Najnowsza komedia romantyczna od Max. Czy przyjaźń damsko-męska istnieje?

"Szkolne miłości" /Max /materiały prasowe

"Szkolne miłości" w reżyserii Jordana Weissa to film z gatunku coming of age z Nico Hiragą i Kiernan Shipką w rolach głównych. Najnowsza komedia platformy Max porusza temat przyjaźni damsko-męskiej, rzucając nowe światło na tego typu relacje. Niestety zawodzi na poziomie scenariusza, który momentami wypada wtórnie i w efekcie - mało angażująco.

  • Studenci pierwszego roku, Ben (Nico Hiraga) i Jamie (Kiernan Shipka), próbują odnaleźć się w nowej sytuacji i ułożyć sobie studenckie życie. Jednocześnie nie do końca potrafią rozstać się z przeszłością i są nadal przywiązani do swoich sympatii ze szkoły średniej. Po uświadomieniu sobie, że ich związki ich ograniczają, przyjaciele decydują się rozstać się ze swoimi partnerami w noc poprzedzającą Święto Dziękczynienia. Ben i Jamie testują granice swojej przyjaźni, próbując zakończyć dawne relacje za wszelką cenę.
  • W rolach głównych "Szkolnych miłości" w reżyserii Jordana Weissa wystąpili Kiernan Shipka i Nico Hiraga. Film zadebiutował na platformie Max.

Gatunek coming of age, który koncentruje się na szczególnym momencie w życiu bohaterów – przejściu z młodości w dorosłość, jest chętnie podejmowany przez współczesnych twórców amerykańskich, zwłaszcza w kinie niezależnym. Choć nie zawsze z sukcesem, to niektóre z tytułów powoli zyskują status kultowych. Wystarczy wymienić chociażby "Charlie" z 2012 roku czy "Lady Bird" Grety Gerwig. Siłą tego typu filmów jest ponadczasowość oraz postaci, z którymi można się utożsamić. Zatem czy "Szkolnym miłościom" udaje się choć trochę zbliżyć do poziomu wspomnianych tytułów?

"Szkolne miłości": nieciekawi bohaterowie, kiepski wątek poboczny

Główni bohaterowie, Ben (Nico Hiraga) i Jamie (Kiernan Shipka), zostawiają swoje drugie połówki w rodzinnym mieście i wyjeżdżają na studia. Starają się połączyć naukę, życie imprezowe oraz związki na odległość. W końcu uświadamiają sobie, że nie radzą sobie w tego typu relacjach, a uczucie do ukochanych powoli się ulatnia. Postanawiają z nimi zerwać tuż przed Świętem Dziękczynienia, mając nadzieję, że to rozwiąże ich wszelkie problemy życia codziennego.

Moje obawy przed seansem okazały się słuszne. Sam koncept fabuły mógłby wystarczyć na maksymalnie 30 minut filmu, reszta czasu ekranowego została wypełniona tzw "zapychaczami". Pojawia się wątek poboczny. Jeden z przyjaciół dwójki głównych bohaterów jest gejem i przygotowuje dla najbliższych spotkanie, podczas którego dokona oficjalnego coming outu. Temat jest interesujący, ale w kontekście "Szkolnych miłości" wypadł nieprzekonująco. Być może miałby szansę bytu w formie serialowej, ale jeśli chodzi o produkcję filmową - ma się wrażenie, że przeskakujemy z jednej fabuły do drugiej.

Scenarzystom, a konkretnie Jordanowi Weissowi, który odpowiada także za reżyserię oraz Danowi Brierowi zabrakło świeżego pomysłu na poprowadzenie wątku Bena i Jamie w taki sposób, by zaangażować widza. W połączeniu z nieco powierzchownym przedstawieniem relacji wspomnianej dwójki, otrzymujemy film generyczny. Chciałoby się powiedzieć, że niewyróżniający się od reszty, ale... No właśnie, ale!

"Szkolne miłości": końcówka odbiega od schematów

W końcówce twórcy postanawiają złamać schematy gatunku, wprowadzając zwrot akcji, który, choć spójny z całością fabuły, niekoniecznie działa na korzyść filmu. Nie zdradzając szczegółów, Jamie i Ben stają przed decyzją dotyczącą przyszłości ich relacji. Ich wybór jest z jednej strony zaskakujący – w końcu bohaterowie tego typu filmów zwykle postąpiliby inaczej. Z drugiej strony, jest to naturalna konsekwencja wcześniejszych wydarzeń i stanowi satysfakcjonujące zwieńczenie ich historii. Ponadto rzuca światło na nietypowe podejście do przyjaźni damsko-męskiej, odpowiadając na pytanie, czy takowa ma szansę bytu.

"Szkolne miłości" zdecydowanie nie trafiły do moich ulubionych filmów tego typu. Doceniam za zwrot w końcówce, jednak nie przykrył on wad scenariusza i wyraźnie brakującej chemii między bohaterami. Ach, i to sprośne poczucie humoru, które całkowicie odebrało filmowi jakikolwiek urok.

5/10

"Szkolne miłości", reż. Jordan Weiss, Stany Zjednoczone. Data premiery na Max: 28 listopada 2024 r.

Czytaj więcej: "Sprawa rodzinna": Nieudana komedia, jeszcze gorszy romans [recenzja]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy