"Letnie przesilenie" [recenzja]: W krainie dobra i zła
"Letnie przesilenie" to druga produkcja w karierze Michała Rogalskiego. Reżyser zadebiutował kilka lat temu komedią "Ostatnia akcja", z udziałem niegdysiejszych gwiazd polskiego kina (Jan Machulski, Barbara Kraftówna, Marian Kociniak, Alina Janowska) i zdaje sobie sprawę, że ów pierwszy film skierował jego karierę na nieco inne tory niż zamierzał.
Zmiana "szuflady" ma nastąpić właśnie za sprawą drugiego filmu, starannie przemyślanego dramatu wojennego, wyróżnionego za scenariusz na międzynarodowym festiwalu filmowym w Montrealu. Scenariusz dodajmy, który w 2008 roku wygrał prestiżowy konkurs Hartley-Merrill. Trzeba przyznać, że rzeczywiście jest to jeden z najmocniejszych punktów obrazu Rogalskiego.
Akcja "Letniego przesilenia" rozgrywa się na polskiej prowincji w 1943 roku. W takich czasach musi dorastać Romek (Filip Piotrowicz), młody chłopak, który po stracie ojca stara się utrzymać siebie i mamę (dawno niewidziana Agnieszka Krukówna), pracując na kolei. Jego marzenia oscylują wokół samodzielnego poprowadzenia lokomotywy i zdobycia serca ślicznej Franki (Urszula Bogucka). W tym drugim mają mu pomóc wręczane dziewczynie prezenty, na które składają się rzeczy pozostawione w walizkach przez Żydów - chłopak znajduje je podczas codziennych kursów pociągiem wraz z maszynistą (Bartłomiej Topa).
Po drugiej stronie barykady funkcjonuje Guido (Jonas Nay), siedemnastoletni Niemiec wcielony do armii za... słuchanie zakazanej muzyki - jazzu. W obcej dla siebie polskiej rzeczywistości wrażliwy chłopak próbuje stworzyć sobie azyl przed brutalnością wojny i prostackim światem starszych kolegów. Znaleziony przez Romka w żydowskiej walizce gramofon z płytami jazzowymi doprowadzi do jego spotkania Guidem. Ten moment odmieni ich życie.
Swój film Rogalski zadedykował babci, która "opowiedziała mu wszystko" - to jej historie, a także odnalezione przez reżysera zdjęcie z 1943 roku, na którym zobaczył swoich dziadków podczas szampańskiej zabawy w niewesołych wojennych czasach, były zarzewiem pomysłu na "Letnie przesilenie". W międzyczasie pojawiła się koncepcja zestawienia losów dwóch chłopców po różnych stronach barykady, którzy w krótkim czasie przechodzą prawdziwą szkołę życia - za jej sprawą stają się mężczyznami.
Rogalski skupia się jednak nie tylko na relacjach polsko-niemieckich, ale również polsko-żydowskich. Sam podkreśla, że to właśnie oportunizm był najczęstszą postawą naszych rodaków podczas II wojny światowej. I biorąc pod uwagę obecną sytuację, raczej niewiele się od tego czasu zmieniło. Tworząc galerię bohaterów, reżyser demonstruje nam skrajnie różne postawy ludzkie w obliczu dramatycznej rzeczywistości i, co ważne, każda z nich: romantyka, karierowicza, cynika - jest równie wiarygodna. Młodzieńcza naiwność oraz zwykła głupota, wyrachowanie i altruizm towarzyszą nam codziennie, ale "Letnie przesilenie" uzmysławia nam, że w czasie wojny miały one o wiele poważniejsze konsekwencje.
To, co jednak robi największe wrażenie, oglądając film Rogalskiego, to swego rodzaju idylliczny świat, jaki udało się stworzyć na ekranie reżyserowi. Duża w tym zasługa zdjęć Jerzego Zielińskiego, słusznie nagrodzonych na zeszłorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni (statuetkę otrzymała tam również grająca Żydówkę Bunię Maria Semotiuk). Rzeczywistość, w której żyją Romek i Guido, świat zła, przemocy i nienawiści, wypełniony głośnymi wybuchami, podłymi uczynkami i bezsensownymi śmierciami, mimo wszystko jawi się niczym arkadia. Bo tak naprawdę, jakie znaczenie ma wszystko, co dzieje się dookoła, skoro ma się naście lat i chce się żyć pełnią życia. Choćby w krainie dobra i zła.
8/10
"Letnie przesilenie", reż. Michał Rogalski, Polska 2015, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 22 kwietnia 2016 roku.