"Dziewczyna warta grzechu" [recenzja]: Marzenia na Broadwayu
Spełniony mąż, na dokładkę artysta to w amerykańskich komediach najczęściej figura "zdrajcy". Wystarczy, że opuści swoją rodzinę choćby na jeden wieczór i już korzysta z usług call-girl, je kolację z wieloletnią kochanką albo szuka przygód w nocnym klubie - koniecznie na Manhattanie. W "Dziewczynie wartej grzechu" Petera Bogdanovicha ten schemat staje się punktem wyjścia do stworzenia farsy na środowisko ludzi teatru - "dzieci Broadwayu", które co jakiś czas potrzebują świeżej krwi.
Tytułową dziewczyną wartą grzechu jest młodziutka Izzy (Imoogen Poots). Jej codzienność to życie w obskurnym mieszkanku z szalonymi rodzicami plus marzenia o byciu sławną. Utrzymuje się, pracując jako "eskorta" dla bogatych, dobrze sytuowanych panów. W trakcie jednej z takich nocy poznaje cudownego mężczyznę, który w konsekwencji okazuje się znanym reżyserem teatralnym (Owen Wilson). W wyniku niespodziewanych zwrotów akcji Izzy - Isabel Patterson pozna żonę mistrza i jednocześnie aktorską gwiazdę (Kathryn Hahn), innych członków obsady (Joshua Fleet, Seth Gilbert) i nadpobudliwą, agresywną psychoterapeutkę (Jennifer Aniston). Swoją ekscentryczną historię spełnienia marzeń na Broadwayu i "drogi do gwiazd" Izzy opowie w specjalnym wywiadzie, kiedy jej status społeczny będzie już zupełnie inny. Punktem wyjścia dla tej biografii będzie postać muzy.
"Dziewczyna warta grzechu" Bogdanovicha to niezwykle nieudolna próba zbudowania absurdalnej i jednocześnie zabawnej sytuacji w grupie kilku osób, które łączy wspomniana na początku zdrada. Trudno odmówić sobie porównania tego filmu do obrazów Woody’ego Allena. Tym bardziej, że film Bogdanovicha jest doskonałym przykładem na to, co dzieje się z podobnymi scenariuszami, których realizacja jest w konsekwencji nieudana. Każdy kolejny gag, wpadka, dowcip stają się w pewnym momencie wręcz rażące i nie do zniesienia. Nie ma w tym nic śmiesznego, wręcz przeciwnie - świat bohaterów "Dziewczyny wartej grzechu", który ogranicza się przede wszystkim do ekskluzywnego hotelu, jednej restauracji i sceny w teatrze, staje się przeraźliwie nużący. Trudno uwierzyć, że tak wybitny scenarzysta jak Peter Bogdanovich, reżyser takich przebojów jak "Ostatni seans filmowy" i "Maska", mógł zrealizować tak potwornie sztuczną i drętwą komedię "z wyższych sfer".
Sytuacji nie ratują nawet aktorzy, którzy przegrywają się do upadłego, żeby osiągnąć niemożliwe - efekt komiczny. Chyba najbardziej wstrząsającą i męczącą postacią jest dr Jane Claremont (Jennifer Aniston) - agresywna i potwornie pobudzona psychoterapeutka, mająca być zapewne satyrą na to środowisko. Trudno jednak orzec, kogo i z jakiego powodu poprzez jej postać podszczypuje Bogdanovich i jego współscenarzystka Louise Stratten. Krótko mówiąc - w trakcie seansu "Dziewczyny wartej grzechu" można bardzo szybko zobojętnieć i nie ma to nic wspólnego z dobrą zabawą.
2/10
--------------------------------------------------------------------------------------
"Dziewczyna warta grzechu", reż. Peter Bogdanovich, USA 2015, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 19 czerwca 2015.
--------------------------------------------------------------------------------------