"Deadpool & Wolverine": Jeśli kino superbohaterskie, to właśnie takie

Hugh Jackman w scenie z filmu "Deadpool & Wolverine" /materiały prasowe

Kryzys wieku średniego, problemy związkowe, przytłaczające poczucie niedocenienia i braku sprawczości. Bolączki zwykłych ludzi najwyraźniej nie uchodzą także superbohaterom. A przynajmniej w "Deadpool & Wolverine" (2024) w reżyserii Shawna Levy'ego, specjalizującego się od lat w kinie rozrywkowym. I bardzo dobrze, bo im bliżej jednym do drugich, tym większa szansa, że kino superbohaterskie ma wciąż rację bytu.

  • "Deadpool & Wolverine" Shawna Levyego to najnowszy film Marvel Studios.
  • To powrót Hugh Jackmana do roli Wolverine'a po siedmiu latach przerwy. Z kolei Ryan Reynolds wcielił się w Deadpoola po sześciu latach.
  • Film Levy'ego będzie pełnoprawnym wprowadzeniem świata X-Men do Kinowego Uniwersum Marvela, zapoczątkowanego przez "Iron Mana" w 2008 roku.
  • Fani zastanawiali się, czy włączenie Deadpoola do Marvela go nie "ugrzeczni". Nic z tych rzeczy. Film ma kategorię wiekową "R", czyli tylko dla dorosłych widzów.

A to dla mnie sprawa raczej z tych nieoczywistych, bo z produkcjami zwłaszcza z Kinowego Uniwersum Marvela, poza małymi wyjątkami, ostatnimi czasy mi niekoniecznie po drodze. Można odnieść wrażenie, że te kolejne, realizowane za grube miliony dolarów i naszpikowane wymyślnymi efektami specjalnymi produkcje, z coraz mniejszym szacunkiem podchodzą do swoich widzów. Brakuje im świeżości, są powtarzalne, zjadają własny ogon. Zamieniają się w bezduszne maszynki do wyciągania pieniędzy od głodnych wrażeń widzów. Franczyzy, crossovery, kolejne sagi i fazy. Słowem, to wszystko się po prostu przejadło. I kiedy człowiek myśli, że sobie znowu będzie mógł ponarzekać, pojawia się taki film jak "Deadpool & Wolverine", w trakcie którego dosłownie trzęsie cię w kinowym fotelu ze śmiechu.

"Deadpool & Wolverine": Ukochani bohaterowie, niewybredne żarty

Może to kwestia dwóch głównych postaci, które akurat z całego Uniwersum chyba lubię najbardziej. Może wcielających się w nich aktorów - Ryana Reynoldsa i Hugh Jackmana, obdarzonych nie tylko charyzmą, ale również sporym dystansem i komediowym zacięciem. A może żywego, bardzo wulgarnego, ale przy tym szalenie zabawnego, pełnego branżowych wrzutek scenariusza autorstwa Rhetta Reese'a oraz Paula Wernicka (tak, to oni odpowiedzialni byli wcześniej za dwie części "Deadpoola", ale i na przykład "Zombieland"). 

Bo przedmiotem żartów, i to najczęściej tych niewybrednych, są nie tylko ekranowi bohaterowie czy fani kina suprerbohaterskiego, którym też nieźle się obrywa, ale i sam przemysł filmowy oraz zasady, jakie nim rządzą. Gwiazdorskie statusy, permanentne olewanie statystów i amerykańskie studia, które nawzajem się wchłaniają czy wykupują. Bo przyznać trzeba, ze twórcy "Deadpool & Wolverine" nieźle dworują sobie z głośnego przejęcia z 2019 roku, kiedy Disney wykupił markę 20th Century Fox. Wykorzystując to wręcz narracyjnie, bo fakt, że jedno studio uśmierciło bohatera, nie oznacza, że drugie nie może go wskrzesić. C’est la vie.

"Deadpool & Wolverine": Pomysł, świeżość, humor

Tym sposobem Deadpool i Wolverine razem mogą walczyć o losy świata, a raczej światów i związanej z nimi chronologii, bo na to zakusy ma szwarccharakter całej tej opowieści. Docelowo zostać ma tylko jedna rzeczywistość, pod wdzięcznie brzmiącą nazwą "Nicość", do której wypychani są niechciani bohaterowie. A króluje tam niepodzielnie, obdarzona wyjątkowo nieprzyjemnymi zdolnościami, Cassandra Nova (w tej roli bardzo dobra Emma Corrin). Nie chciałbym zdradzać zbyt wiele, bo jest to ten typ filmu, gdzie wyjątkowo uważnie trzeba ważyć każde słowo, by nie odbierać widzowi fabularnej przyjemności płynącej z historii. Sporo jest w niej inside joke'ów, związanych z całym marvelowskim universum (jak mówi jeden z bohaterów: "Fani mogą rozpinać rozporki"), ale ci, którzy nie mają tej wiedzy, też nie powinni być zawiedzeni.

Filmy Marvela słyną z widowiskowych sekwencji napisów początkowych. Nie inaczej jest i tym razem, do czego wydatnie przyczynia się ścieżką dźwiękowa. Sam wybór piosenek w całej opowieści, na czele z "Like a Virgin" Madonny, i wkomponowanie ich w konkretne sceny to osobny poziom odbiorczej audio i kinofilskiej zabawy. Nie muszę dodawać, że z tych filmów nie należy zbyt szybko wychodzić, bo zawsze czeka na nas niespodzianka w postaci sceny po napisach końcowych. W przypadku filmu Levy'ego cierpliwość zdecydowanie popłaca. W jego "Deadpool & Wolverine" jest wszystko, co składa się na dobrą, rzetelną rozrywkę. Pomysł, świeżość, humor. A że młodszym widzom przez pół filmu trzeba zatykać uszy, to zupełnie inna sprawa. Jeśli kino superbohaterskie, to właśnie takie.

8/10

"Deadpool & Wolverine", reż. Shawn Levy, USA 2024, dystrybutor: Disney, premiera kinowa 26 lipca 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Deadpool & Wolverine
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy