"Krucyfiks" [recenzja]: Nawrócenie

Finałowy egzorcyzm? "Zaledwie kilka wrzasków i machnięć ciężkim krzyżem" /Kino Świat /materiały dystrybutora

Nicole jest dziennikarką, której powołanie stanowi walka z zabobonami. Kiedy jednak przybywa do Rumunii, aby przygotować materiał o egzorcyzmach, które zakończyły się śmiercią rzekomo opętanej zakonnicy, staje w oko w oko ze zjawiskami, o jakich nie śniło się bezdusznym racjonalistom.

Horrory o egzorcystach od dawna pozostają głównym chrześcijańskim bastionem w świecie popkultury. To pewien paradoks: filmy tego typu odwołują się do fascynacji złem i ciemnością, potwierdzając przy tym to, co głosi Biblia. Istnieje Szatan, ale też Bóg, do którego zwracają się udręczeni śmiertelnicy i w którego imieniu walczą ofiarni kapłani, urastający do rangi najprawdziwszych herosów. 

"Krucyfiks" Xaviera Gensa jest w tym względzie typowym reprezentantem nurtu: nie ma w nim miejsca na agnostyczną ambiwalencję, podróż bohaterki nieuchronnie prowadzi przez ciemny tunel niewiary w stronę bożego światła, i to w bardzo dosłownym sensie, gdyż w jednej z kluczowych scen widzi ona złote promienie słońca, które przedzierają się przez warstwę chmur. Taka światopoglądowa jednoznaczność nie musi być wcale czymś negatywnym, ale w tym przypadku historia nawrócenia zostaje opowiedziana tak topornie i mechanicznie, że przypomina filmową przypowiastkę, jaka mogłaby powstać na zamówienie jakiejś chrześcijańskiej organizacji pragnącej mieć swój wkład we współczesne kino.

Reklama

Prawdopodobnie jest to wina nie tyle ideologicznej zaciekłości, ile po prostu złego rzemiosła, które odróżnia "Krucyfiks" od kanonicznego i wręcz boleśnie wiarygodnego "Egzorcysty" Williama Friedkina. Niemalże wszystko wydaje się tutaj pretekstowe i niechlujne: portret Nicole (granej z irytującą manierą wiecznej prymuski przez Sophie Cookson), składający się jedynie z kilku podstawowych cech, jak karta postaci w prymitywnej grze fabularnej; dziennikarskie śledztwo, ograniczające się do serii identycznych rozmów i zwieńczone dość absurdalną epifanią; próby nadania filmowemu światu realizmu za sprawą garści informacji o historii kościoła w Rumunii, które zostają zniweczone przez nazbyt stereotypowe obrazki quasi-średniowiecznej wioski. 

Sceny grozy są, owszem, całkiem efektowne i czasem nawet pomysłowe, szczególnie ta z pielęgniarką wpuszczającą diabelski roztwór do kroplówki, do której podłączona jest nieszczęsna zakonnica. Są jednak zbyt zdawkowe, aby naprawdę zadziałać; jest to o tyle nieprzyjemnym zaskoczeniem, że Gens, facet, który nakręcił "Frontière(s)" i "The Divide", przy wszystkich swoich wadach jeszcze do niedawna potrafił skutecznie sterroryzować widza. Źródłem największego zawodu okazuje się finałowy egzorcyzm: to zaledwie kilka wrzasków i machnięć ciężkim krzyżem. Gra o duszę skończona. Amen.

3,5/10

"Krucyfiks" [The Crucifixion], reż. Xavier Gens, Wielka Brytania, Rumunia 2017, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 13 października 2017

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krucyfiks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama