"Dziki robot": Ta animacja to murowany hit. Widać, że twórcy szanują widza

Kadr z animacji "Dziki robot" /materiały prasowe

Natura kontra cywilizacja. A precyzyjniej - zdobycze tej drugiej w formie zaawansowanych technologii. Skazane są na wieczny konflikt czy mogą ze sobą w miarę bezboleśnie koegzystować? Oparta na bestsellerowej książce dla dzieci autorstwa Petera Browna, nowa animacja studia DreamWorks, przekonuje, że owszem mogą. Tyle że raczej w wyniku przypadku, niż świadomego działania.

  • "Dziki robot" opowiada historię robota o imieniu Rozzum, który rozbija się na niezamieszkanej wyspie i musi się przystosować do surowego otoczenia. Stopniowo uczy się, jak przetrwać, buduje relacje ze zwierzętami, a nawet zostaje przybranym rodzicem osieroconego pisklęcia.
  • Animacja jest adaptacją bestsellerowej książki dla dzieci Petera Browna.
  • "Dziki robot" to nowy film Chrisa Sandersa, współtwórcy takich kultowych animacji, jak "Lilo i Stich", "Jak wytresować smoka" czy "Krudowie".

"Dziki robot": Natura kontra technologia

Trudno bowiem inaczej niż zrządzeniem losu (pytanie czy szczęśliwym) nazwać sytuację, która stanowi zawiązanie akcji "Dzikiego robota". Na skutek bliżej nieokreślonej katastrofy na bezludną wyspę trafia tytułowy robot. Początkowo w częściach, ale szybko doprowadza się do stanu używalności oraz gotowości do podjęcia działania. Fakt, że miejsce to nie jest skolonizowane przez ludzi, nie oznacza wcale, że nie kwitnie tam życie. Wręcz przeciwnie. Rozwija się, zgodnie z odwiecznymi prawami natury i... zasadami, jakimi rządzi się łańcuch pokarmowy. 

Reklama

Rozzum 7134, bo tak brzmi fabryczna nazwa naszej bohaterki (to w istocie robocica!) musi zatem szybko przystosować się do nowych okoliczności i zrozumieć obowiązujące na wyspie prawa. A przede wszystkim poznać język królestwa zwierząt. To, co człowiekowi pewnie nie udałoby się nigdy, Roz jak pieszczotliwie określana jest przez nowych przyjaciół, za sprawą wgranego oprogramowania ma w małym mechanicznym palcu zaledwie w jeden dzień. Tyle też zajmuje jej zostanie przybraną matką osieroconego pisklęcia gęsi, a ich relacja staje się wzruszającą osią fabularną amerykańskiej animacji.

Ta część filmu Chrisa Sandersa, gdzie obcy przybysz eksploruje zupełnie nowy, nieznany mu świat, jest zdecydowanie najlepsza. Pełna odkrywczej ciekawości, ujmujących nieporozumień, różnorodności, ciepła, ale i pewnej brutalności, jaka nieodzownie wiąże się z funkcjonowaniem świata zwierząt. Choć, jak przystało na kino dla młodego widza, to ostatnie przedstawione zostało raczej w formie humorystycznej. Sanders zresztą doskonale wie, jak odpowiednio rozłożyć akcenty i dawkować emocje, bo to prawdziwy specjalista od animacji. Współodpowiedzialny za sukces "Lilo i Sticha" (2002), "Jak wytresować smoka" (2010) czy nieco niedocenionych w naszym kraju "Krudów" (2013). "Dziki robot" to jednak projekt dla niego wyjątkowy. Bo o ile wcześniej zwykle pracował w artystycznych duetach, to pierwsza samodzielna animacja w jego dorobku, do której zresztą sam napisał scenariusz. I można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że twórczo dojrzał do tego, by zdecydować się właśnie na ten odważny krok.

Szacunek do widza i promowanie pozytywnych wartości

Tym, co ujmuje mnie często w studyjnych animacjach, obok kreatywności, jest odpowiedzialne podejście do młodego widza i traktowanie go po partnersku. Promowanie pozytywnych wartości, takich jak w tym przypadku: wsparcia, wiary w siebie, potrzeby wyjścia ze strefy komfortu, opuszczenia rodzinnego gniazda oraz szacunku do natury, nie musi odbywać się po linii najmniejszego oporu. Coś o czym często zapominają hollywoodzcy scenarzyści w filmach przeznaczonych dla nieco starszego widza. Nie wszystko musi być eksplicytne i podane na tacy. Można dać zadziałać inteligencji, wyobraźni, ubrać problem w metaforę. Język animacji, jak żadnej innej formy filmowej, jest zresztą do tego stworzony. Clue polega jednak na tym, by po to sięgnąć i z tego skorzystać.

Chris Sanders to zrobił, zresztą nie po raz pierwszy. I być może za tym kryje się tajemnica jego sukcesu. Bo podobnie jak miało to miejsce w przypadku poprzednich animacji, tak i "Dziki robot" ma nie tylko szanse na ważne branżowe nagrody, ale przede wszystkim na to, by kolejne pokolenia młodych widzów z entuzjazmem sięgały na półkę, gdzie znajduje się ten tytuł.

Film znalazł się w programie 72. edycji Międzynarodowego festiwalu Filmowego w San Sebastian.

8/10

"Dziki robot" (The Wild Robot), reż. Chris Sanders, USA 2024, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 11 października 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dziki robot
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy