Reklama

Nagrody Darwina, wydanie czwarte

"Oszukać przeznaczenie 4", reż. David R. Ellis, USA 2009, Warner Bros., premiera 4 września 2009 roku.

Twórcy tasiemców grozy w rodzaju "Halloween" zawsze mieli problem z finałem każdej kolejnej części. Trzeba było poważnie uszkodzić mordercę, nie na tyle jednak, by nie mógł pojawić się w sequelu. Autorom serii "Oszukać przeznaczenie" obce są podobne dylematy. Przecież uśmiercić śmierć nie sposób. Dlatego oglądamy w kinach kolejne, czwarte już zmagania nastolatków z kostuchą.

"Trzeba pilnować zasad kontynuacji. Za każdym razem jest więcej ofiar. Sceny śmierci są rozbudowane, leje się o wiele więcej krwi. Widownia czeka na masakrę" - te słowa, padające z ust jednego z bohaterów ''Krzyku 2'' Wesa Cravena brzmią dziś już trochę przestarzale. Współczesnej widowni, odpornej na hektolitry krwi tryskające z ekranu trzeba więcej. Trzeba zmian nastroju, twistów fabularnych, atrakcji wizualnych i sporej ilości ''jump scenes''. Widz współczesnego, amerykańskiego horroru nie idzie do kina się bać. Z łapskiem zanurzonym w kuble popcornu, siorbiąc coca-colę, liczy na 90 minut dobrej zabawy. Taki widz jest targetem serii ''Oszukać przeznaczenie''.

Reklama

Pierwsza część z ciekawym, nietuzinkowym scenariuszem była zgrabnym połączeniem dwóch, być może najbardziej emocjonujących gatunków filmowych - horroru i kina katastroficznego. Przy stosunkowo niskim budżecie przyniosła wpływy rzędu ponad 50 milionów dolarów w samych Stanach Zjednoczonych. Stało się więc jasne, że kontynuacja jest sprawą nieuchronną. Drugą odsłonę wyróżniał przede wszystkim autoparodystyczny ton, nasycony czarnym humorem. Trzecia była powrotem do nastoletniego kina grozy. Utrzymując przyzwoity poziom, nie zaskakiwała jednak nową formułą, powtarzając pierwowzór niemal w skali 1:1. Było zatem jasne, że w kolejnej części autorzy cyklu muszą zmienić strategię, by zaabsorbować znudzonego schematem widza. Ta recenzja nie odpowie niestety na pytanie, dlaczego tak się nie stało.

''Czwórka'' komasuje i intensyfikuje wszystkie najbardziej irracjonalne i niezdarne składniki wszystkich poprzednich odsłon. Zatem niczym nie urozmaicony schemat fabularny pozostaje nienaruszony w swoim szkielecie, imbecylizm głównych bohaterów przekracza dopuszczalne granice, a suspens i napięcie utrzymują się na poziomie zerowym. Nie pomaga też przynęta w postaci trójwymiarowości (film jest pierwszą częścią cyklu, nakręconą w technice 3D). Po 20 minutach śrubki, noże i inne atrakcje ''wymierzone'' w widza zaczynają nużyć. Papierowe charaktery z topornie napisanymi kwestiami dialogowymi powodują kompletny brak empatii dla ekranowych postaci. Dlatego zamiast trzymać kciuki za grupkę młodych, szczęśliwie ocalałych z katastrofy, życzymy im rychłej śmierci, żeby jak najszybciej podnieść się z fotela i wybiec z kina.

Rok rocznie internauci na witrynie darwinawards.com wybierają tzw. Nagrody Darwina. Warunkiem otrzymania wyróżnienia, o czysto symbolicznym charakterze jest... śmierć kandydata w wyniku jego własnej głupoty. Oglądając najnowszą odsłonę ''Oszukać przeznaczenie" zachodziłem w głowę, czy aby scenarzyści nie adaptują czasami którejś z książkowych publikacji Nagród (vide: ''Nagrody Darwina 3. Strategia przetrwania.", wydanie polskie: 2005 rok). Jeśli jeszcze można zmrużyć oko na losowe wypadki, jak potrącenie na jezdni (choć to już kolejna część, w której bohaterowie są dosłownie roztrzaskiwani na pasach), o tyle mordercza pompa basenowa czy śmiercionośna myjnia samochodowa miast straszyć lub bawić po prostu irytują.

Oryginalny tytuł filmu, ''The Final Destination'', poprzez przedrostek ''the'' mógłby sugerować, że oglądamy zamknięcie serii. Nic jednak się nie wyjaśnia, nie domyka, nieposkromiona śmierć dalej zbiera swoje gęste żniwo a naprawdę oszukany czuje się widz, który w miejsce świeżego, krwistego dania dostaje suchy, odgrzewany kotlet. Tyle, że w trójwymiarze.

3/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | David | Karol Darwin | nie żyje | oszukać | Warner Bros. | nagrody | David R. Ellis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy