Reklama

Błogosławieni ślepi i głusi

"Szczęście ty moje" ("Schastye moe"), reż. Siergiej Łoźnica, Ukraina, Holandia, Niemcy (2010), dystrybutor Against Gravity, premiera kinowa 4 listopada 2011 roku.

Bęben betoniarki obraca się miarowo, urabiając gęsty beton, dwóch mężczyzn ciągnie bezwładne ciało po błotnistym nasypie. Ciało ląduje w przepastnym wykopie, przykryte betonowym całunem. To pierwsza scena i pierwszy bezimienny trup przemielony w mechanizmie filmu Siergieia Loznitsy, mechanizmie opatrzonym przez reżysera etykietą: Rosja.

Kino Siergieia Loznitsy, znanego w Polsce przede wszystkim z nagrodzonych na Krakowskim Festiwalu Filmowym dokumentów "Blokada" i "Rewia", stoi w nieustannym rozkroku pomiędzy teraźniejszością a przeszłością. Tamte tytuły, zrealizowane w technice found-footage, przybliżają nam warunki życia w oblężonym Leningradzie i radzieckich kołchozach, jednocześnie medytując nad charakterem samego, montowanego i wyświetlanego dziś obrazu. Bez słowa komentarza Loznitsa konfrontuje nas ze znaleziskiem - obrazem sprzed lat, zapisanym na terkoczącej za naszymi plecami, nadżartej zębem czasu taśmie.

Reklama

W swoim pełnometrażowym debiucie, mieszkający w Hamburgu, rosyjski reżyser podąża podobną ścieżką - skazując swojego bohatera na uciążliwą odyseję po rosyjskich bezdrożach i bezczasie. Prosta jak drut trasa, określona celem: zawieźć, wyładować, wrócić, w wyniku nieoczekiwanych spotkań, zbacza w kierunku leśnych dróżek, przydrożnych posterunków, i przywoływanej w opowieściach przeszłości.

Obiektyw Loznitsy od zawsze skierowany był na prowincję, margines głównego nurtu. Odwracając wzrok od wielkich ośrodków miejskich, reżyser szukał historii ukrytych w podszyciu obrazu jowialnego, nabzdryngolonego Rosjanina, zakochanego w matce i nucącego w zadumie, po kilku setkach, pieśni Bułata Okudżawy. W Rosji Loznitsy panują darwinowskie reguły - silniejszy gwałci wolności słabszego, ubogi nie wyciąga ręki po jałmużną, ale odbiera swoje gwałtem, spragniony uczucia - własnoręcznie wyciska je z drugiego. Podróż Gyorgy'ego, współczesnego rosyjskiego Odyseusza, zamiast prowadzić zakusami w ramiona Penelopy, ściąga go więc nieuchronnie w objęcia białej gorączki. Rosja Loznitsy nie jest precyzyjną formą, odciskającą na bohaterach swoje piętno, kształtującą ich charakter i poczucie narodowej dumy, ale wysysającym życiowe soki brzemieniem, hydrauliczną prasą rozgniatającą codzienne radości i poczucie tożsamości.

Kino Siergieia Loznitsy naznaczone jest ogromną samoświadomością, podpytywany o statut filmowego obrazu dokumentalista, nieustannie formułował wątpliwości odnośnie możliwości mediowania rzeczywistości na ekranie. "Szczęście ty moje" wypada więc traktować jako gest wywrócenia szynela na lewą stronę, rewers filmów tworzonych przez Aleksandra Sokurowa i Fiodora Bondarczuka. Debiut fabularny Loznitsy, podobnie jak najnowszy film Andrieja Zwiagincewa - "Elena" nie pretenduje do roli prawdziwego obrazu współczesnej Rosji. Tam gdzie Sokurow widzi troskliwą matkę, tam Loznitsa dostrzega karzącego ojca, tam gdzie inne filmy szukają budującego tożsamość folkloru, "Szczęście ty moje" pokazuje druzgocący aparat represji.

Swoim najnowszym filmem Siergiei Loznitsa wykatapultował się w Rosji na cenzurowane. Jednakże, żebyśmy nie poczuli się jak pączki w maśle, warto zaznaczyć, że "Róża" Wojciecha Smarzowskiego, który podobnie jak Rosjanin, bezlitośnie piętnuje nasze wady narodowe, wyjechała w tym roku z Gdyni bez żadnej znaczącej nagrody (w tym miejscu przepraszam Agatę Kuleszę, która za swoją znakomitą rolę, wyróżniona została w kategorii aktorskiej). Rodzimy rynek zawsze reaguje na takie rzeczy bardziej żywiołowo niż międzynarodowa publiczność, jednakże po seansie szczęście ty moje zamiast złudnej nacjonalistycznej satysfakcji, czuję raczej skrzypiący w ustach piach, gdyż zbyt łatwo jest mi sobie wyobrazić naszych Odyseuszy i ludzi z marmuru lądujących bezimiennie w zalanych betonem wykopach.

7/10


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy