"Jesień we Francji" [recenzja]: Nie ma ucieczki

Kadr z filmu "Jesień we Francji" /materiały prasowe

Po obejrzeniu filmu Mahamata-Saleha Harouna w głowie zostaje tylko jedna myśl - system jest nieludzki. Trudno przejść do porządku dziennego, kiedy obserwuje się twarze ludzi czekających na decyzję miejscowych władz. Wszystko odbywa się w milczeniu. Urzędnik wychodzi z gabinetu i wiesza listę. "Zainteresowani" czekają. Nie wolno im dojść do urzędnika. Mogą zobaczyć, kto został wpisany na listę dopiero jak biały mężczyzna odejdzie. Nikt nie ma skrupułów.

"Jesień we Francji" trudno potraktować jak kolejną opowieść o świecie uchodźców, w której cała narracja opiera się na stereotypach. Główni bohaterowie to intelektualiści z Republiki Środkowoafrykańskiej, ale to nie tylko ich doświadczenia składają się na opowieść Harouna.

Abbas (Eriq Ebouaney) ma dwójkę dzieci. W trakcie przerzutu do Francji stracił żonę. Próbuje za wszelką cenę przetrwać. Wybiera legalną drogę, ale zdaje sobie sprawę, że można inaczej. Pracuje w zawodach poniżej swoich kwalifikacji, ale to nie ma dla niego znaczenia. Najważniejsze są dzieci i spokój. Najważniejsze żeby nie czuły się obco w kraju, który podobno ma pomagać. Dla Abbasa Francja to nie tylko obietnica spokoju i bezpieczeństwa. Tu również poznał swoją nową partnerkę.

Reklama

Carole Blaszak (Sandrine Bonnaire) pochodzi z Polski. Też kiedyś przechodziła przez piekło emigracyjne, ale "kiedyś" było inaczej. Poza tym - chociaż Abbas mówi płynnie po francusku - Carole jest biała. I tu zaczyna się prawdziwy horror wykluczania, naznaczania i blokowania procesów asymilacyjnych. Dla reprezentantów władzy francuskiej Abbas będzie zawsze kimś "podejrzanym" - kimś obcym.

Najbardziej szokującym tematem filmu Harouna jest bezradność. Ludzie są doprowadzani do stanu kompletnego szaleństwa. Bardzo często decydują się na środki ostateczne. Problem polega na tym, że nikt nie chce tego zobaczyć. Gorzej - bezimienny system wyznacza zasady, które trzeba spełnić, żeby być jego częścią. Jeśli nie zostaniesz włączony i zaakceptowany - musisz odejść. Nie ma ucieczki od tego układu. Nikt nie protestuje, żeby było inaczej. W finałowym liście Abbasa Carole czyta porównania do kwot emigracyjnych z lat trzydziestych XX wieku. W tym przypadku to porównanie jest naprawdę bardzo zasadne.

Gdzieś obok głównej narracji pojawia się opowieść dzieci - niewinnych świadków. Syn Abbasa pisze pamiętnik - tworzy rodzinną kronikę. Opisuje fakty, ale też porządkuje swoje wspomnienia. Za kilka/kilkanaście lat w jego pamięci nadal będzie istniał obraz bezdusznej Europy, która ponownie nie wiedziała, jak powinna się zachować.

8/10

"Jesień we Francji" (Une Saison en France), reż. Mahamat-Saleh Haroun, Francja 2017, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 21 września 2018 roku.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy