"Czerwony żółw" [recenzja]: Animowane "Cast Away"
Dudok de Wit zaprasza w magiczny świat animacji. Połączenie wrażliwości holenderskiego artysty i tradycji słynnego japońskiego Studia Ghibli przyniosło niezwykły efekt. Piękna przypowieść o rozbitku, który spędza życie na pozornie bezludnej wyspie.
Michael Dudok de Wit to holenderski artysta znany z nominowanych do Oscara krótkometrażowych animacji "Mnich i ryba" oraz "Ojciec i córka". To właśnie ta ostatnia przyciągnęła uwagę Miyazakiego. 16 lat później powstał "Czerwony żółw" - debiut Dudoka de Wit w pełnym metrażu.
Historia zaprezentowana w "Czerwonym żółwiu" opiera się na opowieści o Robinsonie Crusoe. Tajemniczy mężczyzna w czasie sztormu zostaje wyrzucony na brzeg bezludnej wyspy. Kolejne próby wybudowania tratwy i wydostania się z pułapki, nie przynoszą skutku. Przyroda jednak sprowadza rozbitkowi niezwykłego towarzysza życia.
Trudno się dziwić, że Ghibli zainteresowało się twórczością Dudoka de Wita. Jego styl jest bliski słynnemu studiu - prostota, skupienie, dominująca w obrazie natura i sentymentalne tony. "Czerwony żółw" ma wiele z ducha romantyzmu. Pozbawiony dialogów, wypełniony chwilami ciszą, szumem fal, a kiedy indziej piękną muzyką Laurenta Perez Del Mara, nie skupia się na twarzach bohaterów, ale na naturze, jej dostojności i potędze. Człowiek często portretowany jest na tle nieba, horyzontu, morza. Ginie w przestrzeni. Natura jest tutaj bohaterem. To jej oddaje hołd animacja Dudoka de Wita.
"Czerwony żółw" ma również wiele ze spokoju, jakim emanuje japońska sztuka. Sposób wykorzystania koloru i światła zachwyca. Dwuletnia praca (rysunki wykonywane były ręcznie) 30-osobowej ekipy przyniosła wspaniały efekt. Niespełna półtoragodzinna animacja jest magiczną przypowieścią o wolności, samotności, przetrwaniu, a przede wszystkim cyklu życia.
9/10
"Czerwony żółw" [La tortue rouge], reż. Michael Dudok de Wit, Japonia, Francja, Belgia 2016, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa 23 czerwca 2017 roku.