"Kiedy stopi się lód": Nieodwracalne [recenzja]

Rosa Marchant w filmie "Kiedy stopi się lód" /materiały prasowe

Dostrzeżony na festiwalu Sundance film Veerle Baetens to opowieść dla widzów wrażliwych. Jednocześnie to kino, które wrażliwym widzom unieść może być najtrudniej. Kino do dyskusji. Kino do łez. Kino, które nie daje miłego happy endu. Początkowo klasyczna opowieść o bólach dojrzewania przekształca się stopniowo w antyczną tragedię o przemocy, która rodzi się w ciszy i niszczy wszystko na swojej drodze. To także opowieść o samotności, która nie pozwala wyjść z traumy.

Z finału "Kiedy stopi się lód" naprawdę trudno jest się otrząsnąć. Porównać go można chyba tylko do pamiętnego filmu Gaspara Noé - "Nieodwracalne". Tylko że tym razem cios, który pada z ekranu jest jeszcze potworniejszy, gdyż dotyczy dwunastoletniej dziewczynki skrzywdzonej przez swoich rówieśników. Filmowa historia, która powstała na podstawie bestsellerowej powieści Lize Spit "Szpadel", zabiera widzów w najmroczniejsze rejony przemocy. I choć nie jest tak dosłowna i drastyczna jak dzieło Noé - wcale w odbiorze nie jest łatwiejsza, mniej wstrząsająca czy szokująca. I choć nie lubię tzw. spoilerów w recenzjach, uważam, że przed brutalnością niektórych fragmentów tej opowieści widzowie powinni być ostrzeżeni.

Reklama

"Kiedy stopi się lód": Samotność młodej kobiety

Główną bohaterkę Evę poznajemy jako dorosłą osobę, która wyraźnie dźwiga brzemię jakiejś traumy. Co zaszło? Nie wiemy. Widzimy skutki: młodą kobietę, której życie jest w rozsypce, a codzienna równowaga bardzo krucha. Eva jest sama i zagubiona - nie znajduje oparcia w siostrze, z którą do tej pory dzieliła mieszkanie i która teraz się wyprowadza. Nie radzi sobie w trakcie spotkań z mężczyznami. Jej jedynym przyjacielem jest żółw, a czas pochłania nietypowy "projekt". W wielkiej zamrażarce w kuchni skrupulatnie przygotowuje bryłę lodu - owszem, trochę jak z tą strzelbą z pierwszego aktu, która wystrzelić musi w akcie trzecim... Eva zabierze ją ze sobą do rodzinnej miejscowości, w której jedno letnie popołudnie zmieniło tor jej życia na zawsze. Nieodwracalnie.

Debiutująca jako reżyserka aktorka Veerle Baetens karty tej gorzkiej opowieści odkrywa powoli, acz nie bez napięcia - w dwóch przestrzeniach czasowych. Współczesności: podróży Evy do domu i dzieciństwa.

Mała Eva to dziewczynka jak wiele innych: trochę nieśmiała, spontaniczna, ciekawa świata, pragnąca być częścią grupy. Wkracza w okres dojrzewania, czas nastoletniego buntu i pragnień. Ma swoje marzenia, ale i kompleksy, potęgowane przez nie najfajniejszych przyjaciół - dwóch chłopców Laurensa i Tima. "Trzema muszkieterami" określają ich osoby postronne. Ale to tylko obrazek z zewnątrz. W środku dynamika relacji między tą trójką jest naprawdę niebezpieczna.

"Poniżej czwórki" - słowa i zachowania, które ranią

Mózgi chłopców rozsadzają hormony, a ich matce ewidentnie nie udało się wpoić im pewnych zasad. Czy nie wie, co robią? Nie od razu na myśl przychodzi złowrogi duet z "Funny Games" Michaela Hanekego. Z czasem... Zabawy Tima i Laurensa są teoretycznie mniej groźne, nie tak wyrachowane. "Po prostu" durne wygłupy nastolatków, którzy oceniają wygląd swoich koleżanek. Podobne zainteresowania pchnęły Marka Zuckerberga do stworzenia Facebooka. Tu jest mniej ambitnie. Chłopcy spragnieni są widoku nagich ciał, więc te koleżanki, które wydają się im atrakcyjne, zapraszają do udziału w "grze w rozbieranego". Kto nie odgadnie zagadki - musi zapłacić fant, czyli zdjąć element garderoby. Rzeczy szybko wymykają się spod kontroli.

