"Jack Ryan: Teoria chaosu": Jak młody Bóg [recenzja]
"Jack Ryan: Teoria chaosu" nie jest ani spektakularny, jak filmy o Bondzie, ani niepokojący, jak obrazy o Jasonie Bournie. I chociaż nie naśladuje poprzedników, nie jest w stanie zaproponować niczego nowego w kinie o agentach specjalnych.
Tytułowego bohatera od 007 różni wiek, podejście do pracy i do kobiet. Jack, obdarzony młodzieńczą buźką Chrisa Pine'a, jest monogamistą, który łapie zadyszkę, kiedy musi wysilić ciało, mierząc się z wyćwiczonymi wrogami. Nic dziwnego, Ryan jest agentem nowej generacji, który musi ocalić świat, ale częściej niż w realnym świecie działa w wirtualnym. To w tym drugim terroryści śmiało sobie poczynają, a bezradni użytkownicy i służby bezpieczeństwa czekają na swojego bohatera.
Starania młodocianego Ryana ogląda się z zaangażowaniem, ale bez uniesień. To jedna z tych historii i jeden z tych bohaterów, którzy ulatują z głowy na krótko po wyjściu z kina. Twórcom ekranizacji bestsellerowych powieści Toma Clancy'ego brakuje pomysłów na zostawienie w głowach widzów śladów i skojarzeń z tytułową postacią.
Jack nie ma ulubionego trunku, a swojego nazwiska nie przedstawia w charakterystyczny sposób. Zdecydowanie brakuje mu szyku i stylu. W filmowym uniwersum może ma to swoje dobre strony - może dzięki temu, że nie wystaje przed szereg, trudniej go zidentyfikować - za to po drugiej stronie ekranu jest tylko kolejnym szarym bohaterem, którego losy są widzowi z grubsza obojętne.
Ale, paradoksalnie, nadaje to "Teorii chaosu" specyficzny klimat. Przeciętny chłopak zostaje bowiem uwikłany w nieprzeciętną sprawę. Nie jest to, co prawda, pokłosie Hitchcocka, który w genialny sposób potrafił wplątać zwykłego człowieka w przerastające go zadanie, ale Kennethowi Branaghowi i tak umiejętnie udaje się wykreować aurę niepokoju, która towarzyszy niepewnym losom naszego świata. No, bo jak tu zaufać chuderlawemu, niskiemu Ryanowi, który ma stawić czoła masywnym i do szpiku złym terrorystom? Niby "niech się dzieje, co chce", ale niepewność, czy bohater ocali świat, a przy tym swoją wiecznie niedopieszczoną heroinę (Keira Knightley) i tak wierci w głowie w czasie projekcji.
O ile więc "Teorię chaosu" trudno traktować jako novum w filmach o agentach, o tyle można wierzyć, że jest mdły wstęp do serii o nowym bohaterze w tym gatunku. Jeśli Branagh zdecyduje się pójść w innym kierunku, niż w przypadku "Thora", może się okazać, że to, co Ryan przeżywał w "jedynce" będzie stanowić podwalinę jego późniejszych decyzji i charakteru. Dywagacje dywagacjami, ale po projekcji i tak będziecie ciekawi ciągu dalszego. Wszak z "Casino Royale" dowiedzieliśmy się, że i Bond był niegdyś cierpiętnikiem-monogamistą.
6/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Jack Ryan: Teoria chaosu" ("Jack Ryan: Shadow Recruit"), reż. Kenneth Branagh, USA 2013, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 31 stycznia 2014 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!