"Klub Jimmy'ego" [recenzja]: Za irlandzki dom kultury!
Zaczyna się od archiwaliów. Ken Loach, brytyjski reżyser "kina społecznego", serwuje widzom przegląd kadrów rodem z Ameryki lat dwudziestych. Na fotografiach dominują robotnicy, także emigranci, zjednoczeni, także w czasach kryzysu, którzy walczą o lepszą przyszłość i swoje prawa. Jednym z nich był Jimmy Gralton (Barry Ward), Irlandczyk, który emigrował za ocean kilkukrotnie.
W 1932 roku mężczyzna po raz drugi wraca do swojej ojczyzny. W Irlandii panuje straszne bezrobocie, minęła dekada od wojny o niepodległość, a społeczeństwo jest nadal wzburzone i rozdarte między ideą narodowego katolicyzmu a myślą świecką, często rewolucyjną, nastawioną na samodoskonalenie.
Gdzieś w tle cały czas istnieje spór między stanowiskiem ugodowym w stosunku do Imperium Brytyjskiego, a opcją całkowitego wyzwolenia i niezależności. Jimmy to jeden z weteranów wojny, lokalny bohater, który wraca, aby zająć się samotną matką i znaleźć spokój do końca swoich dni.
W filmie Loacha "rewolucja Graltona" i jego przyjaciół to po prostu ponowne otwarcie klubu - miejsca, w którym ludzie pozbawieni jakichkolwiek perspektyw, mogliby nie tylko spędzać wolny czas, mięć odrobinę rozrywki, ale również uczyć się.
W Klubie Jimmy'ego odbywają się lekcje tańca, śpiewu, wieczorki poetyckie i treningi bokserskie. W budynku znajduje się także nowoczesny gramofon, na którym co wieczór klubowicze puszczają płyty z muzyką jazzową wprost zza oceanu. Te wszystkie czynności i zainteresowania spędzają sen z powiek lokalnemu księdzu i grupce irlandzkich nacjonalistów. Lokalna społeczność winna w końcu dbać o homogeniczność i samodzielnie piętnować odmieńców, tak jak robi to tamtejszy duchowny. Nazwiska grzeszników z klubu wyczytuje z ambony w trakcie mszy. Wiernym każe wybierać między Graltonem a Jezusem.
Loach, nagrodzony Złotą Palmą w Cannes za "Wiatr buszujący w jęczmieniu", wykorzystuje historię Jimmy'ego Garltona (jedynego obywatela Irlandii, który został deportowany), aby pokazać w jaki sposób idee nacjonalistyczne są w stanie "zatruć" lokalną społeczność. Ogromny wpływ na podtrzymywanie homogeniczności irlandzkiej społeczności miał również kościół katolicki, którego przedstawiciele byli zakochani w idei świątyni narodowej. W "Klubie Jimmy'ego" głównym antagonistą "rewolucjonisty" jest proboszcz lokalnej parafii - symbol zacofania, chciwości i sztywnej hierarchii społecznej.
W tej historii zwykłego, lokalnego domu kultury na irlandzkiej prowincji, który powstał jako inicjatywa przyjaciół, mieszkańców odbijają się wszystkie fobię społeczeństwa początku lat trzydziestych. Od komunizmu po zachodnie - amerykańskie wzorce, taniec i "zakazane książki", takie jak np. "Kapitał" Karola Marxa.
Loach bardzo umiejętnie pokazuje strach środowisk tradycyjnych przed zmianą i mechanizm "kozła ofiarnego", który objawia się w przekonaniu, że pozbycie się jednego obywatela zahamuje cały ruch. "Klub Jimmy'ego" to historia walki za lokalny dom kultury - miejsce spotkań i zabawy i jednocześnie wizualizacja skutków nacjonalizacji społeczeństwa w duchu radykalnie religijnym ku radości kapłanów - ludzi przerażonych tym, że ktoś lub coś może zagrozić ich duszy.
7,5/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Klub Jimmy'ego" (Jimmy's Hall), reż. Ken Loach, Wielka Brytania, Irlandia, Francja 2014, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 24 października 2014 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!