Reklama

Filmowe superego Cronenberga

"Niebezpieczna metoda", reż. David Cronenberg, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Szwajcaria, Kanada 2011, dystrybutor Monolith Films, premiera kinowa 4 listopada 2011 roku.

Skomplikowana relacja łącząca nietypowy damsko-męski trójkąt, który wpłynął nie tylko na kształt psychoanalizy, ale i na filozofię, kulturoznawstwo oraz socjologię XX wieku, a także destrukcyjne zachowania, skrywane psychozy, neurozy czy tłumione popędy wydawał się idealnym tematem dla autora "Nagiego lunchu" czy "Historii przemocy". Paradoksalnie, posługując się Freudowską terminologią, filmowe ego Davida Cronenberga ocenzurowane zostało przez kinowo-akademickie superego, czyniąc z "Niebezpiecznej metody" film z niewykorzystanym twórczym potencjałem i niezwykle irytującymi minami Keiry Knightley.

Reklama

Scenariusz do "Niebezpiecznej metody" wyszedł spod ręki Christophera Hamptona i powstał na podstawie jego własnej sztuki, którą zainteresował się Cronenberg. Owe teatralne korzenie widać, choć akurat w tym przypadku stanowią niekiedy zaletę, zwłaszcza w najlepszych scenach filmu - rozmów między Jungiem (Michael Fassbender) a Freudem (Viggo Mortensen). Problem z "Niebezpieczną metodą" polega jednak na narzuconych sobie przez reżysera ograniczeniach. Cronenberg we wczesnych filmach zgłębiał mroczne zakątki ludzkiej podświadomości, wybierając się w podróż wgłąb własnej wyobraźni, realizując rodzaj filmowej psychoanalizy, czasem pół żartem, pół serio, ale jednak. Nawet w przypadku wydawałoby się grzeczniejszych i akademickich (jak na autora "Muchy") "Historii przemocy" czy "Wschodnich obietnic", starał się wizualnie i formalnie rozsadzić przyjęte przez siebie ramy. Zabierając się już w bezpośredni sposób za psychoanalizę, można odnieść wrażenie, że sam krępuje swoje "filmowe popędy".

To z kolei przełożyło się na aktorstwo. Cronenberga zawiódł tym razem instynkt, bądź asertywność w stosunku do producentów, i obsadził Keirę Knightley w roli ponoć niezwykle inspirującej i intrygującej kobiety, jaką była Sabina S., pacjentka i kochanka Junga, rozwijająca później metody psychoanalizy. Knightley zamiast charyzmy, skupia się na efektownych spazmach, które mniej więcej po kilku minutach otwierającej film sekwencji, stają się coraz bardziej irytujące. Młoda aktorka za bardzo się starała, by udźwignąć kreację oraz szansę, jaką daje rola u Cronenberga, i poległa, zapominając, że czasem mniej znaczy więcej.

Minimalizm środków aktorskich niekiedy daje lepszy efekt, nawet w przypadku chorób psychicznych. Widać nadgorliwość Knightley jest zaraźliwa, bo z minuty na minutę także Fassbender - któremu przecież trudno odmówić talentu - wydaje się coraz bardziej spięty i gubi gdzieś swoją rolę. Ostatecznie chemii między Sabiną a Jungiem próżno szukać, a obie postacie wypadają dość papierowo.

Jaśniejszymi punktami okazują się Vincent Cassel w epizodycznej, acz istotnej dla rozwoju Junga, postaci doktora Otto Grossa, neurotyka i seksoholika oraz świetny Viggo Mortensen, wygrywający charyzmę Freuda ze spokojem, dystansem i nieodzownym, nacechowanym podtekstem cygarem w ustach. Postać twórcy psychoanalizy w wykonaniu Mortensena, który od pewnego czasu jest stałym bywalcem filmowych światów Cronenberga, staje się ekranową emanacją postawy twórcy "Nagiego lunchu" - podszytej lekką ironią fascynacji ludzką psychiką, popędami, wewnętrznymi destrukcyjnymi siłami.

To właśnie sceny z Freudem-Mortensenem należą do najlepszych. Gdy wpływa po raz pierwszy do Nowego Jorku, rzuci od niechcenia: "Nie wiedzą, że wieziemy im zarazę". Cóż, wkrótce Amerykanie oszaleją na punkcie seansów psychoanalizy, co znajdzie odzwierciedlenie także w kinie. Czym wszak byłby Woody Allen bez swoich neuroz leczonych na psychoanalitycznej kozetce?

"Niebezpieczna metoda", choć skupiona przede wszystkich na wątku miłosnym między Sabiną a Jungiem, jego walką z ograniczającymi go konwenansami, głęboko w nim zakorzenionymi, w gruncie rzeczy intryguje wątkami pobocznymi i epizodami. Ciekawą rolą żony Junga - Emmą (efemeryczna Sarah Gadon), relacją między Jungiem a Freudem (różnice społeczne, rasowe, kompleks ojca, odrzucenie autorytetu) czy tłem społecznym.

To jednak pozostaje gdzieś obok, rzucone od czasu do czasu od niechcenia, tnąc coraz bardziej irytujący wątek romansowy. "Cronenberg" poszatkowany zostaje przez akademickość i ostaje się w ironicznym uśmieszku Freuda. To jednak zbyt mało, by uratować całość.

5/10


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niebezpieczna metoda | David
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy