Po seansie "Kołysanki", adaptacji bestsellerowej powieści Leïli Slimani, rodzice dwa razy zastanowią się, czy zaangażować nianię, a już na pewno, jak zweryfikować jej kompetencje i pracę. Bohaterowie filmu tej lekcji nie odrobili i ponoszą za to niewyobrażalnie ciężką karę.
Miało być tak pięknie. Miłość, praca, dzieci, dom - wszystko zbalansowane i ułożone. Życie zawsze jednak weryfikuje takie marzenia. Czasami obraca je w koszmar...
Myriam i Paul (Leïla Bekhti i Antoine Reinartz) to młode, sympatyczne małżeństwo z dwójką małych dzieci. Ustalili, że Myriam porzuci pracę prawniczki, żeby zająć się domem, ale kolejne tygodnie, ba, miesiące z pieluchami i pralką coraz bardziej deprymują ambitną kobietę. Stęskniona za dawnymi obowiązkami, kontaktem z ludźmi i tematami innymi niż puder do pielęgnacji pupy niemowlaka, namawia męża do zatrudnienia opiekunki. Wspólnie rozpoczynają poszukiwania, by w końcu - przekonani o surowości swoich wymagań i spostrzegawczości - zaangażować panią w średnim wieku.
Louise (Karin Viard) wydaje się osobą kompetentną, obowiązkową, opanowaną, surową, ale sprawiedliwą i troskliwą. Szybko zyskuje przychylność pani domu, a także samych dzieci. Dba o jedzenie, porządek i zasady. Ideał! Zachwycona sytuacją para nie dostrzega stopniowo pojawiających się rys w zachowaniu wymarzonej niani. Nie o wszystkich wiedzą, innym zaprzeczają, ignorują lub biorą za kłamstwa lub fantazje rozbrykanej córki, odrobinę zazdrosnej o młodszego brata. Tymczasem Louise staje się coraz bardziej zaborcza i... niebezpieczna. Nie jest tym, za kogo się podaje.
Książka autorstwa Leïli Slimani rozeszła się w milionie egzemplarzy we Francji i została przetłumaczona na 43 języki, w tym polski. Otrzymała szereg nagród i uznana została za jedną z dziesięciu najlepszych powieści roku "The New York Times Book Review". Padła na podatny grunt i dała impuls ciekawej dyskusji o współczesnej rodzinie, która odrzuca tradycyjny model opieki nad dziećmi, ale jeszcze nie do końca wykształciła nowy.
Film krąży wokół tych samych pytań i tematów - nie moralizuje, ale docieka, bada granice społecznego zaufania i akceptowanych zachowań. Rodzice wpuszczają do domu obcą kobietę - dają jej klucze, a przede wszystkim oddają jej pod opiekę swoje ukochane dzieci (nie mamy wątpliwości, że je kochają). Inne nianie z placu zabaw widzą dziwne reakcje Louise, ale co najwyżej będą jej potem unikać. Nie wtrącą się do nie swojej sprawy...
Reżyserka i współscenarzystka Lucie Borleteau spokojnie przygląda się temu wszystkiemu, pokazuje kolejne pęknięcia na wizerunku Louise i jej otoczenia. Jednocześnie, pomimo starań aktorów - szczególnie Karin Viard, gubi po drodze napięcie. Od pewnego momentu najbardziej intryguje pytanie o to, co wydarzy się w finale, a nie droga do niego. Momentami wkrada się zwykłe znużenie - jakby reżyserka chciała uśpić uwagę widzów, tak jak uśpiona została uwaga rodziców? Strategia to jednak nader ryzykowna, a na pewno wymagająca wielkiego wyczucia.
Niewiele powstaje ekranizacji, które są w stanie udźwignąć głębię i wszystkie tony literackich pierwowzorów i "Kołysanka", niestety, nie stanowi tu wyjątku. Upraszcza, spłaszcza i momentami popada w groteskę. Scenariusz zgrzyta - chociażby w momencie, gdy rodzice poznają tajemnicę swojej niani i nie robią nic...
Ta historia bez wątpienia miała w sobie filmowy potencjał "Wstrętu" czy "Lokatora" Romana Polańskiego - wielkich dzieł o szaleństwie, które zżera duszę i niszczy otoczenie. Tym większy być może, iż poruszający się w obrębie tematu bliskiego wielu ludziom, niezmiernie aktualnego. Powstał jednak film przeciętny, istotny, a jednak rozczarowujący.
5/10
"Kołysanka", reż. Lucie Borleteau, Francja 2019, dystrybutor: Best Film, premiera VOD: 28 maja 2020 roku.