"Kapitan" [recenzja]: Egzekutor

Kadr z filmu "Kapitan" /materiały prasowe

Młody żołnierz Wehrmachtu błąka się po okolicznych wsiach na terenie Rzeszy. Stracił kontakt ze swoim oddziałem. Każdy uznaje go za dezertera. Nie ma czasu na zadawanie pytań, jak było naprawdę. Kolejne dni to walka o przetrwanie - sytuacja jest beznadziejna. Setki takich jak on próbuje walczyć z głodem i uniknąć kary. Willi Herold będzie miał szczęście...

"Kapitan" powstał na podstawie biografii szeregowego Williego Herolda (wybitna kreacja Maxa Hubachera), którego po wojnie nazywano Egzekutorem Emsland. W kwietniu 1945 roku domniemany kapitan miał dwadzieścia lat. Przez czysty przypadek znalazł porzucony samochód z mundurem kapitana Luftwaffe. Od tego momentu został "panem kapitanem Heroldem". W ciągu kilku dni zmontował "specjalny oddział" wymierzający sprawiedliwość lokalnym "wrogom Rzeszy".

Robert Schwentke zrealizował film wojenny, w którym stara się pokazać wycinek życia tuż przed końcem II wojny światowej. Akcja "Kapitana" rozgrywa się na przełomie marca i kwietnia 1945 roku. Główny bohater - oprócz odwołań do biografii Herolda - ma reprezentować jednego z tysięcy żołnierzy, którzy w tamtym momencie jeszcze walczyli za Ojczyznę. Na początku to Willi jest ofiarą. Miota się bez celu, ucieka przed innymi egzekutorami i policją wojskową. Dzięki mundurowi oficera dostaje szansę na przetrwanie. Wykorzystuje ją w ekstremalny sposób.

Reklama

Pomysł Herolda jest bardzo prosty. Jeśli przestałeś być zwierzyną łowną, musisz stać się łowcą. Swoją oficerską władzę Willi opiera na szacunku do munduru Wehrmachtu i karności niemieckiego żołnierza.

Jeden z najbardziej okrutnych fragmentów filmu to sceny w obozie Aschendorfermoor, który istniał od 1933 roku. Pod koniec wojny w barakach trzymani byli dezerterzy i inni żołnierze, którzy popełnili jakieś przestępstwa. Herold przeprowadza masakrę w obozie ku czci Hitlera, ale jednocześnie dla swojej własnej satysfakcji. Najbardziej podniecający w tym spektaklu władzy jest dla niego fakt, że nikt nie jest w stanie się mu przeciwstawić. Jednocześnie "kapitan" dzieli odpowiedzialność. Mordować mają wszyscy. Nikt nie może czuć się bezpieczny.

W "Kapitanie" widać chaos wojennej codzienności w ostatnim etapie, która bardziej przypomina szalony spektakl z elementami burleski, które zresztą pojawiają się pod koniec filmu. Nie obowiązują żadne zasady.

Oficerowie wspominają początek wojny. Tęsknią za czasami triumfu i jednocześnie przekraczają kolejne granice. Wszystkie instytucje, łącznie z sądami wojskowymi nadal pracują. Nadal ich wykładnia zależy od sytuacji. Dzięki temu jakakolwiek kara jest możliwa tylko tu i teraz. Orzekanie o winie zamienia się w kolejny spektakl, w którym winny koniec końców okazuje się nowym bohaterem.

Egzekucja Herolda odbyła się w połowie listopada 1946 roku.

8/10

"Kapitan" (Der Hauptmann), reż. Robert Schwentke, Polska, Niemcy, Francja 2017, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 22 marca 2019 roku.  


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy