"LEGO Ninjago: Film" [recenzja]: Furia plastikowych pięści

Kadr z filmu "LEGO Ninjago: Film" /materiały prasowe

Podobnie jak jego poprzednicy, "LEGO Przygoda" i "LEGO Batman", film Charliego Beana, Paula Fishera i Boba Logana jest jednym wielkim festiwalem product placementu. Animowanemu cyklowi udaje się jednak jakimś cudem połączyć cynizm z dziecięcą radością, taką samą, jaka towarzyszy zabawie reklamowanymi przez niego klockami.

Wyblakłe logo wytwórni budzące oczywiste skojarzenia z czołówkami produkcji Shaw Brothers. Już w pierwszych sekundach seansu karty lądują na stole: "Ninjago" będzie pastiszem azjatyckiego kina sztuk walki, któremu Quentin Tarantino złożył hołd w dyptyku "Kill Bill". Na tym jednak nie kończy się zasób popkulturowych odwołań, jakie pojawiają się w filmie. Można znaleźć w nim również elementy młodzieżowej obyczajówki, fantastyki o mechach, nowoprzygodowego widowiska, a także monster movie - w rolę gigantycznej bestii wciela się tutaj kot, demolujący pechową metropolię z właściwą swojemu gatunkowi dezynwolturą. "Ninjago" to wielokolorowa, postmodernistyczna budowla.

Reklama

Zarys fabuły brzmi jak najbardziej znajomo: grupa młodocianych ninjów, trenowanych przez sędziwego mistrza o przepisowo białej i długiej brodzie, raz po raz stawia czoła Garmadonowi, złoczyńcy, który z syzyfową upartością próbuje przejąć władzę nad ich miastem. Film jest po hollywoodzku spektakularny - a przy tym na wskroś komiczny, i to nie tylko dlatego, że na każde kopnięcie z półobrotu i każdy wybuch śmiercionośnego pocisku przypada w nim jeden bon mot lub gag. W końcu sama jego materia jest niepoważna. Jest coś pozytywnie absurdalnego w żółtych ludzikach z plastiku, które fikają koziołki i biorą udział w epickich bitwach.

Twórcy filmu potrafią jednak sprawić, że bohaterowie od czasu do czasu wydają się żywymi, czującymi istotami - a przynajmniej dwójka z nich, Garmadon i ninja Lloyd, będący, jak na ironię, ojcem i synem. Wątek ich trudnej relacji nie ma w sobie śmiałości, z jaką w przedostatniej odsłonie serii opowiedziano o życiu wewnętrznym Batmana, ale i tak potrafi zaskoczyć ilością emocjonalnego mięsa. Droga do pojednania okazuje się długa i pełna gaf. Chociaż fabuła jest ujęta w klamrę, w której zagubiony chłopiec wysłuchuje historyjki snutej przez mistrza o jowialnej twarzy Jackiego Chana, to można pokusić się o inną interpretację ekranowych zdarzeń: oto dziecko przy pomocy klocków rekonstruuje zawiłe perypetie swojej rodziny.

Akcja, zgrywa i serce; "Ninjago" to kawałek przyjemnego kina. I jeśli nie zachwyca, to głównie dlatego, że krok po kroku powiela opracowaną wcześniej formułę. Skutkiem tego jest nie tylko lekkie znużenie, ale i poczucie, że obcuje się w mniejszym stopniu z efektem kreatywnej zabawy, a w większym - z na chłodno wykalkulowanym produktem.

6,5/10

"LEGO Ninjago: Film" (The LEGO NINJAGO Movie), reż. Charlie Bean, USA/Dania 2017, dystrybutor: Warner Bros., reż. premiera kinowa: 22 września 20176 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lego Ninjago: Film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy