tego dołożyć takie budowanie opowieści, by zaangażowała ona emocjonalnie widza i wzruszyła, "Przytul mnie" można uznać za naprawdę udany debiut.

6/10


Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama