"Bobry" [recenzja]: Zabić Bobra
W filmie Huberta Gotkowskiego punk nie umarł, ale dogorywa. A razem z nim niezależność. "Bobry" są próbą jej resuscytacji.
Tytułowe Bobry to nazwa kapeli punkowej, która ma na koncie jedno demo. Zespół rozpadł się, a jego członkowie rozeszli się każdy w swoją stronę.
Marcin (Wojciech Solarz), lider bandu, wyemigrował za chlebem do Irlandii. Zamiast wielkich pieniędzy znalazł jedynie depresję, która popycha go do próby samobójczej. Bohater nie wie jednak, że jego targnięcie się na życie zostało wpisane na listę Kosiarza (Robert Jarociński), zdegenerowanego urzędnika Śmierci, który musi znaleźć odpowiednią liczbę samobójców, żeby móc zakończyć działalność na znienawidzonej Ziemi.
Fabuła nabiera tempa, kiedy Marcin odnajduje gitarę, na której kiedyś grał w Bobrach. Odzyskuje chęć do życia, którego celem staje się reaktywacja zespołu. Jego przemiana jest wyjątkowo nie w smak Kosiarzowi.
Pojedynek między bohaterami rozegrany jest w komediowym tonie. Gotkowski nie ucieka przed kloacznymi (dosłownie: jeden z bohaterów, Smród, prowadzi tu rodzinny interes - szalet) żartami, ale udaje mu się w kloakę nie popaść. Przy okazji obśmiewa też polskie przywary. Smród godzi się na wykonywaną pracę, bo to biznes utrzymywany z pokolenia na pokolenie. W szalecie pracował jego ojciec i dziad, jakżeby on mógł obrać inną drogę w pielęgnującej tradycję Polsce?
Żartobliwie wypada tez przedstawienie czarnego rynku, na którym szemrani aniołowie mogą kupić zwłoki samobójców albo dostać informację o tym, kto planuje targnąć się na swoje życie. Wydaje się, że nawet w tak nietypowej profesji nasi rodacy poradziliby sobie świetnie, wszak żyłką do ciemnych interesów możemy się legitymować jako cechą narodową. Wie o tym też Klocek, który na własne życzenie trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie handluje na lewo prochami. Grunt to się ustawić.
Gotkowski pokazuje bohaterów, którzy zapomnieli, czym jest pasja, namiętność i chęć do życia. Te wartości symbolizuje w jego filmie muzyka, która jako jedyna może popchnąć ich do działania i przywrócić wiarę w to, że sami są kowalami własnego losu.
"Bobry" wydają się głosem sprzeciwu wobec postępującej komercjalizacji. Bohaterowie dopominają się o płynącą prosto z serca muzykę, która jest czymś więcej niż obliczonym na zysk produktem, zaś twórcy tak samo zdają się patrzeć na kino. Offowe "Bobry" cierpią z powodu ograniczeń budżetowych. W wielu miejscach są filmem pękniętym, wybrakowanym, ale wierzę, że reżyser z ekipą poradziliby sobie z tymi uchybieniami, gdyby kręcili w "normalnych" warunkach. Ci, którzy takiej wiary nie mają, mogą mieć z seansem "Bobrów" nie lada problemy.
6/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Bobry", reż. Hubert Gotkowski, Polska 2014, dystrybucja: Spectator, premiera kinowa: 15 sierpnia 2014 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!