Eva w tym uczestniczy - bo chce się dopasować, znaleźć akceptację, a także przypodobać się zwłaszcza jednemu z chłopców. Wymyśla zagadki, trudne, bywa że korzysta przy tym z pomocy niczego nieświadomego ojca. Jakaś część niej też chciałaby uczestniczyć w grze, ale chłopcy tłumaczą jej, że jest ich kumpelą, a wreszcie rzucają prosto w twarz, że do tej rywalizacji nigdy nie zaproszą dziewczyn, które oceniają "poniżej czwórki".

Już sama relacja między Evą i chłopcami, jej starania o bycie zauważoną jako dziewczynka, są tematem wystarczająco bogatym na szczere i trudne kino, przypominające o tym, jak okrutny może być okres dojrzewania, jak bardzo podatne na zranienie mogą być dzieci. Jak bardzo potrzebna jest czujność rodziców. W "Kiedy stopi się lód" wyzwań, którym czoła stawić musi dwunastolatka, jest jednak więcej.

"Przeszłość jest w twojej głowie. Przyszłość jest w twoich rękach"

Eva ma nie tylko toksycznych kolegów. Dynamika w jej rodzinie pozostawia również wiele do życzenia - znowu z pozoru z zewnątrz problemy mogą być niewidoczne. Oto szczęśliwy dom: rodzice, dwie córki, pies, żółw. Do czasu aż poznajemy, w co i jak szybko przekształcają się wspólne wygłupy przy wspólnym posiłku i jak odpowiadają (lub nie) dorośli opiekunowie, gdy pomoc jest naprawdę potrzebna. Eva jest sama jako osoba dorosła. Jest sama jako dziecko. A pragnie tak niewiele, a wiele zarazem: po prostu być akceptowaną i kochaną.

W jednej z pierwszych scen na ekranie pojawia się maksyma: "Przeszłość jest w twojej głowie. Przyszłość jest w twoich rękach". Jednak Veerle Baetens nie zamierza piekła przekształcić w sielankę i bezwzględnie przypomina o tym, jak destruktywna jest przemoc i że traumy dzieciństwa w dzieciństwie nie zostają. Klarownie mówi o tym, jak destruktywny jest brak wsparcia. Bo być może największym ciosem, który spada na dwunastoletnią Evę, jest to, że gdy jako dziecko zwraca się o pomoc, zostaje odtrącona.

Nie tylko z "Nieodwracalnym" i "Funny Games" zestawiać można "Kiedy stopi się lód". Film Baetens trafia na nasze ekrany stosunkowo niedługo po premierze "Blisko" Lukasa Dhonta, którego głównymi bohaterami są dwaj trzynastoletni chłopcy - jeden z nich tak samo wrażliwy jak Eva, zraniony mocno, choć w inny zupełnie sposób. Wchodzą te opowieści w dialog ze sobą i alarmują, żeby dorośli byli zdecydowanie bardziej czujni.

To jest kino dla osób empatycznych. A że opowiedziane jest z zaskakującą jak na debiut wprawą i wyczuciem i absolutnie genialnie zagrane, zwłaszcza przez odtwórczynię młodej Evy - Rosę Marchant, jeszcze bardziej wwierca się w głowę i serce. Sztuka powinna poruszać trudne tematy, a kino nie może być tylko ucieczką. Ale ten seans boli. Fizycznie i psychicznie.

***

Jeżeli zmagasz się z kryzysem emocjonalnym, traumą, masz autodestruktywne myśli, pamiętaj, że są ludzie, którzy nie zostawią cię z tym samej / samemu. Zadzwoń pod bezpłatny numer telefonu 800 70 2222 Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym. Jeżeli jesteś nastolatką / nastolatkiem - również i dla Ciebie jest pomoc. Numery kontaktowe znajdziesz m.in. na stronie http://www.pokonackryzys.pl/.

7/10

"Kiedy stopi się lód", reż. Veerle Baetens, Holandia, Belgia 2023, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 4 grudnia 2023 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy