Jeszcze przed projekcją drugiej części filmu "Fuks" zastanawiałem się, czy lepiej znać nakręcony przed dwudziestu pięciu laty pierwowzór, który uchodzi dzisiaj za jeden z klasyków rodzimej komedii kryminalnej lat 90. XX wieku, czy może niekoniecznie. Seans nowej produkcji Macieja Dutkiewicza przyniósł odpowiedź na to pytanie.
- "Fuks 2" to kontynuacja kinowego przeboju Macieja Dutkiewicza z 1999 roku.
- W filmie wystąpili aktorzy znani z części pierwszej, czyli Maciej Stuhr i Janusz Gajos, zabrało jednak Agnieszki Krukówny.
- Młodych bohaterów zagrali: Maciej Musiał, Katarzyna Sawczuk i Paulina Gałązka.
- Oparta na widowiskowym przekręcie fabuła dostosowana została do naszych czasów. Tinder, wycinka puszczy pod grube interesy, widowiskowe zdjęcia warszawskiego Manhattanu czy efektowny Ford Mustang zamiast rozklekotanych samochodów. Intryga na miarę AD 2024.
Są zatem dwie wiadomości. Jak to zwykle bywa - dobra i zła. Zła jest taka, że nowy "Fuks" nie wytrzymuje porównań z filmem, od którego przed laty zaczęła się aktorska kariera Macieja Stuhra. Dobra z kolei sprowadza się do tego, że jeżeli zapomnieć o istnieniu pierwszej części i potraktować "Fuks 2" jako zupełnie niezależne dzieło filmowe (a ja tak bym wolał zrobić), można dzisiaj w kinie całkiem nieźle się bawić. Myślę tu zarówno o rzetelnie poprowadzonej, sprawnie napisanej intrydze kryminalnej, ale również walorach czysto komediowych, w których, co nie jest chyba jakąś ogromną niespodzianką, bryluje postać grana przez Stuhra.
Należę do grona, które znało nakręcony w 1999 roku przez Macieja Dutkiewicza film. Mało tego, bardzo dobrze, bo pierwszy "Fuks" widziałem niezliczoną wręcz ilość razy i zawsze był on czymś, co wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Za sprawą samej historii, która dobrze ilustrowała szaleństwo oraz nieprzewidywalność lat 90. w Polsce, świetnej roli Agnieszki Krukówny czy chłopięcej naiwności, ale również uroczej bezczelności postaci granej przez Macieja Stuhra. To trochę utrudniało lekturę zrealizowanego grubo ponad dwie dekady później filmu, ale też byłem ciekawy jak reżyser, a zarazem współscenarzysta (Dutkiewicz napisał tę historię do spółki z Arkadiuszem Borowikiem) podejdzie do tematu. Bo nie ma co ukrywać, że takie powroty obarczone są zwykle sporym ryzykiem.
Oparta na widowiskowym przekręcie fabuła dostosowana została do naszych czasów. Zupełnie innych niż te, które znamy z pierwszej części. Czasów, gdzie od uroczego sprytu czy cwaniactwa bardziej liczy się siła mięśni (swoją drogą trochę w tym filmie nadmiernie eksponowanych), a relacje zawiązuje się przede wszystkim za pośrednictwem technologii. Tą właśnie drogą poznają się: Maciek, ekranowy syn Stuhra, w którego rolę wciela się Maciej Musiał oraz związana z lokalnym szemranym biznesmenem kobieta, przedstawiająca się w sieci jako Julia (Paulina Gałązka). I się zaczyna...
Tinder, wycinka puszczy pod grube interesy, widowiskowe zdjęcia warszawskiego Manhattanu czy efektowny Ford Mustang zamiast rozklekotanych samochodów. Mający dzisiaj problemy z nadciśnieniem Aleks (Maciej Stuhr), którego pewnie określilibyśmy mianem boomera sam chyba nie do końca pojmuje jak rzeczywistość zmieniła się przez ponad dwie dekady. Nie ma co ukrywać, że czasy przypadające na jego młodość, czyli raczkujący kapitalizm lat 90., pod względem filmowym były moim zdaniem ciekawsze do obserwacji. Nic jednak nie stoi w miejscu i przyznać trzeba, że scenarzyści podeszli do tego procesu uczciwie, tworząc intrygę na miarę AD 2024. Całkiem wciągającą, momentami refleksyjną, obfitującą w sytuacyjne żarty, zarówno te lepsze, jak i nieco słabsze.
Myślę zresztą, że gdyby scenariusz tego filmu, mówiąc kolokwialnie, leżał, to Dutkiewiczowi, w imię dawnego sentymentu czy sympatii, nie udałoby się zebrać na ekranie takiego aktorskiego składu. Nie te, nomen omen, czasy, nie te możliwości. Począwszy od wspomnianego Stuhra czy obecnego także w pierwszym "Fuksie" Janusza Gajosa, przez Cezarego Pazurę, Sonię Bohosiewicz po grupę młodych, naprawdę niezłych wykonawców - Macieja Musiała, Katarzynę Sawczuk i przede wszystkim Paulinę Gałązkę. To aktorzy są główną wartością tej produkcji. Trochę może za efekciarskiej, zbyt cukierkowej w sposobie obrazowania, ale spełniającej wymogi kinowej rozrywki.
Nie mam złudzeń, powtórki sukcesu z końca lat 90. nie będzie i myślę, że "Fuks 2" raczej na długo w świadomości widzów nie zostanie. Ale z drugiej strony od wczoraj chodzę i powtarzam jeden sytuacyjny dowcip: "Woda się pali!". A to już coś.
6/10
"Fuks" , reż. Maciej Dutkiewicz, Polska 2024, dystrybutor: Mówi Serwis, premiera kinowa: 12 stycznia 2024 roku.