Nie jest tajemnicą, że od co najmniej kilkunastu lat, liczonych od czasu systematycznego wzrostu imperium Marvela i napływu coraz to nowych platform streamingowych, zanika popularne jeszcze nie tak dawno kino środka, rozumiane jako coś pomiędzy czystą komercją a sztuką i artyzmem. To kino dla ludzi, ale z pewnymi ambicjami, nie przystającymi ani do realiów streamingu, ani rozbuchanych widowisk prezentowanych przez nowoczesne blockbustery. Każde pojawienie się filmu, który do tej kategorii mógłby zostać zaliczony, należałoby postrzegać z jednej strony jako coś paradoksalnie odświeżającego, a z drugiej, jako symbol pewnego nostalgicznego powrotu do przeszłości, do czasów kiedy montaż nie musiał być arcyszybki, nie każdy dialog musiał skrzyć się często wymuszonym humorem, nie potrzeba było całej gromady bohaterów. "Blueback" jest właśnie przykładem takiego bardzo porządnie zrealizowanego kina środka.
Film "Blueback" nawiązuje i do arcydzieł kina, i literatury, powstał wszak na podstawie powieści jednego z najbardziej poczytnych i uwielbianych pisarzy australijskich - Tima Wintona. Jeśli dodać do tego plejadę australijskich aktorów o uznanej międzynarodowej renomie (z Mią Wasikowską i Erikiem Baną na czele), przepiękne podwodne zdjęcia i ekologiczne przesłanie, powstał przepis na idealny film dla każdego, który nie wyparowuje z głowy i serca wkrótce po wyświetleniu napisów końcowych. Warto dać mu się porwać.
Trzydziestokilkuletnia Abby (Mia Wasikowska) jest biologiem morskim i pracuje na przystosowanych do badań naukowych statkach, najczęściej tysiące kilometrów od rodzinnej Australii. Wychowywała się w domu, w którym zawsze czuło się ogromny respekt dla otaczającej przyrody i żywiołów, i wyznawało zasadę, że to nie człowiek jest panem i władcą Ziemi, ale to raczej natura pozwala korzystać z jej zasobów i dobrodziejstwa.
Pewnego intensywnego dnia Abby odbiera telefon, którego żadne dziecko nie chciałoby dostać - młoda kobieta musi wracać do rodzinnej miejscowości i zaopiekować się chorą mamą, ekologiczną aktywistką (Radha Mitchell), której nie zostało wiele czasu. Pobyt w domu i codzienna obserwacja mamy pozwoli Abby na przypomnienie sobie początków fascynacji środowiskiem naturalnym, na złapanie oddechu na trudnej życiowej drodze, powrót do korzeni, ale też odnowienie starych znajomości, które pozwolą na nowo odkryć wartość posiadania własnego miejsca w otoczeniu życzliwych ludzi.
Film Roberta Connolly’ego ("Susza"), jednego z najbardziej uznanych australijskich twórców, oczywiście przywodzi na myśl "Wielki błękit" Bessona, megawidowisko "Avatar: Istota wody" Camerona, ale też niedawny, nagrodzony Oscarem dokument "Czego nauczyła mnie ośmiornica?" duetu Ehrlich - Reed. Tytuły te łączy siła żywiołu i szacunek dla przyrody oraz próba jej ratowania, w "Blueback" - przed zakusami chciwego dewelopera.
Nawet jeśli nie jest to historia do końca spełniona - można jej zarzucić pewne niedostatki scenariuszowe - twórcy zdecydowanie nadrabiają je ogromnym sercem, jakie włożyli w jej opowiedzenie i oddanie sprawiedliwości cichym bohaterom, zmagającym się codziennie z wszechobecną biurokracją, przewagą pieniądza nad ideałami i nieuchronną zagładą ekologiczną.
Mimo że mówią o rzeczach najważniejszych, unikają jednak nieznośnego patosu i górnolotnych fraz, które mogłyby zepsuć każdy film z morałem. Na ich korzyść zdecydowanie działa też uspokajająca woda, piękna, choć zagrożona wyginięciem rafa koralowa, niespotykane w naszej szerokości geograficznej gatunki zwierząt, ale też ukazanie międzyludzkich relacji takimi, jakie są: czasem trudnymi i bolesnymi, innym razem - wrogimi i napiętymi, jeszcze innym - pełnymi miłości i oddania.
"Blueback" zachęca do przemyśleń, ale się nie narzuca. Subtelnie podrzucając tropy i tematy, pozwala widzom wybrać to, z czym w danym momencie swojego życia mogą się utożsamić, sprawiając jednocześnie, że po seansie poczują się troszkę lżej i troszkę lepiej.
7/10
Autorka: Magdalena Maksimiuk
"Blueback", reż. Robert Connolly, Australia 2023, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 14 kwietnia 2023 roku.