"Gdy rodzi się zło": Jeden z najciekawszych horrorów. Podzieli widownię?

Kadr z filmu "Gdy rodzi się zło" /materiały prasowe

Nieprzewidywalność. Jest to cecha coraz mniejszej liczby horrorów, które przecież na nieprzewidywalności powinny być zbudowane. Argentyński spec od horroru Demián Rugna dał nam ultrabrutalną, przeznaczoną tylko dla dorosłych apokaliptyczną sieczkę, która pewnie podzieli widownię, ale bez wątpienia nie zastawi nikogo znudzonym. "Gdy rodzi się zło" jest jednym z najciekawszych horrorów o opętaniu, jakie pojawiły się na naszych ekranach w ostatnich latach.

  • "Gdy rodzi się zło" to jeden z najbardziej oczekiwanych horrorów tego roku. Niektóre sceny mrożą krew w żyłach. Krytycy na portalu Rotten Tomatoes ocenili go na aż 97%.
  • Mieszkańcy małej osady odkrywają, że wkrótce narodzi się wśród nich zło. Przerażeni próbują uciekać, zaczynając desperacką walkę z czasem. Szybko okaże się jednak, że będą musieli zmierzyć się z prawdziwym koszmarem. Nie pomoże im żadna modlitwa. Tak w skrócie rysuje się fabuła filmu.
  • W roli głównej zobaczymy gwiazdę seriali - Ezequiela Rodrigueza. Film trafi na ekrany polskich kin 21 marca.

To ważne w czasach, gdy Hollywood psuje nawet takie samograje jak "Egzorcysta" (mając do tego część oryginalnej obsady na pokładzie), natomiast w biografii najsłynniejszego watykańskiego egzorcysty o. Gabriela Amortha obsadza fruwającego w powietrzu ociężałego Russela Crowe'a. Wypruty z realnej wiary w istnienie osobowego zła, infantylnie laicki Hollywood dziś czuje się zupełnie nieswojo w podgatunku, który William Friedkin pół wieku temu wprowadził na salony. Sprawy w swoje ręce muszą więc brać filmowcy z krajów latynoskich (czy to katolicka spuścizna powoduje, że to tam demoniczny horror rozkwita?), jak Argentyńczyk Rugna, który nakręcił film według najlepszych prawideł horroru o opętaniu, jednocześnie wsadzając go do szuflady z napisem "apokalipsa".

Rugna nie bawi się w zbyt długą ekspozycje i wrzuca nas w sam środek świata przesiąkniętego złem. A nawet Złem. Konkretnym i mającym swoje imię.

Zło ma wiele imion

Bracia Pedro (Ezequiel Rodriguez) i Jimmi (Demian Salomon) zauważają, że w ich sąsiedztwie dzieje się coś niepokojącego, co najpierw, a jakże!, wyczuwają zwierzęta. Tak, tak - będzie klasyczny motyw z kozłem i owcą. Wszystko wokół gnije. Gnije w dosłownym sensie tego słowa. Zaczyna się od tego, że gnije ciało jednego z farmerów, którego rodzina przykuwa do łóżka, by demon pożerający go od środka nie mógł się wydostać na zewnątrz. Ludowa mądrość, której nie pojmują racjonalni farmerzy. Nie wiedzą, że mają do czynienia z rodzajem Złego, który przechodzi z ludzi na zwierzęta i przedmioty (Annabelle się kłania), by w odpowiednim momencie zaatakować znów ludzi i "wodzić ich na pokuszenie" czynienia zła.

Demon ten nie zostaje tutaj nazwany, ale jak przecież nauczał Milton o twarzy Ala Pacino w "Adwokacie diabła", ma on wiele imion. Jednym z nich jest Azazel znany z zapomnianego dziś a wyśmienitego horroru z Denzelem Washingtonem "W sieci zła" (1998). Jak uczy nas film Gregory'ego Hoblita najlepiej jak Azazel (w semickiej mitologii będący początkowo bogiem trzody i upadłym aniołem od kozich stad) zostaje uwięziony w ciele kogoś, kto nie jest w stanie się ruszać i siać spustoszenia. Ludzie, jak wiemy, chcą jednak prostych i szybkich rozwiązań, więc w ruch idą strzelby, które wypuszczają demona w powietrze. Tak zaczyna się apokalipsa.

Nic nowego? Owszem, ale w tym momencie zaczyna się już świat Rugny, który nie patrzy wyrachowanie na to, co szeroka publika kupi, a czego nie. Zasady święte dla decydentów w Hollywood i algorytmu Netfliksa zostają przez bezczelnego Argentyńczyka podeptane w pierwszym kwadransie filmu. A potem jest tylko bardziej gore i przy okazji wcale nie głupiej.

Nadzieja w końcu umiera ostatnia

Rugna zgrabnie prześlizguje się między czystym apokaliptycznym horrorem o opętaniu a alegorycznością, która w świecie po zarazie COVID19, trafia na każdej szerokości geograficznej. Przecież jeszcze niedawno wmawiano nam, że nie możemy nikomu ufać, a podkręcane przez media nazwy kolejnych mutacji wirusa przybierały różne mroczne formy. "Gdy rodzi się zło" mimo swojego pesymistycznego chaosu daje jednak nadzieję w postaci poświęcenia. Najwyższego poświęcenia tego najbardziej maluczkiego, na którego nie zwracamy uwagi. Kolejny archetyp judeochrześcijańskiej kultury zostaje w zdumiewający sposób ugryziony. Nadzieja w końcu umiera ostatnia. Nawet, jak jest zainfekowana wirusem demonicznym.

8/10

"Gdy rodzi się zło" (Cuando acecha la maldado), reż. Demián Rugna, USA, Argentyna 2023, dystrybutor: 9th Plan, premiera kinowa: 21 marca 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gdy rodzi się zło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy