Futuryzm to trudna filmowo sprawa. W końcu wszystko już chyba zostało opowiedziane i - bez wielomilionowego budżetu, który wizualizuje najbardziej nieprawdopodobne koszmary z przyszłości - nie ma sensu przepychać się z tym gatunkiem do głównego nurtu. Na szczęście kino wciąż potrafi być niespodzianką i od czasu do czasu zaskakuje. Kilka razy w ciągu roku, w obrębie takiego czy innego gatunku, pojawiają się bowiem tytuły tak nieoczywiste jak "Królestwo zwierząt" w reżyserii Thomasa Cailley'ego. Sukces artystyczny, sukces frekwencyjny, w ogóle sukces.
- W niedalekiej przyszłości przez ludzką populację przetacza się epidemia niewyjaśnionych mutacji genetycznych. Za ich sprawą niektórzy jej przedstawiciele zaczynają coraz bardziej upodabniać się do zwierząt. Te obdarzone nadludzkimi umiejętnościami hybrydy uznawane są jednak za zagrożenie i izolowane w specjalnych ośrodkach. Jedną z osób dotkniętych taką mutacją jest Lena - żona François. Na wieść o wypadku konwoju i ucieczce transportowanych w nim hybryd, mężczyzna wspólnie ze swoim 16-letnim synem wyrusza na poszukiwanie partnerki.
- Główne role w filmie grają Romain Duris ("Trzej muszkieterowie: d’Artagnan", "Zagubieni w miłości") i Adèle Exarchopoulos ("Życie Adeli", "Sybilla").
- Film "Królestwo zwierząt" od 14 czerwca w polskich kinach. Zobacz zwiastun!
Nic o tym filmie nie wiedziałem, niczego o nim nie słyszałem, kiedy pod koniec czerwca ubiegłego roku, obejrzałem "Le règne animal" na jednym z festiwali. Zaskoczenie, ale i konfuzja. Nieznany mi wcześniej Cailley ("Królestwo zwierząt" to dopiero drugi jego film, ale już jego debiut, "Miłość od pierwszej walki", był pokazywany w Cannes), w nadzwyczaj wyrafinowanej formule kina przyszłościowego - na pewno nie nazwałbym tego jedynie science fiction - na dobrą sprawę opowiada o tacierzyńskim, rodzicielskim uwikłaniu, o poświęceniu, miłości. Nazwij jak chcesz. I jeszcze dodatkowo mój ulubiony aktor, Romain Duris, w jednej z najlepszych ról w ostatnich latach.
We Francji film był wielkim wydarzeniem - tytuł otwarcia prestiżowej sekcji "Un Certain Regard" na festiwalu w Cannes, pięć Cezarów, milion widzów w kinach, znakomite recenzje. Po wielu miesiącach oczekiwania, jak to niestety u nas bywa coraz częściej, w końcu trafia również na polskie ekrany.
"Królestwo zwierząt" jest opowieścią o zwierzętach czyli ludziach. W przyszłości, ale niezbyt dalekiej, za to zbyt groźnej, ludzie przypuszczalnie wskutek globalnych zmian w atmosferze, oraz w związku z zanieczyszczeniem powietrza, zamieniają się w mutantów, w hybrydy człekokształtne. Proces jest nagły, nieoczekiwany, budzi grozę, stymuluje niepokój, co z kolei pociąga za sobą agresję. Jeszcze nic nie wiemy, a już się boimy, reagując złością. Strach wyprzedza inne reakcje. Stworzenia uważane są zatem za wrogie, groźne stwory, potwory, morderców. Globalna przemoc rodzi najgorsze, znane z historii, pomysły.
Żeby unicestwić problem, należy zacząć od wykluczenia, od getta. Dlatego tworzy się coś w rodzaju gett, gdzie hybrydy mieszkałyby w odizolowaniu od reszty populacji, bez dostępu do rodzin, przyjaciół. Zamknąć oczy, nie widzieć, oto chore rozwiązanie. Przerabialiśmy to nieraz.
Tego rodzaju koncepcje, jak dobrze wiemy z historii, nigdy się nie sprawdzają do końca. Konwój z "mutantami" rozbija się w lesie, człeko- lub zwierzęcokształtne hybrydy, zdaniem okolicznych mieszkańców, stanowią realne zagrożenie.
Zaczyna się pościg: za zbiegami, ale i za zachowaniem status quo. Dramaturgicznie najciekawsze jest jednak w filmie to, że Cailley (scenariusz napisał wspólnie z Pauline Munier), wzbogaca tę strukturę o wątek Françoisa (Duris) i jego szesnastoletniego syna, Emile (świetny Paul Kircher). Wkrótce relacja tej dwójki stanowić będzie o sednie opowieści. Ojciec dla syna, syn dla ojca, rodzina poszukująca matki, która zniknęła w wyniku katastrofy.
W "Królestwie zwierząt" ważną rolę pełni również Julia, grana przez Adèle Exarchopoulos - katalizatorka napięć między dwoma bohaterami.
Cailley podkreśla w wywiadach, że jego film był dzieckiem pandemii. W pierwszym okresie zwłaszcza, wydawało się, że świat zmieni się nieodwołalnie, a zamknięcie, również zamknięcie traktowane metaforycznie, stanie się z czasem naturalnym stanem ludzi.
W takich okolicznościach powstał zarys scenariusza "Królestwa zwierząt" i jest w moim przekonaniu jednym z najpełniejszych przykładów oddania stanu mentalnego Europejczyków i reszty świata sprzed kilkudziesięciu miesięcy.
Ucieczka przed zbiorowością, strach przed zbiorowością, a zarazem próba ratowania więzów. Odkrycie, że tym, co wzmacnia naprawdę, nie jest ani bogacenie się, ani adrenalina, ale poczucie, że nie jest się w "zamkniętym" świecie do końca samotnym, opuszczonym, słabym. Że trzeba i warto zawalczyć o swoje "królestwo". O bliskość.
8/10
"Królestwo zwierząt" (Le règne animal), reż. Thomas Cailley, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 14 czerwca 2024 roku.