Reklama

Duch przyszłych świąt

"Artur ratuje Gwiazdkę 3D" ("Arthur Christmas 3D"), reż. Sarah Smith i Barry Cook, Wielka Brytania/USA 2011, dystrybutor UIP, premiera kinowa 25 listopada 2011 roku.

Drogi Święty Mikołaju, wiem, że byłem w tym roku bardzo niegrzecznym krytykiem. Dałem "Bitwie Warszawskiej" najniższą możliwą ocenę, życzyłem śmierci bohaterom "Pierwszego razu", a ponadto sugerowałem, jakoby Justin Bieber był sklonowanym członkiem Hitlerjugend. Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że za to wszystko cała obsada "Niezniszczalnych" powinna okładać mi tyłek żelaznymi rózgami aż do następnego Bożego Narodzenia. Dlatego właśnie chciałem Ci ze wszystkich sił podziękować za film "Artur ratuje Gwiazdkę" - jest wspanialszy niż nowy laptop, a ja sobie na niego w ogóle nie zasłużyłem.

Reklama

W tej animacji, zrealizowanej w amerykańsko-brytyjskiej koprodukcji, Biegun przypomina sekretną siedzibę któregoś z przeciwników Jamesa Bonda. W wielkiej hali elfy pracują przykute do komputerów , Święty Mikołaj zmienił sanie na statek kosmiczny, a jego fabryka jest tak wyładowana technologią, że gdyby tylko dowiedział się o tym rząd Stanów Zjednoczonych, wyruszyłby zaraz na Północ z misją stabilizacyjną. Chociaż to wszystko pomaga z zegarmistrzowską precyzją dostarczać dzieciom prezenty, to sprzyja wypaczeniom znanym nam z globalistyczno-korporacyjnej rzeczywistości.

Józef Stalin, człowiek, który zasłużył sobie na wszystkie rózgi świata, powiedział kiedyś, że śmierć jednego człowieka to tragedia, a miliona ludzi - statystyka; dla Steve'a, starszego syna Mikołaja, jedno dziecko pozbawione prezentu to żaden problem, ot, konieczny margines błędu, niemogący zmącić radości z dobrze wykonanego zadania. Kiedy pewna dziewczynka w wyniku pomyłki nie dostaje upragnionego roweru, Steve przekonuje ojca, że nic się nie stało i idzie spać, licząc na to, że za rok to on w końcu obejmie funkcję Mikołaja. Z tym niedopatrzeniem nie potrafi jednak pogodzić się jego młodszy brat, ciamajdowaty i ubrany w porozciągany sweter Artur, który wraz ze swoim pozostającym obecnie na emeryturze dziadkiem odkurza stare sanie i wyrusza dostarczyć przed świtem ostatni prezent.

Wbrew pierwszemu wrażeniu nie jest to o film o tym, że ducha świąt zmieliły tryby machiny komercji; gdyby tak było, stanowiłoby to ze strony twórców akt hipokryzji i wyrachowania - w końcu sam "Artur... ", nakręcony za grube pieniądze i wyświetlany w multipleksach w wersji 3D, jest produktem świata, w którym Boże Narodzenie zmieniono w kolejny znak handlowy. Dziadek, opowiadający wciąż historie o swoich dawnych przygodach i gardzący wytworami współczesnej cywilizacji, okazuje się w równym stopniu fanatykiem co biurokrata Steve. Najzdrowszą wypadkową ich postaw jest sam Artur, dbający o dziecko spośród kilkuset milionów, ale niemający oporów przed użyciem GPS-a. Technologia i globalizacja nie są same w sobie złe - stają się takie dopiero wtedy, kiedy mają w pogardzie jednostki.

Technologia i globalizacja to ponadto nie abstrakcyjne, pozbawione świadomości byty - stoją przecież za nimi konkretni ludzie. Ci ludzie są w "Arturze... " mocno skonfliktowani. Mikołaj jest stary i pozbawiony własnego zdania. Steve to karierowicz, wolący unieszczęśliwić kogoś, niż przyznać się do porażki. Dziadek to zdemenciały złośliwiec, a jego celem jest nie dostarczenie roweru, tylko udowodnienie tego, że wciąż nadaje się do roboty Mikołaja. Kompleksy, niewyartykułowana w pełni zawiść, rywalizacja - oto ludzie, od których zależy szczęście wszystkich dzieci na świecie. I zabrzmiałoby to śmiesznie - w końcu to bajkowe postacie - gdyby nie myśl o tym, że tacy sami są ludzie, od których zależy szczęście wszystkich dorosłych: politycy.

"Artur ratuje gwiazdkę" to najlepszy współczesny film świąteczny. Z oryginalnością, mądrością i przenikliwością idą tu w parze perfekcyjna animacja, tona dobrego humoru i zawrotnie szybka akcja. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój list-recenzja jest nieco za długi jak na standardy INTERII, ale cztery tysiące znaków to i tak za mało, aby Ci w pełni podziękować za Twój prezent, Święty Mikołaju. Naprawdę sobie na niego nie zasłużyłem, a do tego mamy dopiero listopad.

9/10


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy