Reklama

"Last Vegas": Weronika Rosati i lęk przed starością [recenzja]

"Last Vegas", wbrew temu co sugeruje tytuł, nie jest geriatryczną komedią w duchu "Kac Vegas". Niestety, nie jest też tym, czym mógł być: filmem w oryginalny sposób konfrontującym widza z jego lękami przed starością.

Na początek - liczby. Robert DeNiro - 70, Michael Douglas - 69, Morgan Freeman - 76, Kevin Kline - 66. Nie, nie chodzi o ilość zmarszczek, tylko o wiek odtwórców głównych ról w filmie pięćdziesięciolatka Jona Turteltauba. Na twarzach aktorów nie zobaczycie ich metryki. Do Hollywood starość nie ma przecież wstępu. Nawet w podeszłym wieku trzeba zachowywać się jak młodzik: podtrzymywać status gwiazdy, zdobywać okładki, grać w popularnych filmach.

Patrzenie na starzenie się tamtejszych aktorów nie boli. Na konsekwencje nieuniknionego procesu znaleziono wszak złote środki z botoksem i operacjami plastycznymi na czele. Ale to nie one dały starszym aktorom zielone światło do Fabryki Snów, tylko ostrzeżenia demografów odnotowujących nieustanne starzenie się społeczeństw Zachodu, co obserwujemy także i my, w Polsce. Za kilkadziesiąt lat będziemy potrzebowali gwałtownie zwiększyć ilość miejsc siedzących w środkach komunikacji publicznej, a firmy zajmujące się produkcją aparatów słuchowych i sztucznych szczęk mogą stać się ważną częścią gospodarki. Nie ma więc wyjścia: wytwórnie filmowe już muszą zacząć odczarowywać wizerunek starości w kinie, by w odpowiednim czasie zastąpić nim panoszący się w popkulturze kult młodości.

Reklama

"Last Vegas" nie jest pierwszym filmem, który ma pomóc w przeprowadzeniu transformacji. Oglądaliśmy już niejedną komedyjkę, w której starsi panowie i starsze panie dają czadu (wystarczy wspomnieć obie części "RED"). Jon Turteltaub chciał jednak wznieść się ponad komercyjny potencjał i wyścielić swój film także realnymi problemami starości, które z jesieni życia potrafią uczynić nieustanną noc listopadową. I tak Paddy (De Niro) nie może otrząsnąć się po śmierci żony, Archie (Freeman) traci możliwość decydowania o sobie po udarze, Sam (Kline) zamienia się w impotenta, a Billy (Douglas) szuka poklasku, żeniąc się z wiele lat młodszą kobietą. Czterech bohaterów i cztery gorzkie historie, które wypadają autentycznie dzięki przekonującym aktorom.

Cóż z tego jednak, skoro w pewnym momencie opowieść zmienia kierunek jazdy i zamienia się w bałwochwalczy pean na cześć mieszczańskich wartości. W Mieście Grzechu zdarzają się cuda: zdrada zostaje potępiona, a prawdziwa miłość - którą naturalnie znajdują osoby z podobnej klasy społecznej i w podobnym wieku - pochwalona. Dzięki tej drugiej także i wolność zostaje bohaterom zwrócona, a depresja i impotencja zażegnane. Lekarstwem na wszelkiego typu starcze dolegliwości okazuje się wizyta w miejscu, w którym rządzi młodość. Jednak staruszkowie zamiast utrzeć jej nosa, demonstrują tylko naszpikowane konserwatyzmem postawy. I w tym niby starość ma być lepsza od młodości, że wraz z wiekiem wzrasta ilość schorzeń i wyrzeczeń, ale też poziom świadomości? To już nie oswajanie lęku przed starością, tylko utwierdzanie irytujących i krzywdzących stereotypów.

Na pociechę warto odnotować pojawienie się w filmie Weroniki Rosati. Polska aktorka ląduje w pewnym momencie na kolanach Kevina Kline'a, z których wygłasza swoje kwestie perfekcyjnym angielskim z przekonującym akcentem. Starość na pełnoprawne wejście do Fabryki Snów musi jeszcze trochę poczekać, Weronika Rosati - na pewno nie.

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Last Vegas", reż. John Turteltaub, USA 2013, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 22 listopada 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: L.A.S.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy