Jedna z najważniejszych serii w historii kina. Czego zabrakło w nowej części?

Kadr z filmu "Obcy: Romulus" /materiały prasowe

Jedna z najważniejszych sag w historii kina science-fiction doczekała się kontynuacji. A raczej niechronologicznego uzupełnienia o kolejną część, bo w bogatym, dziewięcioczęściowym uniwersum Obcego, "Romulus" sytuuje się niemalże w samym środku. Fabularnie najwięcej wspólnego mając z tym, od czego wszystko się zaczęło, czyli "Obcym - 8. pasażerem Nostromo" Ridleya Scotta z 1979 roku.

  • Akcja produkcji rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami przedstawionymi w filmach "Obcy - 8. pasażer Nostromo" a "Obcy - decydujące starcie". Romulus jest dryfującym w kosmosie wrakiem stacji badawczej. Główna bohaterka, Rain Carradine, pragnie uciec z odległej kolonii górniczej wraz z Andym - robotem stworzonym do opieki nad nią w zastępstwie rodziców. Razem dołączają do grupy młodych buntowników, którzy przejmują opuszczony statek i planują dotrzeć na bezpieczną planetę. Nowi pasażerowie nie spodziewają się jednak, co na nich czyha.
  • Film "Obcy: Romulus" na ekranach polskich kin od 15 sierpnia. Zobacz zwiastun!

"Obcy: Romulus". Hołd dla genialnego "8. pasażera Nostromo"

Na przestrzeni blisko pięciu dekad od premiery kultowego filmu Scotta swoich sił we franczyzie, z lepszym bądź gorszym skutkiem, próbowało grono niezwykle ciekawych, niekoniecznie kojarzących się z tym gatunkiem twórców. Oprócz Brytyjczyka, który do historii Obcego powracał kilkukrotnie, był to James Cameron, David Fincher czy nawet twórca "Amelii" (2001) Francuz Jean-Pierre Jeunet.

Tym razem za kamerą stanął, pochodzący z Urugwaju Fede Álvarez (jest także współautorem scenariusza), który do tej pory realizował filmy raczej ze zmiennym szczęściem. Interesujący horror "Martwe zło" (2013) czy niezły thriller "Nie oddychaj" (2016) z jednej strony, a z drugiej kompletnie nieudany kryminał "Dziewczyna w sieci pająka" (2018). Nadzieje budził fakt, że w każdej z tych prób Álvarez operował napięciem jako kluczowym narracyjnym elementem. A to przecież jedna z głównych zmiennych ponadczasowego sukcesu Obcego, oprócz kosmicznego anturażu.

Akcja "Romulusa" rozgrywa się dwadzieścia lat po ostatnich scenach "8. pasażera Nostromo". W odległej górniczej kolonii opartej na wyzysku taniej siły roboczej przez wielką korporację Weyland-Yutani. Mamieni obietnicami zmian po wyrobieniu odpowiedniej liczby dni pracownicy pogrążają się w coraz większej frustracji i beznadziei. Krztuszą się wszechobecnym pyłem, snują się w półmroku, bo do tego miejsca nie docierają promienie słoneczne. Wśród nich Rain (w tej roli Cailee Spaeny), którą po śmierci rodziców jedyne bliskie relacje łączą z Andy’m (David Jonsson), robotem czuwającym nad jej bezpieczeństwem. Dość niespodziewanie pojawia się jednak szansa, by u boku grupy młodych buntowników zbiec z tego ponurego miejsca i przenieść się na odległą, znacznie bardziej sprzyjającą funkcjonowaniu planetę. Potrzebny do tego jest (tylko) statek kosmiczny, a jeden bez załogi dryfuje akurat po orbicie, kriokomory i odrobina samozaparcia.

"Obcy: Romulus". Co za dużo, to niezdrowo

Prolog w filmie Álvareza jest dość oszczędny i kieruje nas do właściwego miejsca akcji, jakim jest wspomniany opuszczony statek kosmiczny. A tam na bohaterów czeka już sami wiecie kto. I od pewnego momentu zaczyna się krwawa jatka, w której akcenty klasycznego science fiction mieszają się mocno z klaustrofobicznym horrorem. Atmosferę osaczenia, podbijaną dynamiczną warstwą dźwiękową, Álvarez próbuje wykreować w podobny sposób jak przed laty robił to Scott. Bo nie mam wątpliwości, że "Romulus" to pewnego rodzaju hołd dla genialnego "8. pasażera Nostromo". Tego porównania nowa część franczyzy nie wytrzymuje, ale też pewnie nikt nie spodziewał się że mogłoby być inaczej, skoro na Obcym w przeszłości zęby połamali sobie nie tacy twórcy jak Urugwajczyk.

W "Romulusie" w pewnym momencie byłem już trochę zmęczony tą zabawą w chowanego pomiędzy ludzkimi bohaterami a, efektownym przyznać trzeba, ksenomorfem. Co za dużo, to niezdrowo, a każdy fabularny impas był rozwiązywany, moim zdaniem, właśnie w ten sposób. W zasadzie jedyną przeciwwagę stanowiła interesująca relacja łącząca Rain z Andy’m, czyli człowieka z robotem.

I tu dochodzimy do sedna sprawy, bo dla mnie zabrakło w filmie Álvareza silnej pierwszoplanowej bohaterki. Nie jestem pewien czy to problem na poziomie konstrukcji postaci Rain czy wcielającej się w jej rolę Cailee Spaeny, ale daleko im do Ellen Ripley i odgrywającej tę bohaterkę Sigourney Weaver z produkcji Ridleya Scotta. Biorąc pod uwagę burzliwą historię franczyzy film Fede Álvareza lokuje się tam, gdzie jego akcja względem całej historii. Gdzieś pośrodku.

6/10

"Obcy: Romulus", reż. Fede Alvrez, USA 2024, dystrybutor: Disney, premiera kinowa: 15 sierpnia 2024 roku.

 


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Obcy: Romulus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy