​"Logan: Wolverine" [recenzja]: Zardzewiałe szpony

Hugh Jackman w filmie ​"Logan: Wolverine" /materiały dystrybutora

Ma problemy z alkoholem, niesatysfakcjonującą pracę, jet zgorzkniały i w głębi serca tęskni za czasami, które bezpowrotnie minęły. Nie, to nie kolejna historia o upadłej legendzie sportu. Taki los spotkał herosa Wolverine'a, którego upadek i zmartwychwstanie możemy oglądać w filmie "Logan: Wolverine".

Przyznaję, że do najnowszego obrazu Jamesa Mangolda podchodziłem z dużą dozą sceptycyzmu. Mimo kilku sukcesów tego amerykańskiego reżysera ("Przerwana lekcja muzyki", "Spacer po linie") jego poprzednie spotkanie z bohaterem X-Menów nie należało do udanych. Mający premierę w 2013 roku "Wolverine" nie wybił się ponad przeciętność, jednak "Logan" już od pierwszych minut zaskakuje nowatorskim podejściem do tematu.

Mamy rok 2024, tytułowy bohater (w tej roli tradycyjnie Hugh Jackman) powiesił w szafie strój superbohatera, a wyciągnął z niej garnitur i butelkę whisky. Jego życie przypomina równię pochyłą. Logan zarabia na życie jako kierowca limuzyny. Praca zdecydowanie poniżej kwalifikacji, dlatego też nasz bohater znieczula się dużą ilością alkoholu. Jego moce przestają działać, rany goją się coraz wolniej, a wysunięcie szponów kosztuje go sporo bólu i to nie tylko tego egzystencjalnego.

Co więcej, wszystko wskazuje na to, że mutanci przechodzą do historii. Od ćwierćwiecza żaden nie przyszedł na świat. Mentor Wolverina, profesor Charles Xavier (Patrick Stewart), żyje jako wyrzutek społeczny w opuszczonej fabryce na meksykańskiej pustyni pod opieką innego mutanta - Calibana (Stephen Merchant).

Mroczna i przygnębiająca atmosfera zbudowana przez Mangolda sprawia, że pierwsze 20 minut "Logana" to najlepszy fragment filmu o X-Menach od lat. Niespodziewanie widz zaczyna patrzeć na świat oczami Wolverine'a. Z ekranu bije post apokaliptyczna atmosfera, która może przypominać tę z "Mad Maxa: Na drodze gniewu". Niestety, z czasem "Logan" zaczyna wchodzić na utarte ścieżki swojego gatunku.       

Reklama

Pogodzony ze swoim losem superbohater niespodziewanie dostaje szansę, aby jeszcze raz poczuć się jak za dawnych lat. "Pomaga" mu w tym meksykańska pielęgniarka, która nachodzi Wolverine'a podczas jego nudnej pracy. Kobieta jest zdesperowana, błaga o pomoc. Wraz ze swoją córką Laurą (Dafne Keen), chce dostać się na północ Stanów Zjednoczonych. Twierdzi, że ich życie jest w wielkim niebezpieczeństwie.  

Zgodnie ze schematem zgorzkniały bohater odmawia, ale nękany wyrzutami sumienia i nagabywaniem kobiety, godzi się na taką wyprawę. Niestety, jest za późno. Kiedy Logan przybywa na miejsce spotkania, pielęgniarka jest już martwa, ale Laura umyka mordercom. Wbrew przypuszczeniom Wolverine'a nie jest to jednak koniec jego udziału w całej historii. Dziewczyna ukrywa się bowiem w bagażniku jego limuzyny. Szybko okazuje się, że Laurę ściga cała armia wyszkolonych komandosów pod dowództwem bezwzględnego najemnika Pierce'a (Boyd Holbrook).  

Przytępiony alkoholem instynkt zawodzi Logana, co sprawia, że odkrywa obecność niechcianego pasażera dopiero podczas wizyty u Xaviera. Pierce wraz ze swoimi oprychami szybko wpadają na trop Laury, a Wolverine chcąc nie chcąc musi ratować zarówno siebie, jak i dziewczynkę oraz swojego dawnego mistrza. Pikanterii całej historii dodaje fakt, że niepozorne dziecko okazuje się być posiadaczem mocy bardzo zbliżonych do tych, które wciąż ma nasz bohater. 

W tym momencie "Logan" zamienia się w kino drogi. Niczym w "Terminatorze 2: Dniu sądu" cała trójka walczy z czasem i z "grupą pościgową", która dogania ich przy każdym postoju.

Trzeba przyznać, że Jackman, Keen i Stewart tworzą świetne trio, wprowadzając tym samym całą historię na wyższy poziom. To właśnie dzięki nim film zyskuje głębię, a widz momentami może poczuć się, jakby był światkiem opowieści o konflikcie pokoleń i próbie odbudowy zerwanych więzi. Dużo bladziej wypada przy nich Boyd Holbrook. Amerykanin pokazał klasę w "Narcos", jednak tutaj nie był w stanie ożywić swojej postaci.

Mimo wszystko "Logan: Wolverine" jest zdecydowanie pozytywnym zaskoczeniem, a pochlebne recenzje amerykańskich krytyków nie dziwią. Mangold na spółkę z Hugh Jackmanem pokazali, że żadnego superbohatera nie można przedwcześnie spisywać na straty.

7/10  

"Logan: Wolverine" [Logan], reż. James Mangold, USA 2017, dystrybutor: Imperial-Cinepix, premiera kinowa: 3 marca 2017

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Logan: Wolverine
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama