Litania za powątpiewających
"Rytuał" ("The Rite"), reż. Mikael Hafstrom, USA 2011, dystrybutor: Warner Bros., premiera kinowa 1 kwietnia 2011 roku.
Problem z dzisiejszym horrorem satanistycznym jest zasadniczy. Jeżeli w latach 70. XX wieku to kino w zgrabny sposób potrafiło metaforyzować przemianę pokoleniową czasów popkultury (np. ''Egzorcysta'' Blake'a, odczytywany jako film o rodzicach, którzy nie wiedzą, co dzieje się z ich dziećmi i jaka jest tego przyczyna), tak teraz - akcentując przede wszystkim postaci duchownych i niepodważalnie nadprzyrodzony charakter egzorcyzmów - sytuuje się bardziej na pograniczach filmu religijnego niż grozy.
Jest to również exemplum ''Rytuału". Bohater, Michael (Colin O'Donoghue), u progu dorosłego życia miast przejąć rodzinny interes - dom pogrzebowy, w którym razem z ojcem (Rutger Hauer) przygotowuje zmarłych do pochówku - decyduje się na studia w seminarium duchownym. Tuż przed święceniami Michael zaczyna jednak poważnie powątpiewać w istnienie sił wyższych.
W celu wzmocnienia jego wiary przełożeni wysyłają go do Rzymu na szkolenia dla młodych egzorcystów. Na miejscu poznaje wprawionego w boju z szatanem księdza Lucasa (Anthony Hopkins). Młody diakon będzie towarzyszyć staremu wydze w kolejnych rytuałach, próbując wysondować, w jakim stopniu przypadki egzorcyzmów są efektem chorób psychicznych, a w jakim (i czy w ogóle) działania diabła. Największy sprawdzian wiary będzie mieć miejsce, kiedy opętany zostanie sam ojciec Lucas.
Jak widać po tym krótkim streszczeniu, film miał szansę stać się przede wszystkim konfrontacją dwóch postaw: racjonalnej i duchowej, naukowej i teistycznej. Tak się jednak nie dzieje. Co stanęło na przeszkodzie? Przede wszystkim sam horror i gatunkowe środki wyrazu. Kino grozy z definicji sprzyja zjawiskom nadprzyrodzonym; stąd możliwość przechylenia szali na stronę rozumu zostaje kompletnie zniweczona przez pojawiające się w kadrze, tu i ówdzie, symboliczne żaby, insekty, poprzez motyw czytania w myślach czy charakterystyczną dla filmów o egzorcyzmach gimnastykę ciała i języka. Pal licho, że większość tych ''dziwów'' jest dzisiaj wytłumaczalna naukowo i sklasyfikowana w podręcznikach do psychiatrii. Twórcy nie zadają sobie trudu, by zagmatwać rozterki Michaela. Wszystko w linii prostej ma prowadzić do tego, by kandydat na duchownego - początkowo jawnie deklarujący brak wiary - ślepo uwierzył.
Więc finalną scenę, kiedy bohater - w pierwszych kwadransach buntowniczy, dociekliwy, bystry - zakłada stułę i wkracza do konfesjonału spełniać swoją powinność, odczytuję jako jego porażkę. Ale obawiam się, że nie takie były intencje twórców. I nie taki też będzie zapewne odbiór w naszym kraju, gdzie publika - karmiona ''słowem bożym'' z ambon, telewizorów i odbiorników radiowych - powinna przyjąć go z entuzjazmem. A po seansie grzecznie zmówić pacierz i litanię za powątpiewających na dobranoc.
4/10
Jeśli chcesz obejrzeć film "Rytuał", sprawdź repertuar kin w swoim mieście!