Reklama

"Karuzela" [recenzja]: Tele czy nowela?

Czwórka z "Karuzeli" - dwóch przyjaciół i ich ukochane dziewczyny - to bohaterowie przeżywający dramaty rodem z "Mody na sukces". Łączy ich miłość, przyjaźń, zdrady i bolesne tajemnice. Ich losy przypominają samo życie czy tanie polskie telenowele?

Dawniej obawiano się, że telewizja zagraża kinu. Dziś wiadomo, że realnym zagrożeniem są seriale - ambitne, przełamujące stereotypy i poruszające tematy tabu, innowacyjne, rzucające wyzwania. Szkoda, że to trend, który nie dotarł do polskiej telewizji, a większości rodzimych producentów wciąż się wydaje, że seryjne historie powinny przypominać lekkostrawne przystawki podawane przed pełnowartościowymi posiłkami.

Robert Wichrowski ma wieloletnie doświadczenie w realizowaniu polskich seriali (zadebiutował "Na Wspólnej", reżyserował m.in. "Brzydulę" i "Komisarza Alexa") i niestety odcisnęły one głębokie piętno na jego pełnometrażowej "Karuzeli" - telenoweli z pretensjami do art-house'u.

Reklama

Wichrowski stara się nie dopowiadać znaczeń i zostawia otwarte zakończenie, ale jednocześnie prowadzi narrację z zacięciem godnym twórcy rasowych oper mydlanych. Akcja nie rozciąga się jednak na lata kolejnych sezonów, ale zamyka w niespełna półtoragodzinnym filmie, więc relacje między bohaterami są potraktowane po macoszemu; podejmowane przez nich decyzję bywają nieuzasadnione psychologicznie i niewiarygodne zarówno pod względem społecznym, jak i ekonomicznym.

Korzenie scenariuszowych potknięć zdają się tkwić w pobieżnym researchu środowiskowym. Wichrowski stara się opowiadać o nowoczesnych trzydziestolatkach i problemach, z jakimi zmaga się współczesny świat (kapitalizm, konsumpcjonizm, pokłosie wyjazdów do Afganistanu), ale ledwie dotyka kwestii, które mogłyby uczynić z jego filmu interesujący materiał do dyskusji.

Podejmuje ważne wątki, ale ich nie unosi. Dramaty przeżywane przez jego bohaterów nie wzbudzają emocji, bo są nakreślone zbyt grubą kreską. Dwóch przyjaciół pała uczuciem do jednej dziewczyny i choć zdradzać jest łatwo i przyjemnie, męska przyjaźń jest ustawiona na piedestale. Nie ma w niej jednak energii ani autentyzmu. W filmie o pielęgnowaniu bolesnego sekretu nie ma żadnej tajemnicy; ani odrobiny elektryzującego przyciągania. Życie bohaterów "Karuzeli", mimo wszystkich dramatycznych punktów zwrotnych obliczonych na wzbudzenie w widzach silnych emocji, jest owiane nudą. Świat przedstawiony jest płaski jak ekran plazmowego telewizora. Kreacje aktorskie też nie wykraczają ponad przeciętność.

Fatalnie w roli namiętnej, nieszczęśliwej heroiny wypada Karolina Kominek. Wykreowana przez nią Magda - zdawałoby się postać fascynująca, w której egoistyczne pragnienie ściera się z obowiązkiem i lojalnością - została zagrana nijako, na jednej nucie, bez polotu i bez krztyny autentycznych emocji. Rozczarowują też lokacje - zużyte przez operatorów pejzaże Warszawy i banalne berlińskie pocztówki. Niewykorzystany potencjał razi i drażni na każdym kroku; podobnie jak nachalne metafory (z tytułową na czele) tłumaczące meandry życia i skomplikowane ludzkie losy. Te ostatnie niestety czynią też film Wichrowskiego dziełem sztuki nie wysokiej, a pretensjonalnej.

3/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Karuzela", reż. Robert Wichrowski, Polska 2014, dystrybucja: Next Film, premiera kinowa: 23 maja 2014 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama