"Na noże": Agatha Christie na miarę naszych czasów [recenzja]

Kadr z filmu "Na noże" /materiały prasowe

Wedle prawideł gatunku, a jednocześnie trochę im na przekór. Z dystansem i humorem, ale nie bez trafnych spostrzeżeń o głębszym charakterze. Idealna propozycja na grudniowy wieczór dla każdego, kto chce się oderwać od rzeczywistości i po prostu miło spędzić czas.

Trup! Była impreza - teraz jest denat: Harlan Trombley (Christopher Plummer). Bogaty za życia nieprzyzwoicie, głowa imperium godnego Stephena Kinga, zbudowanego na sprzedaży bestsellerowych... kryminałów. Ale teraz wącha stokrotki od spodu, kopnął w kalendarz, jest zimny jak kostka lodu.

Jest też dziewczyna - pielęgniarka Marta (zapamiętajcie to nazwisko: Ana de Armas). Bo trup był w wieku szacownym, opiekunki, która poda lek, przyniesie herbatę i zapewni towarzystwo potrzebował. Szczególnie, że to dziewczyna, która nie może kłamać, bo na samą myśl łapią ją mdłości, a gdy z ust paść muszą pokrętne, fałszem pachnące słowa, bez wiaderka się nie obejdzie.

Reklama

Jest wreszcie rodzina - harpie, hieny, sępy, które nie mogą doczekać się czytania testamentu. Smutek - smutkiem, ale ważne to jest to: kto ile dostanie! Majątek jest potężny. I może wszystko poszłoby gładko i po myśli spragnionych kasy krewnych, gdyby nie niespodziewana wizyta detektywa Benoit Blanca - połączenia Poirota z Rayem Donovanem w skórze Daniela Craiga.

I tak to się wszystko zaczyna, a każda recenzja, która zdradzi cokolwiek więcej, będzie już nie tylko spoilerem, ale dokonaną z zimną krwią zbrodnią na filmie.

Bez zagadki, bez szukania tych wszystkich drobnych wskazówek, podążania to za prawdziwymi, to za fałszywymi tropami - film dostarcza ich całą barwną galerię - niemal cały czar "Na noże" pryska, chyba że komuś wystarczy podziwianie zdjęć, muzyki, scenografii. Na nie na pewno narzekać nie można - stanową ucztę dla oka i ucha. Budują klimat, budzą podziw swoją drobiazgowością i pomysłowością - szczególnie pewna instalacja z nożami, nieco przypominająca tron z "Gry o tron". A bo i o władzę idzie w tej historii walka.

Zabawa zaserwowana jest z wprawą zarówno przez reżyseria Riana Johnsona (poza kilkoma hollywoodzkimi hitami ma też w dorobku słynny odcinek "Fly" z "Breaking Bad"), który panuje nad każdym rytmem, zdaniem i wskazówką, jak i cudowną trupą gwiazd. Craig zręcznie balansuje na granicy między tajemnicą, groteską a prowokacją. Natomiast Jamie Lee Curtis, Michael Shannon, Don Johnson, Toni Collette i Chris Evans dowcipnie i z werwą kreują rodzinkę z piekła rodem, w której każdy ma inną przywarę skrzętnie skrywaną to za diabolicznym uśmiechem, to trzepoczącym oczkiem.

Sławom śmiało stawia czoła równie utalentowana Ana de Armas. Ta skromna dziewczyna, fizycznie niezdolna do blagi, wprowadza też do kryminału wątki nieco poważniejsze, natury nienachalnej obserwacji społecznej, celnej satyry. Ale bez obaw - "Na noże" to przede wszystkim frajda, odmładzająca i dynamizująca klasyczną formułę kryminału Agathy Christie zabawa, z rewelacyjnymi aktorami i takąż zagadką. Ja już jej rozwiązanie znam, ale wybiorę się chyba jeszcze raz!

7/10

"Na noże" (Knives Out), reż. Rian Johnson, USA 2019, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 29 listopada 2019 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Na noże
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama