Reklama

Janosik ma na imię Jurek

"Janosik. Prawdziwa historia", reż. Kasia Adamik, Agnieszka Holland, Polska / Słowacja / Czechy / Węgry 2009, Syrena Films, premiera 4 września 2009 roku.

Janosik powraca. Młodszy, przystojniejszy i bardziej pazerny. A jego ciupaga choć nie wpija się głęboko - krzesa snopy iskier.

4 września miała miejsce erupcja, w której następstwie kina w całej Polsce zalały liczne kopie najnowszego filmu rodzinnego duetu Adamik-Holland. Jednak trzęsienie ziemi, które puściło maszynę w ruch i dziś pozwala nam zmierzyć się z "prawdziwą historią" sławetnego zbójcy i jego konfratra Tomasa Uhoriczka, miało miejsce już w 2002 roku. Mocno niedoszacowany budżet produkcji, zmusił Panie reżyserki do odłożenia filmu na półkę na długie 6 lat. W międzyczasie Kasia Adamik zrealizowała pełnometrażowy debiut, Agnieszka Holland umocniła swoją pozycję na rosnącym w siłę poletku amerykańskiego serialu, a Václav Jiráček - odtwórca roli tytułowej - dojrzał i zmężniał (w granicach rozsądku). Nakręcony materiał leżał na półce i pokrywał się kurzem, a fani Marka Perepeczki i słynnego serialu Passendorfera zgrzytali zębami. Jaskółka, która przyniosła im nadzieję, nadleciała w 2007 roku. Adamik, Holland i Łazarkiewicz Magdalena (czyli odpowiednio ciotka Kasi i siostra Agnieszki) zrealizowały znakomity serial political-fiction pt. "Ekipa". Wartki, zmysłowy, znakomicie zagrany - przyciągnął uwagę producentów, którą to uwagę Panie skupiły na starzejącym się w zapomnieniu niedokręconym materiale o zbóju. I tak uśpione wybuchło.

Reklama

Nowy Janosik jest inny. Inny od tego, do którego przyzwyczaił nas zrealizowany w latach siedemdziesiątych serial. Wspólnymi punktami są ciupagi i góry. I tyle. Więc jaki jest? Na pewno nie prawdziwy, jak głosi tytuł, ale bez wątpienia prawdziwie filmowy. Tym co dostajemy jest najczystsza opowieść łotrzykowska. Młody, targany namiętnościami chłopiec, niczym bohaterowie "Barry'ego Lyndona", czy "Toma Jonesa" płynie z nurtem opowieści, żując trawę "bo jest słodka", pojedynkując się z czystej fanaberii, wreszcie zostając zbójcą, mimo że wcale tego nie chce, w myśl sentencji swojej babci, iż tylko jeśli czegoś nie chcesz, to masz szansę to dostać. Jurek Janosik zostaje więc harnasiem z zasadami, wśród których nie ma jednak tej najczęściej kojarzonej z jego postacią. Co bowiem zrabuje, to oddaje... swoim towarzyszom i wedle uznania co ładniejszym dziewojom. Nie da się ukryć, że postać zostaje mocno odbrązowiona, ale nie na tyle byśmy mogli utracić do niego sympatię.

Strategia to ani nowa, ani specjalnie oryginalna, ale bez wątpienia efektowna - podobnemu procesowi poddawał się już Batman, Hulk i inni przedstawiciele bohaterskiego uniwersum. Lubimy naszych herosów nieco zbrukać - odrobinę. A Václav Jiráček nadaje się do tego jak mało kto. Z przodu chłopiec jak z obrazka, z półprofilu jego mocno zarysowana szczęka nadaje mu drapieżności, tak że nawet dubbing nie drażni, jak nie drażnił w "33 scenach z życia", a ewidentnie wkurzał w "Tataraku". Poza Janosikiem, błyszczą aktorzy w epizodach - sprawdzeni przez reżyserki podczas pracy nad "Ekipą" Rafał Maćkowiak i Katarzyna Herman, Eryk Lubos, który bryluje w "Mojej Krwi" Marcina Wrony, Michał Żebrowski przełamujący swój wypracowany w filmach kostiumowych wizerunek, Maja Ostaszewska, Danuta Szaflarska i wielu innych, których przedstawiać nie trzeba.

Holland i Adamik zebrały śmietankę z tego, co ma dziś do zaoferowania w tym aspekcie polska kinematografia. Tych, którzy widzieli "Ekipę", nie zdziwi zapewne to, że poza ręką do aktorów, Panie mają również rękę do... rąk, skóry, ust. Do ciała. Janosik jest nieprawdopodobnie zmysłowy, zarówno w domenie erotyki (scen takich jak ta między Katarzyną Herman i Marcinem Bosakiem w "Ekipie" jest tutaj znacznie więcej) jak i przemocy. Ciała są sprężyste i pulsują krwią, która równie efektownie je napędza, co z nich tryska. Adamik z Holland nieco kokieteryjnie zwracają uwagę na realizm scen walki, z których rzekomo usunęły efekciarski naddatek, by nie przypominały filmów wuxia (m.in. bohaterowie unoszący się w powietrzu, np. "Przyczajony Tygrys, Ukryty Smok"). Co usunęły, musiały jednak spożytkować gdzie indziej i latający Janosik zjawia się w sekwencjach wizyjnych, obok Janosika w transpozycji sytuacji znanej z legendy o królu Arturze i innych. Możnaby pokrytykować, ale ja przyjmuję to z dobrodziejstwem inwentarza.

Dobrego, gatunkowego kina mamy w Polsce jak na lekarstwo. A Janosik to film z gatunku... gatunku. Nie dziwi zatem wyrazisty typaż postaci - obrzydliwie grubi, zepsuci murgrabiowie i bogaci mieszczanie, prokurator o twarzy Macieja Kozłowskiego, niechlujny, zdradziecki Huncaga, Janosik jak młody bóg i wiedźma, której przepowiednia staje się fatum ciążącym nad filmem. Czas w trakcie projekcji ulega kompresji, więc długaśny metraż filmu po seansie przyjąłem z pewnym niedowierzaniem. Nie brak temu naszemu huncwotowi wad, ale w myśl słów karczmarki Zuzanny: "Siedem razy obtańcowany i winem spojony" nie odmówi nam odrobiny miłości.

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kasia | serial | Agnieszka Holland | jurek | Kasia Adamik | Janosik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy