"Nic na siłę": Sielsko, swojsko, przaśnie i nudno - czyli w polskich komediach stabilnie

Anna Szymańczyk w "Nic na siłę" /Netflix /Netflix

"Nic na siłę" to komedia osadzona głównie na Podlasiu, pośród malowniczych lasów i łąk. Nie brakuje uroczych zwierząt, smacznego jedzenia, a nawet intryg i zwrotów akcji, jednak to zbyt mało, by stwierdzić, że to dobry film.

"Nic na siłę" to w założeniu komedia o kobiecie, która jest uznaną szefową kuchni. Oliwka, bo tak na imię ma nasza bohaterka, pracuje we Wrocławiu, w (chyba) dość eleganckiej restauracji i jest tam nie do zastąpienia. Musi jednak opuścić stanowisko z powodu śmierci babci, z którą co prawda od dawna nie miała żadnego kontaktu, ale postanawia wyruszyć na uroczystości.  

Pakuje elegancką sukienkę i szpilki i wyrusza do Boćków. Gdy tylko powraca na znajome tereny, pierwsze co jej się przytrafia to nieszkodliwy wypadek z mężczyzną, który rozstawia znaki drogowe. Oczywiście jako widzowie od razu wiemy, że będzie to przyszły wybranek Oliwii, zgodnie z powiedzeniem "miłość od pierwszego potrącenia".  

Reklama

Bohaterka po trudach podróży, którą częściowo musiała odbyć piechotą, ponieważ zakopała auto w błocie, w końcu trafia do domu babci, gdzie zgodnie z tradycją znaną z niektórych terenów Polski, widzimy płaczki i trumnę z babcią Haliną. Oliwka oczywiście rozpacza nad stratą, mówiąc szczerze o swoich uczuciach. I nagle, babcia ożywa. Właściwie nie ożywa, bo wcale nie zmarła, a wszystko było ukartowanym podstępem, by ściągnąć dziewczynę na wieś. Niesamowicie dojrzała zagrywka.

Oliwia jest (słusznie) oburzona i oświadcza, że gdy tylko zorganizuje mechanika lub lawetę dla swojego auta, wraca do Wrocławia. Babcia jednak nie daje się zbić z tropu i przechodzi do realizacji dalszej części swojego planu - Wielkiego Zniknięcia. 

Zostawia dziewczynę na gospodarstwie pełnym zwierząt: kóz, kur, agresywnych gęsi i całkiem przyjaznego konia, i znika. Jak kamfora. Całkiem rozsądnym pytaniem byłoby: jak dziewczyna z miasta ma poradzić sobie na wsi z całym tym zwierzyńcem? Okazuje się, że babcia ma pomocnika, który ma wesprzeć Oliwkę. W końcu przechodzimy do głównego wątku naszego filmu - czyli walki o to, by Oliwka została na wsi

Dziura na dziurze

I wcale nie mam tu na myśli polnych dróg, na których zakopuje się samochód głównej bohaterki w pierwszych minutach filmu. Dziury fabularne pojawiają się od samego początku produkcji, a niektóre kwestie nie zostają wyjaśnione do samego finału produkcji. Ale po kolei. 

Babci Halinie udaje się zwerbować do udziału w swoim planie Wielkiego Zniknięcia kilka osób. Biorąc pod uwagę wielkość miejscowości, w której rozgrywa się akcja, ukrywanie się w chacie oddalonej o kilkadziesiąt metrów od innych zabudowań, raczej trudno byłoby utrzymać w tajemnicy.

Podobnie ma się sytuacja z zostawieniem dziewczyny z miasta samej sobie na gospodarstwie obejmującym kilkadziesiąt sztuk zwierząt. Trudno mi jest sobie wyobrazić osobę, która wiele lat, jak nie całe życie spędziła w mieście i potrafi wydoić kozę. A może jednak ma doświadczenie, jednak twórcy postanowili zostawić to naszym domysłom? 

Jednym z głównych wątków produkcji są problemy finansowe gospodarstwa babci Haliny i konflikt z lokalnym przedsiębiorcą. Pojawia się też list z informacją o konieczności opłacenia długu w wysokości 25 tysięcy złotych. Jednak ta kwestia do końca filmu nie zostaje wyjaśniona — kto w końcu to zapłaci, czy konieczne jest uregulowanie tego, czy był to tylko blef? W produkcji widzimy też inwestorów z Warszawy, którzy pojawiają się w zaledwie dwóch scenach. Mają ambitne plany budowy czegoś na terenach należących do Haliny, ale ostatecznie nie wiadomo, czy jednak będą coś tworzyć w Boćkach, czy całkowicie się zniechęcili po tym jak ich GPS stracił zasięg. 

Bohaterowie - zbiorowa amnezja

Po prawie dwóch godzinach seansu mam wrażenie, że nie wiem nic o bohaterach, a oni wiedzą o sobie jeszcze mniej

Anna Szymańczyk dała w "Znachorze" znakomity popis umiejętności aktorskich, wcielając się w Zośkę — pewną siebie kobietę, twardo stąpającą po ziemi i wiedzącą, czego chce od życia. Mając przed oczami obraz tej postaci, myślałam, że Oliwia też będzie taka, albo jeszcze lepsza — przecież będzie główną bohaterką. No niestety, zawiodłam się. 

