"Kryptonim: Shadow Dancer": Belfast Calling
"Kryptonim: Shadow Dancer" to szpiegowski thriller odsłaniający największe tajemnice brytyjskiego wywiadu. W trzymającej w napięciu historii szczególnej relacji brytyjskiego agenta i zwerbowanej przez niego irlandzkiej ekstremistki główne role zagrali: Clive Owen i Andrea Riseborough.
"Kryptonim: Shadow Dancer" w reżyserii uznanego dokumentalisty Jamesa Marsha (laureata Oscara za "Człowieka na linie" oraz autora goszczącego niedawno na naszych ekranach filmu "Project Nim") to opowieść o rozpracowanej przez brytyjski wywiad bojowniczce IRA (coraz lepsza z filmu na film wschodząca gwiazda brytyjskiego kina Andrea Riseborough), która zmuszona jest do współpracy w zamian za gwarancję nietykalności. Kiedy prowadzący jej sprawę agent Mac (Clive Owen - jak zwykle z niedopiętym krawatem) orientuje się, że nie jest w stanie zapewnić swojej informatorce bezpieczeństwa, zaczyna się prawdziwa licytacja sił.
Ten film dźwiga na swych barkach Andrea Riseborough. Kto śledzi brytyjską kinematografię, ten nie mógł przeoczyć jej wspaniałej roli w remake'u "Brighton Rock" w reżyserii Rolanda Joffe. Riseborough zanotowała również epizodzik w pokazywanym w naszych kinach "Nie opuszczaj mnie" oraz zagrała rolę Wallis Simpson w ostatnim filmie Madonny "W.E." (żaden z polskich dystrybutorów nie odważył się na pokazanie tego dzieła). Młoda aktorka jest obecnie na tym samym etapie kariery, w jakim Carey Mulligan znalazła się po sukcesie filmu "Była sobie dziewczyna". Poczekajmy jeszcze dwa sezony a przekonamy się, że w Anglii nie ma już żadnej konkurencji.
W "Kryptonimie: Shadow Dancer" Riseborough znów sprawnie łączy w swej kreacji postawę ofiary i buntowniczki (jej kreacja w "Brighton Rock" charakteryzowała się podobną emocjonalną ambiwalencją, choć tam grała o wiele bardziej naiwną i prostoduszną postać) deklasując Clive'a Owena (wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że to aktor, który lepiej wygląda, niż gra). To jednak nie wszystkie aktorskie niespodzianki w tym filmie.
Kreacja Gillian Anderson w roli szefowej postaci Clive'a Owena z pewnością przyciągnie do kin fanów kanadyjskiej aktorki, jednak dla mnie aktorskie sedno tego filmu zawiera się w drugoplanowych kreacjach: Aidan Gillen (mignął na początku "Mroczny Rycerz powstaje") oraz Domhnall Gleeson (Bill Weasley z "Harry'ego Pottera") w rolach braci Coleen w fantastyczny sposób ucieleśniają ducha irlandzkiego ruchu oporu; James Marsh dużą wagę przykłada zaś do wiernego odtworzenia lokalnych realiów.
No właśnie, zamiast zachwycać się aktorstwem, trzeba również pochwalić realizatorską elegancję Jamesa Marsha, który po raz kolejny udowadnia, że doświadczenie dokumentalisty przydaje się przy fabularnych produkcjach (to już jego trzecia fabuła). Fajnie jest to skręcone, ze smakiem wyreżyserowane i sprytnie (dla niektórych widzów - zbyt sprytnie) pomyślane. Zwroty akcji i niektóre rozwiązania narracyjne mogą być co prawda zbyt enigmatyczne, ale na tym chyba polegają inteligentne filmy, że po wyjściu z kina widz jeszcze przez jakiś czas zastanawia się nad ekranowymi wydarzeniami oraz motywacjami bohaterów (i reżysera).
Najlepsze w "Shadow Dancer" jest zaś wrażenie, z jakim zostajemy po seanse. U Marsha linia konfliktu nie przebiega wcale między terrorystami Irlandzkiej Armii Republikańskiej a brytyjską policją. Walka ma tu charakter bardziej wewnętrzny. Zarówno ci w Belfaście, jak i ci w Londynie muszą przede wszystkim poradzić sobie z własnymi demonami.
7/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Kryptonim: Shadow Dancer" , reż. James Marsh, Wielka Brytania, Irlandia 2012, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 2 listopada 2012
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!