"Dyktator": Democracy? Schtonk!
Po ''Brünie'' można to było jeszcze podważyć, teraz nie ma już wątpliwości: Sacha Baron Cohen jest najwybitniejszym współczesnym komikiem filmowym. W swoim nowym wcieleniu wyśmiewa model bliskowschodniej dyktatury i muzułmańską mentalność, ale tyle samo uwagi poświęca na szydzenie z przywar obrońców demokracji. Zwłaszcza tych, które zaczęły się rzucać w oczy po 11 września 2001.
Cohen w ''Dyktatorze'' (dedykowanym pamięci zmarłego niedawno Kim Dzong-Ila), wzoruje swojego bohatera, Generała Admirała Aladeena, przede wszystkim na postaciach dwóch tyranów: Muammara Kaddafiego i Saddama Husajna (choć można też dostrzec naśladowanie Bin Ladena).
W filmie Aladeen, dyktator fikcyjnego państewka Wadiya, musi przemówić na konwencji ONZ, by zapobiec działaniom zbrojnym, szykowanym przez Narody Zjednoczone przeciwko jego państwu. Jego wuj i zarazem premier Wadiyi, Tamir (Ben Kingsley), chce pozbyć się prawdziwego dyktatora i podstawić w jego miejsce sobowtóra o ilorazie inteligencji równym zeru. Pojmanemu Aladeenowi udaje się wydostać z sideł oprawcy, ale - pozbawiony brody i munduru, w Nowym Jorku traktowany jest po prostu jako kolejny nielegalny imigrant. Przypadkowo poznaje Zoey (Anna Faris), feministkę, wegankę, ultra-lewaczkę, i zaczyna pracować w jej sklepie ze zdrową żywnością. Po pewnym czasie dwójka ludzi o antypodycznych poglądach zaczyna się do siebie zbliżać.
''Dyktator'' to najbardziej konwencjonalny, ale i być może najzabawniejszy z filmów Cohena. Reżyser Larry Charles rezygnuje tym razem z konwencji mockumentu, zastępując ją prostą fabułą z klasycznym motywem zamiany miejsc. Niemniej opowieść jest tylko szkieletem dla całej serii fenomenalnych epizodów, z których każdy kolejny jest bardziej niepoprawny, niesmaczny, obraźliwy. Ergo: zabawniejszy.
Czego tutaj nie ma? Akrobacje rodem z najlepszych komedii slapstickowych Harolda Lloyda; farsa w stylu braci Marx; cięta satyra polityczna, której nie powstydziłby się Barry Levinson; świeży powiew anarchii znany z transgresywnych komedii wytwórni Troma - a wszystko to zasnute w oparach absurdu Monty Pythona. Cohen wraz Charlesem (twórcą również ''Borata'' oraz ''Brüna'') mieszają w ''Dyktatorze'' różne rodzaje humoru, jednocześnie obiektami swoich żartów czyniąc palące problemy społeczne i drastyczne fakty. Nie ma dla nich żadnej świętości. Przeciwnie - jeżeli coś zdaje się być ważkie, aktualne i kontrowersyjne, dla Cohena i Charlesa stanowi cel do ośmieszenia.
Pierwsze skrzypce w ''Dyktatorze'' gra oczywiście Cohen. Jest zabawny zarówno w scenach przemówień, poniżania współpracowników o innym kolorze skóry, jak i w momentach, gdy - po nocy spędzonej z Megan Fox - nostalgicznie wpatruje się w ścianę zdobioną zdjęciami osób, z którymi się przespał (wśród licznych trofeów znajdujemy m.in. Oprah Winfrey i Arnolda Schwarzeneggera). Energia komiczna wytwarzana przez jego postać jest tak duża, że przyćmiewa nawet znakomitą Faris, udanie parodiującą poprawne politycznie aktywistki. Jeżeli widzieli Państwo jeden z wielu talk showów, w których Cohen przebrany za Aladeena promował swój film, proszę się nie obawiać - twórca ''Borata'' nie powiela tam dowcipów i film zaskoczy Was niejednokrotnie.
Konkluzja płynąca z ''Dyktatora'' jest jednak - mimo pozornego happy endu - gorzka: dopóki żyją tyrani, dopóty dyktatura, mimo pozorów demokracji, nie będzie mieć końca. Choć, jak udowadnia Aladeen w błyskotliwym przemówieniu na zjeździe ONZ, od demokracji do despotyzmu krótka droga.
8/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Dyktator" ("The Dictator"), reż. Larry Charles, USA 2012, dystrybutor UIP, premiera kinowa 18 maja 2012 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!