​"Jaskiniowiec" [recenzja]: Piłka w grze

Oglądając "Jaskiniowca", dowiemy się, jak wymyślono piłkę nożną /materiały prasowe

Nie jest wielkim odkryciem stwierdzenie, że po twórcy "Wallace'a i Gromita" oraz "Uciekających kurczaków" nie należy się spodziewać oczywistości. Dlatego gdy w "Jaskiniowcu" Nick Park przekonuje nas, że za powstanie piłki nożnej odpowiedzialny jest meteoryt, a w epoce brązu po Ziemi krążyły mięsożerne kaczki, nikt nie powinien być zdumiony. Nie zaskakuje także poziom filmu. Swoim nowym dziełem Park potwierdza, że w dziedzinie animacji niezależnej wciąż nie ma sobie równych.

W "Jaskiniowcu" animatorzy ze studia Aardman cofają się w czasie aż do prehistorii, gdzie w kraterze po meteorycie, który dawniej przyczynił się do wyginięcia dinozaurów, żyje kilkuosobowe plemię pod przywództwem siwobrodego Szefa Bobnara. Jaskiniowcy mają w zasięgu ręki wszystko czego dusza zapragnie - od bujnych lasów, przez malownicze rzeki, aż po potrzebne do budowy masy mięśniowej króliki. Problemy zaczynają się, gdy tubylców z własnego domu przegania potężny Lord Nooth, przedstawiciel cywilizacji przyszłości opętany wizją budowy złotodajnej kopalni. By odzyskać utracony raj, najmłodszy z plemienia, Dug, będzie musiał poprowadzić plemię do zwycięstwa, mierząc się z napastnikami w ich ulubionym sporcie - odkrytej w przedziwnych okolicznościach piłce nożnej.

Z pomocą Goony - niespełnionej zawodniczki wrogów, Dug rozpoczyna treningi swojej wymarzonej jedenastki. Rezultaty są jednak, jak można się spodziewać po garstce średnio rozgarniętych dzikusów, opłakane. Jaskiniowcom plączą się nogi, mylą zasady, gubią piłki. Ale, śladem "Rockyego", scenarzyści Mark Burton i John O’Farrell przekonują, że grunt to się nie poddawać (i nie tracić nadziei)... Animacja Nicka Parka jest bowiem osadzoną w wyimaginowanej rzeczywistości parodią kina sportowego - ze wszystkimi obowiązkowymi punktami tego typu filmów. Znajdziemy tu i "treningowe" montażówki, i podniosłe, przedmeczowe przemowy, a przede wszystkim - widowiskową finałową rozgrywkę, w której stawką jest życie reprezentantów epoki kamienia.

Reklama

W parze z absurdalnym konceptem idzie gigantyczna dawka humoru - zarówno dla młodszych, jak i starszych widzów. "Jaskiniowiec" spodoba się z pewnością największym fanom piłki nożnej - chłopcom i ich ojcom. To do nich twórcy najczęściej mrugają okiem - czy to na prostym poziomie, wyśmiewając niezdolność do opanowania podstawowych zasad gry w "gałę", czy na tym wyższym - z królową Ufifą i postaciami prehistorycznych komentatorów na czele. W momencie, gdy amatorski mecz zaczyna relacjonować dwójka przerzucających się wyszukanymi dowcipami mężczyzn, bardziej oddani kibice na widowni mogą popłakać się ze śmiechu. Dzieci zadowolą natomiast liczne slapstickowe żarty, barwne postaci i natłok akcji - z emocjonalnym rozwiązaniem, które powinno podziałać na wrażliwość większości widzów.

Przez cały seans "Jaskiniowca" trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że dla reżysera Nicka Parka jest to krok w tył. Nowe dzieło nie ma, niestety, tej siły, co najwybitniejsze filmy studia Aardman w rodzaju "Uciekających kurczaków". Historia jest raczej banalna, jej rozwój przewidywalny, a zakończenie oczywiste, natomiast humor - na bardzo zmiennym poziomie, z żartami, które czasem balansują na granicy żenady. Dlatego największe wrażenie w "Jaskiniowcu" robią pojedyncze, najbardziej groteskowe pomysły, jak ujeżdżanie mięsożernej kaczki, wieprz odpowiedzialny za masaż zawodników czy owad, który koniec świata ogląda przez przeciwsłoneczne okulary. Motyw przemieszenia prehistorii i współczesności jest tak urodzajny, że bijąca z niego energia napędza film nawet w najmniej interesujących momentach.

Gdyby wsadzić "Jaskiniowca" w piłkarskie realia, mógłby on symbolizować drużynę, która nigdy nie sięgnie po mistrzostwo, bo nie jest aż tak dobra, ale z łatwością zdobędzie sympatię wszystkich kibiców na stadionie swoim urokiem i prostotą. Choć w natłoku animowanych produkcji dzieci o tym dziele zapomną tuż po seansie, na półtorej godziny gwarantuje ono nietypową wyprawę w inne realia z przesłaniem, które nigdy nie straci na aktualności. To wystarczająco, by z niecierpliwością wypatrywać kolejnego projektu reżysera - może tym razem już ponownie na szczycie artystycznej formy.

7/10

"Jaskiniowiec" [Early Man], reż. Nick Park, Wielka Brytania, Francja 2017, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa 23 lutego 2018 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy