Milion dolarów i... nic
"Milion dolarów", reż. Janusz Kondratiuk, Polska 2010, dystrybutor Profilm, premiera kinowa 13 maja 2011 roku.
Polskie komedie już od wielu, wielu lat schlebiają raczej gustom niewielkiej ilości widzów. W przypadku tzw. "filmów romantycznych" standardowo mamy do czynienia z kompletnie nudną intrygą miłosną - ona kocha nad życie, on nie wie, aż w końcu następuje cud. Wszystko okraszone "chodnikowym" humorem, w którym dominują słowa na "k" i pozornie "wyzwolone" dialogi o ludzkiej seksualności.
Polskie komedie bez wątków love story to już naprawdę rzadkość. Jeśli już powstają, to najprościej rzecz ujmując nie bawią, a wręcz wprowadzają widza w nastrój całkowitej konsternacji. "Milion dolarów" Kondratiuka wydawał się być szansą na przełom. Niestety rewolucji nie było, wręcz przeciwnie...
Podstawowe składniki: "polski sex", "polski język ulicy" plus specyficzna wizja filmowego kiczu i tym razem zapraszają widzów do zabawy.
Zmęczona życiem urzędniczka jednego z oddziałów banku Maxi, szara i smutna Bożenka (Kinga Preis) zapobiega napadowi na swoje miejsce pracy. Mimo swojego "bohaterstwa" ponownie nie zostaje doceniona przez pracodawców. W końcu porcelanowa filiżanka bez czeku nie jest w stanie uszczęśliwić nikogo.
Jej mężem jest niespełniony muzyk, saksofonista (Tomasz Karolak), który wraz z dwoma kumplami grywa na imprezach dla seniorów muzykę dance. Na dokładkę opóźniony, wrażliwy Pawełek (Jakub Gierszał), który żyje w swoim świecie gazetowych wycinków - morderstw, zamachów i terroryzmu.
Wisienkami na torcie są: niedoszła samobójczyni (Joanna Kulig), blokowa gwiazdka (Konarowska), czy w końcu jednocześnie niebezpieczny i nostalgiczny Czech z wytatuowaną na czaszce pajęczyną.
Nietrudno się domyślić, że pretekstem tej "przyciężkawej" historyjki staje się tytułowy milion dolarów, który znajduje się na koncie pewnej słodkiej starszej pani (Barbara Kraftówna). Kiedy niespodziewanie staruszka umiera na jej majątek czeka już sporo kandydatów. Koniec końców wszyscy zostaną usatysfakcjonowani, łącznie z nienarodzonym potomkiem Bożenki.
"Milion dolarów" Kondratiuka to film, który pewnie aspirował do zmiany gustów masowej widowni. Surrealne sytuacje miały być inną propozycją dla doświadczonego przez rodzime produkcje polskiego widza. Niestety mimo bardzo dobrej obsady i dobrych chęci twórców ponownie mamy do czynienia z filmem, którego warstwa humorystyczna jest najczęściej zbudowana przede wszystkim na przekleństwach i synonimach słowa "sex".
Ponadto dość męcząca wydaje się być chyba już wyeksploatowana figura wykorzystywanej "robotnicy" z polskiej klasy średniej, która postanawia zemścić się na wszystkich dookoła. Skóra cierpnie, kiedy na ekranie pojawia się Joanna Kulig i Jakub Gierszał, których role, delikatnie rzecz ujmując, ocierają się o potworny banał i stereotypy. Sytuacji nie ratują nawet Krzysztof Materna i Bohdan Łazuka w swoich krótkich epizodach. Chyba tylko srebrna walizka wypełniona dolarowymi banknotami ma tu szansę przykuć uwagę widowni.
3/10
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!