Oliwia jest jedną z najbardziej irytujących postaci, która ustępuje tylko Kubie, do którego za chwilę wrócimy. Kobieta jest przedstawiona widzowi jako uznana szefowa kuchni, która kocha gotować i jest temu całkowicie oddana. Prawdopodobnie przez podlaskie powietrze cała jej miłość do kuchni znika, a umiejętności wyparowują. W całym filmie widzimy może dwie sceny, podczas których bohaterka gotuje, z czego raz to przygotowanie kanapki z pokrojonym pomidorem. Wykwintnie. 

Nieodłącznym towarzyszem jest Kuba (Mateusz Janicki), czy też jak się sam przedstawia na początku — Wojtek. Dlaczego? Wciąż się zastanawiam, ale z tego wychodzi cały wątek "komediowych" pomyłek. Niby ma pomóc Oliwii na gospodarstwie, ale na każdym kroku ją wyśmiewa (wspomniane wcześniej dojenie kóz) i nie ma to nic wspólnego z uroczymi docinkami, zapomina wyjaśnić jak, ma naprawdę na imię i kim jest. Sprawa mocno się gmatwa, a para przechodzi przez kilka konfliktów. 

Duet Oliwka - Kuba ma w sumie tylko dwa tryby działania: jest ok, przytulamy się, całujemy i jemy sobie z rąk, a drugi - "nie mów do mnie teraz". Nie ma nic pomiędzy, bohaterowie przechodzą z jednego stanu w drugi, bez ostrzeżenia. W jednej scenie Oliwia obrażona odjeżdża konno w stronę zachodzącego słońca, a w kolejnej Kuba przychodzi z prośbą, by zrobiła specjalny obiad w karczmie jego ojca, na co ona bez zastanowienia się zgadza. Kiedy się dogadali?

Są też plusy, ale szału nie ma

Są pewne plusy, które sprawiają, że ten film jest trochę bardziej znośny w odbiorze. Przede wszystkim ujęcia krajobrazów. Wspaniale ogląda się urzekające zdjęcia lasów i ukwiecone łąki z lotu ptaka. Aż chce się wyjść na spacer i poczuć promienie słońca na twarzy. 

Nie można zapomnieć o przeuroczych zwierzętach, które odgrywają dosyć istotną rolę, a wyjątkowo często możemy obserwować Oliwię jeżdżącą konno. 

I ostatni element, który wydaje mi się, że miał największy potencjał, a został całkowicie pominięty (zob. Zbiorowa amnezja). Film posiada pięknie wyreżyserowane sceny z przygotowania dań. Bliskie kadry, slowmotion, barwy - łączą się w piękne obrazki niczym z najlepszych książek kucharskich, sprawiających, że ślinka cieknie już po chwili oglądania. Niestety jak zostało już wspomniane, takich scen było bardzo mało, a szkoda, bo miałam nadzieję, że film pójdzie właśnie w stronę gotowania, miłości do kuchni i przyjemności z przygotowywania pysznych posiłków dla najbliższych.  

To był film na siłę

Trzeba powiedzieć sobie szczerze: mogło być lepiej. Można było położyć nacisk na kuchnię, na pasję i miłość do swojej pracy. Postawiono jednak na dość mętną fabułę, która brzmi jak setki innych komedii romantycznych, a jedyne co się zmienia to otoczenie: jak nie góry, to morze, a czasem, jak w tym przypadku, Podlasie. Humor jest raczej prosty i na siłę, a najprzyjemniej oglądało się sceny z Arturem Barcisiem, który chyba jako jedyny wiedział cokolwiek o swoim bohaterze.  

Momentami jest wręcz żenująco, główna bohaterka raczej irytuje swoimi przerysowanymi reakcjami — aż żal nie wspomnieć o tym, że dwukrotnie wyrwała ten sam przewód spod maski swojego samochodu w niewiadomym celu.

Romantyzmu tu jak na lekarstwo, główny problem do końca nie został rozwiązany. Z trudem dotrwałam do końca filmu, by usłyszeć kilka na siłę wciśniętych linijek na temat ochrony klimatu oraz zobaczyć kompletnie zbędny wątek o rodzinie "patchworkowej".  

Czy jest jakaś uniwersalna prawda płynąca po obejrzeniu całości? Chyba tylko: żeby znaleźć prawdziwą miłość, trzeba wybranka najpierw potrącić, by następnie zaprowadzić do obory na odebranie porodu kozy. A później nakarmić go kanapką z pomidorem.

4/10

"Nic na siłę", reż. Bartosz Prokopowicz, Polska 2024, dystrybutor: Netflix, premiera na streamingu: 27 marca 2024.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Netflix | Nic na siłę | Anna Szymańczyk | Mateusz Janicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy