Gdy na ekranie pojawia się logo wytwórni Illumination wraz z nim na scenę wkraczają żółte stworki – Minionki. Każdy próbuje wyśpiewać prostą melodyjkę, lecz następny przerywa mu w brutalny sposób. W końcu melodia wybrzmiewa w rytm chichotów i odgłosów pierdzenia. To krótkie intro wystarcza, by pokazać, z czym będziemy mieli do czynienia przez cały seans „Gru, Dru i Minionków”. Jednak pod grubą warstwą kreskówkowego humoru kryje się zaskakująco mądra historia.
Po małym "skoku w bok" przy okazji "Minionków", w trzeciej części serii powracamy do starych bohaterów. W reżyserowanej przez Pierre’a Coffina, Erica Guillona i Kyle’a Baldę komedii Gru i Lucy tracą pracę jako agenci Ligi Antyzłoczyńców. Ratunek przychodzi z nieoczekiwanej strony, bowiem do Gru odzywa się szalenie bogaty i dotąd nieobecny brat bliźniak - Dru. Podczas gdy Gru odkrywa rodzinne sekrety w posiadłości brata, Lucy próbuje wejść w rolę matki dla córek eks-złoczyńcy - Margo, Edith i Agnes. Tymczasem potężny plan zniszczenia świata knuje niespełniony aktor lat 80. Baltazar Bratt. By go pokonać rodzina Gru będzie musiała połączyć siły.
To jednak nie koniec, bo po drodze dojdzie do buntu Minionków, Edith i Agnes wyruszą na poszukiwania jednorożca, a Margo zmierzy się z pierwszą miłością. W "Gru, Dru i Minionkach" atrakcji więc nie brak, jedna zwariowana akcja goni następną, a każdy z bohaterów staje przed własnym wyzwaniem. Gdy jednak przychodzi do współpracy, z trudem, bo z trudem, ale rodzina Gru potrafi wspólnie stawić czoła przeciwnikowi. A wymyślony przy okazji pierwszej odsłony przepis na sukces wciąż działa.
Od początku widać, że twórcy "Gru, Dru i Minionków" nie zamierzają kombinować ze sprawdzoną formułą. Wszystko to, co zachwycało dzieci i rodziców w poprzednich częściach po raz kolejny znalazło swoje miejsce. Za humor dla najmłodszych odpowiadają niezdarne Minionki, za elementy widowiskowe dla nieco starszych widzów - wzbogacone o szlagiery z lat 80. konfrontacje z roztańczonym przeciwnikiem - Baltazarem. Natomiast rodzicom scenarzyści Cinco Paul i Ken Daurio fundują wątek macierzyńskich problemów Lucy i kryzysu, z którym po utracie pracy zmaga się Gru.
Niestety, to wszystko tonie w masie hałaśliwych i odrobinę irytujących prób bycia zabawnym bez przerwy. "Gru, Dru i Minionki" to animacja, która na każdym kroku chce dorównać poprzednikom w zabawianiu widza, lecz nie da się oprzeć wrażeniu, że za czwartym razem ten sam typ humoru działa już znacznie słabiej. Co więcej twórcy tak się rozpędzają, że zupełnie zapominają o oddechu - i to ucieszy najmłodszych, bo na filmie nie da się nudzić, ale rodziców może przyprawić o ból głowy. Zwłaszcza, że pozytywne wzorce mieszają się tu z negatywnymi, a scenarzyści nie boją się, by zło pokazywać w ciepłych barwach.
Na korzyść "Gru, Dru i Minionków" przemawiają wątki poboczne. Losy nieradzącej sobie z matkowaniem Lucy czy konfrontującej marzenia z rzeczywistością małej Agnes są szczerze wzruszające, a równocześnie stanowią najmocniejsze komediowe punkty filmu. Odpowiednią porcję humoru dostarcza też pobyt Minionków w więzieniu, gdzie twórcy popuszczają wodze fantazji.
Rozpoczęta animacją "Jak ukraść Księżyc?" seria zawsze powstawała nieco w opozycji do przeintelektualizowanych lub zbyt mrocznych dla niektórych bajek Pixara. Łącząc prosty humor z inteligentnym przesłaniem twórcy upiekli dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu - trafili i do dzieci i do dorosłych, a ponadto zarobili majątek. Ten sposób robienia animacji wciąż się sprawdza, ale już wyraźnie oczekuje odświeżenia. Chociaż "Gru, Dru i Minionki" go nie oferują, nie da się zaprzeczyć, że tym razem "znowu się udało". Podczas gdy Pixar obniża loty, Illumination, mimo małych turbulencji, trzyma się dzielnie.
6/10
"Gru, Dru i Minionki" (Despicable Me 3), reż. Pierre Coffin, Eric Guillon i Kyle Balda, USA 2017, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 30 czerwca 2017 roku.