"Idealne matki": Nie ma czasu na perwersje
"Idealne matki" to, oparta na opowiadaniu Doris Lessing, historia dwóch przyjaciółek, które symultanicznie stają się żonami, matkami a w wieku czterdziestu lat kochankami dwóch nastoletnich chłopców - swoich synów.
Zauroczenie następuje oczywiście drogą krzyżową - Ian (Xavier Samuel) zakochuje się w przyjaciółce swojej matki, Roz (Robin Wright). Lil (Naomi Wats) wplątuje się w seksualną relację z synem Roz, Tomem (James Frecheville nagrodzony za rolę Cody'ego w "Królestwie Zwierząt", 2010).
Chłopcy są piękni i muskularni jak młodzi bogowie, ciała matek zdają się nie poddawać upływowi czasu. Wszyscy od urodzenia mieszkają w przeszklonych domach na wybrzeżu Australii i przypominają rozbitków z egzotycznej wyspy, nad którymi nie mają władzy żadne okoliczności zewnętrzne. Żyją w utopijnym świecie stworzonym z podmuchów ciepłego wiatru, szumu oceanicznych fal i słonecznych promieni lepiących się do ciała jak mokry, nadmorski piasek. Odcięci od świata bohaterowie "Idealnych matek" są jak postaci scenicznego dramatu rozpisanego wyłącznie na czworo aktorów.
Gdyby scenariusz ten istotnie rozgrywał się jednak na scenie, byłby jeszcze większą porażką niż film, bo reżyserka nie mogłaby się wykpić czysto wizualnym magnetyzowaniem publiczności pejzażami niebiańskich plaż. W teatrze widz byłby zmuszony, by skupić się na dialogach, których pretensjonalność i psychologiczna miałkość niejednego powala na kolana ze śmiechu.
W najbardziej dramatycznych momentach widownia szaleje, jakby była publicznością sitcomu organicznie zaprogramowaną na kolektywne wybuchy radości. Mimo, że kośćcem scenariusza Christophera Hamptona jest opowiadanie Doris Lessing, fabuła jest zbudowana jak z mielizn, psychologicznych wpadek i ciągu banalnych przyczyn i nieautentycznych skutków. Silne relacje między dwiema kobietami opierają się na przedziwnym podobieństwie losów, a nie bliskości. Roz i Lil przypominają synchroniczne pływaczki, które podziwia się za symultaniczne machanie rękami, a nie oryginalność myśli.
Na tej ostatniej niewątpliwie zależało reżyserce, Anne Fontaine ("Coco Chanel", 2009), ale jej banalne i płytkie podejście do tematu nie zaowocowało filmem przełamującym tabu, lecz groteskowym portretem surrealistycznych związków. Miejsce perwersji zajęła w nim zmysłowa przyjemność, przestrzeń dramatów zasiedlił kiepski żart. Zamiast ociekającej erotyzmem opowieści o mrocznym przedmiocie pożądania, powstała kuriozalna hybryda rozwagi i romantyzmu, skrywanych pragnień i nieautentycznych spełnień; film nieznośny i nieprawdziwy. Pamięć o nim to jednak (cytując samą Lessing) to na szczęście "kwestia godzin. Jeszcze kilka i ten skarbczyk wspomnień i doświadczeń rozpłynie się w nicości".
4/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Idealne matki" ("Two Mothers"), reż. Anne Fontaine, Australia, Francja 2013, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 21 czerwca 2013 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!