Reklama

"Namiętność" [recenzja]: Zuchwałe i piękne

Ostatni film Briana De Palmy - będący remakiem "Crime d'amour" Alaina Corneau - to thriller, którego akcja toczy się w świecie wielkiej reklamy. W twierdzach ze szkła i betonu, nowoczesnych salach konferencyjnych, super-drogich oraz hiper-luksusowych apartamentach toczy się śmiertelna rozgrywka między członkami miłosnego czworokąta.

Głównymi "graczkami" są Christine (Rachel McAdams) oraz jej podwładna Isabelle (Noomi Rapace). W ich konflikt zostają wplątani Dirk (Paul Anderson), kochanek Christine, oraz Dani (Karoline Herfurth), sekretarka Isabelle.

W fatalnie napisanej i leniwie opowiedzianej historii znajdziemy wypis wątków, tematów i chwytów z pulpowych kryminałów i melodramatów: kradzież, zdradę, szantaż, morderstwo, kilka twistów i jeszcze więcej kłamstw. De Palma - reżyser odważnie flirtujący z gatunkowymi schematami i kiczem - nie nakręcił tym razem filmu tak złego, że aż dobrego. "Namiętność" to po prostu film tak zły, że bardzo zły.

Reklama

Już od pierwszych scen uderza realizacyjna nieudolność. "Namiętność" utrzymana jest w zerowym stylu produkcji telewizyjnych z lat dziewięćdziesiątych. Większość czasu ekranowego wypełniają ciągnące się w nieskończoność sceny dialogowe, do których kilka gramów życia potrafi wnieść czasem tylko blada i neurotyczna Rapace. W trzecim akcie przybywa trochę stylistycznych fajerwerków - pojawiają się sceny oniryczne, użycie światłocienia przywołuje echa ekspresjonizmu, jest też miejsce dla będącego znakiem firmowym De Palmy split screenu - ale wszystkie wydaje się dziwnie drętwe i nieudolne.

De Palma od czasu do czasu próbuje docisnąć estetyczny pedał gazu. Jego agentką przesytu jest drapieżna Caroline, którą zmienia w perwersyjną Królową Śniegu: ubiera ją w złoto lub wściekły róż, zasłania jej twarz fetyszystycznymi maskami, wypełnia jej mieszkanie górą ozdób, obrazów i świeczek. Nie potrafi jednak przekroczyć granicy, za którą z przesady zaczyna rodzić się szaleństwo. W efekcie Christine przypomina co najwyżej jedną z bohaterek "Mody na sukces": piękną i zuchwałą, trochę przerysowaną, ale w gruncie rzeczy pozbawioną wyrazu.

Naczelny grzech tego filmu jest jednak inny. W historii, której bohaterki gustują w obu płciach, i której rytm wyznaczają ruchy frykcyjne i nagłe eksplozje feromonów, trudno uświadczyć jakiejkolwiek zmysłowości. Urywki pruderyjnie sfilmowanego seksu, trochę więcej pocałunków, scena kąpieli, bardziej wstrzemięźliwa niż reklama szamponu - na tyle stać teraz reżysera, który parę dekad temu pokazał w "Carrie" pierwszą menstruację jako przeżycie graniczne i festiwal kampu. Bohaterki "Namiętności" nie wydają się nawet zrobione z krwi i kości. Ze złota, obcasów, szminki, lakieru i tuszu - tak. Ale nie z krwi i kości.

3/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Namiętność" ("Passion"), reż. Brian De Palma, USA, Francja, Niemcy 2012, dystrybutor: M2Films, premiera kinowa: 11 kwietnia 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy